25 lutego okaże się, czy "Charlie Hebdo" złagodnieje

Kolejny numer "Charlie Hebdo" ukaże się 25 lutego. Obserwując ostatnie oficjalne wypowiedzi przedstawicieli redakcji, komentatorzy zastanawiają się, czy tygodnik złagodzi ostrze satyry.

"Nareszcie. Jeszcze trochę cierpliwości i »Charlie Hebdo« pojawi się 25 lutego we wszystkich dobrych kioskach" - napisał dziennikarz tygodnika Laurent Leger na Twitterze. W miniony weekend przedstawiciele pisma poinformowali, że w pierwszych dwóch tygodniach lutego tygodnik się nie ukaże, bo członkowie redakcji są "zmęczeni i pogrążeni w żałobie". Teraz Gérard Biard, wydawca pisma, powiedział w wywiadzie dla AFP, że jego redakcja spotka się znowu w środę w biurach dziennika "Libération", z których dziennikarze i karykaturzyści "Charlie Hebdo" zaczęli korzystać po styczniowym zamachu. Zapowiedział, że kolejne wydanie będzie miało jak zwykle 16 stron. Nie ujawnił jednak wiodącego tematu numeru.

Wiele wskazuje jednak na to, że pismo złagodzi swój ostry satyryczny kurs - pod koniec stycznia Riis, który zastąpił Charba w roli szefa redakcji, oświadczył w wywiadzie radiowym, że w kolejnym numerze prawdopodobnie nie będzie karykatur Mahometa. W redakcji trwają dyskusje, czy trzymać dalej taki ostry kurs, czy jednak należałoby nieco złagodzić satyrę.

- Jeśli w następnym numerze nie będzie karykatury proroka, fanatyczni islamiści pomyślą pewnie: "Wygraliśmy. Przestraszyliśmy ich". Z kolei komentatorzy z kręgów laickich będą to interpretować jako złożenie broni – mówi Marek Brzeziński, korespondent Polskiego Radia w Paryżu. - Ale mogą się też pojawić głosy, że po prostu coś innego bardziej zasługiwało na wyśmianie i brak proroka nie jest porażką. W przeszłości karykatury Mahometa nie były przecież drukowane w każdym numerze "Charlie Hebdo" - dodaje Brzeziński.

Jerzy Haszczyński, szef działu zagranicznego "Rzeczpospolitej", przypomina, że "Charlie Hebdo" stworzono po to, by wyśmiewać wszystko i wszystkich - co powtarzano podczas ostatnich demonstracji. - Jeśli w kolejnych numerach przestaną krytykować Mahometa, zaprzeczą swojemu istnieniu - uważa Haszczyński. - Obawiając się zamachowców, postępują racjonalnie, lecz niekonsekwentnie. Rysownicy z "Charlie Hebdo" za wiele naobiecywali, więc wycofanie się z tego będzie triumfem terrorystów - dodaje.

- W sprawie "Charlie Hebdo" Francuzi mają rozdwojenie jaźni - tłumaczy Piotr Moszyński, dziennikarz radia RFI i francuski korespondent "Gazety Wyborczej". - Czują się w obowiązku popierania pisma, ale większość z nich go nie lubi. "Charlie Hebdo" to libertyński, ostry humor, dlatego wiele osób, które w odruchu solidarności kupiło pierwszy numer po zamachu, od razu go odłożyło - mówi Moszyński. - Z drugiej strony panuje przekonanie, że tygodnik powinien pozostać taki, jaki jest, bo ma do tego prawo - dodaje.

W ataku na redakcję tygodnika 7 stycznia zginęło 12 osób. Wydawcy zapowiadali wówczas, że pismo będzie nadal publikowane. Jedyne na razie wydanie pisma powstałe po zamachu trafiło do sprzedaży 14 lutego w nakładzie ponad 7 mln egz. Na okładce była karykatura Mahometa.

(LL, RUT, IKO, 04.02.2015)