Dwa wielkopolskie tygodniki opublikowały listy skazanych za jazdę po pijanemu
„Gazeta Jarocińska” i „Życie Pleszewa” (oba wydaje Południowa Oficyna Wydawnicza) opublikowały teksty o skutkach prowadzenia samochodu pod wpływem alkoholu, a wraz z nimi listy osób skazanych za to z terenu, na którym się ukazują tygodniki. Eksperci nie mają pewności, czy publikowanie takich informacji jest powinnością mediów.
Opublikowane listy zawierają imiona i pierwsze litery nazwisk skazanych za jazdę po pijanemu oraz miejscowości, w których mieszkają. Listy przygotowały, na wniosek redakcji, Sąd Rejonowy w Jarocinie oraz jego Wydział Zamiejscowy Karny z siedzibą w Pleszewie, a obejmują skazanych w 2013 roku. – Na pomysł tej publikacji wpadliśmy po spektakularnych wypadkach w Kamieniu Pomorskim czy Trójmieście, w których zginęli ludzie, a które spowodowali pijani kierowcy – mówi Piotr Piotrowicz, właściciel i prezes Południowej Oficyny Wydawniczej. – Funkcją mediów jest piętnowanie takich czynów - dodaje. Osobiście nie miał żadnych oporów przed opublikowaniem listy, choć jak sam przyznaje, w wielu przypadkach podane dane wskazują jednoznacznie na to, kto się pod nimi kryje. Jak mówi Piotrowicz, żaden ze skazanych wymienionych na liście nie interweniował u niego w sprawie publikacji. To samo mówi Przemysław Góralczyk, autor tekstu, który ukazał się w „Życiu Pleszewa”.
Podobną publikację szykuje należące do tego samego wydawcy „Życie Rawicza”. Natomiast „Życie Gostynia” raczej takich list nie opublikuje, bo tamtejszy sąd rejonowy zazwyczaj w przypadku spraw o jazdę pod wpływem alkoholu orzeka podanie wyroku do publicznej wiadomości, więc informacje takie pismo publikuje sukcesywnie. - Tylko skopiowalibyśmy to, co już było – mówi Hanna Hejduk, redaktor naczelna tytułu.
Czy redakcje dobrze zrobiły, publikując takie dane? Zdaniem mec. Jerzego Naumanna, trudno to jednoznacznie ocenić. - Na szali są tu bowiem dwa dobra: pierwsze to ochrona prywatności osoby skazanej, druga wartość to odstraszanie potencjalnych pijanych kierowców, którzy mogliby powodować wypadki. Zatem dziennikarza można tu albo rozgrzeszyć, albo próbować pociągnąć do odpowiedzialności w zależności od tego, prymat której wartości się uzna – mówi Naumann. I zwraca uwagę, że w ten sposób media wyręczają sądy, które nie wiedzieć czemu - jak stwierdza - rzadko orzekają podanie wyroku do publicznej wiadomości.
Wątpliwości co do oceny działania wielkopolskich tygodników ma również psycholog Krystyna Kmiecik-Baran, kierownik działu analiz Europejskiego Instytutu Analiz Społecznych. Jak wskazuje, publikowanie takich danych, mimo że zgodne z przepisami, jest działaniem na granicy prawa, bo można w ten sposób zidentyfikować skazanych w małych miejscowościach. - Rozumiem piętnowanie pijanych kierowców, którzy powodują wypadki, ale strachem nie da się zdyscyplinować społeczeństwa. Publikowanie informacji, które nie zostały upublicznione zgodnie z wyrokiem sądu, przywołuje mi na myśl stosowanie środków pozaprawnych w czasach komuny – mówi Kmiecik-Baran.
Pięć wydawanych przez Południową Oficynę Wydawniczą tytułów ma w sumie 35 tys. egz. nakładu. Każde z pism ma zasięg powiatu.
(AO, MAL, 27.02.2014)










