Wciąż nic nie wiadomo o losie polskiego fotoreportera porwanego w Syrii
"Fotoreportera Marcina Sudera porwała w Syrii grupa niebezpieczna i radykalna" – powiedział w piątek Polskiej Agencji Prasowej premier Donald Tusk. W weekend nie pojawiły się jednak żadne nowe wiadomości o losie porwanego.
Premier zapewniał, że rząd zrobi wszystko, co możliwe, aby jak najszybciej uwolnić Marcina Sudera. "Grupa, która zdecydowała się na porwanie naszego rodaka, jest jedną z bardziej niebezpiecznych i radykalnych, więc to zadanie na pewno będzie trudnym wyzwaniem. Mamy pierwsze informacje wskazujące na to, że prawdopodobnie porwanie ma charakter rabunkowy" - powiedział PAP Donald Tusk. Zastrzegł jednak, że w Syrii "niezwykle trudno jest rozróżnić terror, politykę, przemoc państwa i rabunek", więc niewykluczone, że "możemy mieć do czynienia ze skrzyżowaniem tego typu intencji".
Polski fotoreporter został porwany w środę przez kilkunastu zamaskowanych napastników. Doszło do tego w centrum prasowym w kontrolowanej przez rebeliantów (Wolną Armię Syryjską) miejscowości Sarakib (Saraqeb) w prowincji Idlib. Po porwaniu Ministerstwo Spraw Zagranicznych powołało specjalny zespół zajmujący się sprawą. W niedzielę rzecznik prasowy resortu Marcin Bosacki nie odbierał jednak telefonu. Studio Melon, dla którego pracuje Marcin Suder, ani przyjaciele fotoreportera nie mieli o nim żadnych nowych wiadomości.
W ubiegłym tygodniu do Paryża wrócił za to Jonathan Alpeyrie, francuski fotoreporter pracujący dla nowojorskiej agencji Polaris Images, którego porwano 29 kwietnia w miejscowości Yabrud niedaleko Damaszku. Jak informuje portal Arabtimesonline, Alpeyrie był przetrzymywany przez syryjskich porywaczy 81 dni. Wypuszczono go 20 lipca – najpierw został przewieziony do Libanu. Porywacze zatrzymali jego sprzęt fotograficzny. (RUT)
(29.07.2013)










