Zniesławiających tekstów nie trzeba usuwać z internetowego archiwum
"Rzeczpospolita" nie musi usuwać zniesławiającego artykułu z archiwum internetowego, bo naruszałoby to prawo społeczeństwa do informacji - orzekł wczoraj Europejski Trybunał Praw Człowieka.
Skargę do Trybunału na "Rzeczpospolitą" złożyło dwóch prawników: Szymon Węgrzynowski i Tadeusz Smolczewski - za to, że redakcja nie usunęła z Internetu artykułu, w którym dopuściła się ich zniesławienia. Wcześniej prawnicy wygrali proces o zniesławienie w polskich sądach. Wydawca "Rz" musiał ich przeprosić i zapłacić 30 tys. zł na cele charytatywne. Kiedy jednak prawnicy domagali się od gazety usunięcia artykułu z archiwów internetowych i 11 tys. zł zadośćuczynienia za ten czyn, "Rzeczpospolita" odmówiła. Argumentowała, że nie może usunąć artykułu z Internetu, bo skoro można go także znaleźć w wydaniach papierowych gazety w bibliotekach, żądanie usunięcia go z sieci jest absurdalne.
Sąd Okręgowy w Warszawie przyznał gazecie rację i oddalił skargę prawników. Uznał, że zmuszanie gazety do usunięcia artykułu z Internetu mijałoby się z celem i byłoby przejawem cenzury. Oddalona została też apelacja prawników, a Sąd Najwyższy odmówił kasacji wyroku.
Wczoraj Trybunał w Strasburgu orzekł, że nie doszło do naruszenia prawa do poszanowania życia prywatnego i dobrego imienia Smolczewskiego, a skargę Węgrzynowskiego odrzucił, bo została wniesiona za późno. Uzasadniając wyrok, Trybunał stwierdził, że żądanie usunięcia artykułu z archiwum internetowego naruszałoby prawo społeczeństwa do rzetelnej informacji. Jego zdaniem sądy nie mogą zmieniać historii przez nakazywanie usuwania z domeny publicznej wszystkich śladów publikacji naruszających prawo. Trybunał podkreślił, że artykuł na stronie internetowej "Rz" został opublikowany jednocześnie z wydaniem papierowym, a skarżący prawnicy nie żądali jego usunięcia z Internetu w pierwszym procesie, który wygrali.
- Wyrok Trybunału jest moim zdaniem słuszny. Tak jak w erze papieru nikt nie nakazywał wydawcom czy dziennikarzom wycinania w bibliotekach czy archiwach publikacji ocenionych przez sądy jako zniesławiające lub bezprawne, tak samo nie powinno mieć to miejsca w erze Internetu - komentuje adwokat Dariusz Pluta. - Zmieniły się jedynie techniczne narzędzia przekazu, a nie istota nadrzędnego prawa, czyli prawa do informacji. Trybunał słusznie uznał, że więcej argumentów przemawia za tym, by interes publiczny uznać za ważniejszy od interesu prywatnego - dodaje. I uzupełnia: - Nie powinno być jednak kwestionowane żądanie umieszczenia w archiwum internetowym w sąsiedztwie takiej publikacji zasądzonych przez sąd przeprosin albo wyroku skazującego za zniesławienie. (PAP, MW)
(17.07.2013)