Komentarze do sprawy: "Wprost" kontra bloger serwisu NaTemat.pl
Blogerzy bronią Michała Olecha, blogera NaTemat.pl, który brał z cyfrowego kiosku eGazety.pl okładki tygodników i udostępniał je na Twitterze przed ich publikacją. Ale część wydawców uważa, że to była kradzież.
W mediach społecznościowych rozgorzała dyskusja po tym jak napisaliśmy, że Michał Olech wrzucał ze swojego konta na Twitterze cyfrowe okładki nowych numerów "Wprost" (AWR "Wprost") i fragmenty artykułów, przed publikacją tygodnika w cyfrowych kioskach ("Wprost" jest w nich dostępny w niedzielę po godz. 20). Michał Olech przyznaje, że oprócz "Wprost" publikował w soboty okładki "Tygodnika do Rzeczy", "Sieci", "Newsweek Polska" i "Uważam Rze", a we wtorki, czyli dzień przed ukazaniem się w sprzedaży, robił to samo z okładkami "Polityki". W ocenie wydawcy "Wprost" to bezprawne ujawnienie poufnych materiałów spółki. Dlatego Platforma Mediowa Point Group SA, większościowy udziałowiec spółek wydających "Wprost" i "Tygodnik do Rzeczy", zażądała od blogera zadośćuczynienia: 25 tys. zł za publikację okładek "Wprost" oraz 25 tys. zł za publikację "Tygodnika do Rzeczy" (Orle Pióro). Pieniądze miały zasilić budżet Izby Wydawców Prasy. PMPG zażądała również od Michała Olecha przeprosin w serwisie NaTemat.pl.
W ocenie Tomasza Machały, redaktora naczelnego NaTemat.pl, roszczenia PMPG są kuriozalne. - Michał Olech zrobił dobrą, blogerską robotę: dzięki sprytnemu zabiegowi dotarł do informacji szybciej niż inni - mówi Machała. - Gdyby zdobył rządowy raport lub ujawnił dane finansowe dużego koncernu przed ich publikacją, wszyscy biliby brawa. Tymczasem w tej sprawie jawi się jako przestępca. Tymczasem to 20-letni, ambitny bloger polityczny, który przyjechał do Warszawy na studia, założył popularnego Twittera - broni bloegera Tomasz Machała.
- To, co zrobił Michał Olech, to zwyczajna kradzież - mówi Sylwester Latkowski, redaktor naczelny "Wprost". - Przecież rozpowszechniając treści gazet w darmowej formule, odcinamy się od dochodów. Rozumiem, że konsekwencją pochwały Michała Olecha będzie publikacja w NaTemat.pl pełnych wydań "Newsweek Polska" w PDF dwa dni przed ich publikacją - ironizuje Latkowski.
- "Wprost" powinien kierować pretensje do kiosku eGazety.pl, który wydanie tygodnika powinien należycie zabezpieczyć - odpiera Tomasz Machała. W opublikowanym w serwisie NaTemat.pl tekście wypowiada się dosadniej. "Jak się nadstawia d...ę, to trzeba się liczyć z otrzymaniem w nią kopniaka niemal na własną prośbę" - napisał Machała.
Ten argument drażni Latkowskiego. - Z tego toku rozumowania wynika, że jeśli znajdzie się lukę w prawie, to trzeba z niej skorzystać - mówi Sylwester Latkowski. - A jeśli znajdzie się na ulicy czyjś portfel, trzeba go przywłaszczyć - dodaje.
Podobnego zdania jest Maciej Hoffman, dyrektor generalny Izby Wydawców Prasy. - Okładka pełni funkcje informacyjne i handlowe, a jej wcześniejsze upublicznienie stwarza konkurencji możliwość wcześniejszej reakcji – tłumaczy Hoffman. Jego zdaniem nikt nie upublicznia materiałów redakcyjnych przed oficjalnym opublikowaniem. - Ten, kto upublicznił coś, co nie było jego własnością, musi ponieść odpowiedzialność – uważa Hoffman.
Jednak inni pytani przez nas wydawcy uważają, że reakcja właściciela "Wprost" była niewspółmierna do czynu popełnionego przez blogera. - Technologia potrafi płatać takie figle, a ktoś to wykorzystał – mówi Jerzy Karwelis, dyrektor wydawniczy Gremi Media. - Jeśli coś w sieci jest dostępne bez większych przeszkód, to nie jest żadna kradzież. Zastanowiłbym się raczej, czy ta luka nie powodowała, że wydawcy "Newsweeka" i "Wprost" mogli wzajemnie oglądać swoje okładki i odpowiednio szybko reagować – dodaje, nawiązując do tego, że wiele razy obydwa tygodniki publikowały podobne teksty i miały podobne okładki.
- Obowiązkiem wobec blogerów przejmujących coraz częściej rolę dziennikarzy jest grzebanie i doszukiwanie – uważa Paweł Stremski, szef portalu Gazeta.pl. – Reakcja "Wprost" jest dla mnie niezrozumiała, bo szkoda, jaką tygodnikowi wyrządził Michał Olech, jest znikoma. To raczej osoby odpowiadające za konkretną platformę dystrybucyjną powinni ponosić odpowiedzialność - tłumaczy.
Bartłomiej Roszkowski, prezes Netpress Digital, spółki, do której należy kiosk z cyfrowymi wydaniami, m.in. gazet Nexto.pl, przyznaje, że pliki okładek na ich serwerze też są dostępne przed oficjalną publikacją. – Faktycznie, ktoś może odgadnąć adres okładki – mówi.
Również dla Piotra Zmelonka, dyrektora wydawniczego "Polityki", działalność Olecha nie jest powodem do napiętnowania go. – Odnoszę wrażenie, że działalność tego człowieka polegała na chęci podzielenia się z innymi informacją, do której on docierał jako pierwszy. Trudno oceniać, czy w ten sposób łamał jakąkolwiek tajemnicę handlową – komentuje Zmelonek.
Michał Olech jest zaskoczony oskarżeniami i nie rozumie, dlaczego to co zrobił niektórzy uważają za kontrowersyjne. - Publikowałem na Twitterze okładki różnych tygodników opinii, bo prowadzę bloga politycznego i tylko fragmenty tekstów - mówi. - Rozumiem, że o kradzieży można by było mówić, gdybym rozpowszechniał pełne wydania - uważa.
Całe zamieszanie najpewniej zakończy się ugodą. W czwartek 4 kwietnia PMPG wydała oświadczenie, w którym zapewniła, że nie wystąpiła wobec dziennikarza na drogę sądową. Domaga się przeprosin i deklaracji zaniechania procederu. "W takim przypadku wydawca jest gotów odstąpić od domagania się wpłaty zadośćuczynienia na rzecz Izby Wydawców Prasy jako instytucji stojącej na straży obyczajów na rynku wydawniczym" – czytamy w oświadczeniu. (AT, JF)
(05.04.2013)










