Dziś lub jutro ma zapaść decyzja w sprawie naczelnego ”Rzeczpospolitej”
Decyzja na temat przyszłości Tomasza Wróblewskiego jako
redaktora naczelnego ”Rzeczpospolitej” (Presspublica) ma zapaść dziś lub jutro.
Po opublikowaniu we wtorek w ”Rzeczpospolitej” tekstu
Cezarego Gmyza "Trotyl na wraku tupolewa" Tomasz Wróblewski oddał się
31 października do dyspozycji rady nadzorczej Presspubliki. Głównej tezie tego tekstu, że we
wraku samolotu, który rozbił się 10 kwietnia 2010 roku w Smoleńsku, znaleziono
trotyl i nitroglicerynę, zaprzeczył szef Wojskowej Prokuratury Okręgowej w
Warszawie Ireneusz Szeląg. W krótkim oświadczeniu, zamieszczonym w serwisie
Rp.pl i w piątkowym wydaniu gazety, Wróblewski napisał: "Mając na względzie
dobre imię »Rzeczpospolitej«, poinformowałem zarząd, że oddałem
się do dyspozycji Rady Nadzorczej wydawnictwa Presspublika. Do najbliższego
posiedzenia Rady Nadzorczej przebywać będę na urlopie. Obowiązki kierowania
redakcją powierzam mojemu zastępcy redaktorowi Andrzejowi Taladze".
W piątek wieczorem w serwisie Rp.pl oświadczenie wydały też władze Presspubliki,
w którym zapowiedziały dochodzenie w sprawie powstawania tekstu i podkreśliły,
że "jeśli okaże się, że nie dochowano standardów wykonywania zawodu dziennikarza,
a tym samym wprowadzono w błąd czytelników »Rzeczpospolitej«, osoby za to
odpowiedzialne poniosą daleko idące konsekwencje”. Pod oświadczeniem podpisała się rada nadzorcza i prezes Presspubliki Grzegorz
Hajdarowicz. - Dyskutujemy na temat sytuacji związanej z tekstem Cezarego Gmyza
od kilku dni. Chcemy jak najszybciej zakończyć tę sprawę i wyciągnąć wnioski.
Myślę, że jakiekolwiek wiążące decyzje zapadną w poniedziałek lub we wtorek –
mówi Jarosław Knap, członek rady nadzorczej Presspubliki. Dodaje, że nie wie,
czy Tomasz Wróblewski straci stanowisko redaktora naczelnego. – Musimy jeszcze
porozmawiać z ludźmi, którzy brali udział w powstawaniu tego tekstu. Chcemy się
jak najwięcej dowiedzieć. Na dziś nie wiemy na przykład, czym są cztery
niezależne źródła, na które powołuje się Cezary Gmyz – mówi Knap.
W grupie badającej sprawę tekstu o trotylu znaleźli się członkowie rady
nadzorczej i zarządu Presspubliki wraz z prezesem Grzegorzem Hajdarowiczem.
Z Tomaszem Wróblewskim nie udało się nam skontaktować. Głosu nie chce też
zabierać Cezary Gmyz, autor artykułu w ”Rzeczpospolitej”. – Nie mam w
zwyczaju komentować wewnętrznych spraw firmy – stwierdza tylko. Gmyz pytany,
czy pozostaje w redakcji, odpowiada: – Na razie jestem cały czas współpracownikiem
Presspubliki.
Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika "Uważam Rze”, gdzie Gmyz też
publikuje, nie chce się wypowiadać na temat dalszej współpracy z
Gmyzem. – Najpierw musi zostać wyjaśniona jego sytuacja w ”Rzeczpospolitej”
– mówi Lisicki.
Z naszych informacji wynika, że w Presspublice powstał konflikt. Cezary Gmyz i
prawicowi publicyści mają za złe szefom "Rzeczpospolitej”, iż zaczęli się
wycofywać z tez tekstu Gmyza i mówić o pomyłce. - Sytuacja, w której redaktor
naczelny dziennika i autor kontrowersyjnego tekstu mówią różnym głosem, nie jest
normalna i pokazuje, że w redakcji panuje chaos – mówi jeden z redaktorów
pracujących w Presspublice.
Zdaniem Grzegorza Gaudena, redaktora naczelnego ”Rzeczpospolitej”
w latach 2004-2006, obecnie dyrektora Instytutu Książki i wiceprezesa Izby
Wydawców Prasy, w takich sytuacjach odpowiedzialność ponosi redaktor naczelny,
a nie dziennikarz. – To naczelny ma w redakcji nieograniczoną władzę. To on
decyduje, czy tekst idzie i w jakim kształcie. Dlatego też wydawca nie powinien
oceniać tego, co zrobił dziennikarz, tylko ocenić pracę redaktora naczelnego –
uważa Gauden.
Grzegorz Gauden ubolewa, że sprawa tekstu w „Rzeczpospolitej” dotyczy – jak
podkreśla – najbardziej
tragicznego i dramatycznego wydarzenia politycznego ostatnich 20 lat. – Jestem
tym faktem zażenowany, nie mogę uwierzyć, że doszło do tego w
"Rzeczpospolitej". Dla mnie i wielu moich z współpracowników oraz
przyjaciół z ”Rzeczpospolitej” jest niesłychanie przykre i zawstydzające, że
gazeta, którą tworzyliśmy, która była w Polsce synonimem wiarygodności i
rzetelności, jest dzisiaj odbierana jako medium skrajnie nieodpowiedzialne.
Dariusz Fikus i Maciek Łukasiewicz przewracają się w grobach – konkluduje
Gauden. (KOZ, TW, MAK)
(05.11.2012)










