Tematyczna telewizja religijna przegrała z telewizją wyznawców
Czy zwolnienia w Religia.tv i rezygnacja z własnych programów oznacza rynkowe zwycięstwo Telewizji Trwam? Komentatorzy nie przyznają tego wprost.
– Decyzje, które zostały ogłoszone, pokazują, że nie da się robić telewizji religijnej mającej swoją wyraźną misję w oparciu o czyste mechanizmy komercyjne – stwierdza Marcin Przeciszewski, redaktor naczelny katolickiej Agencji Informacyjnej. I przypomina, że TV Trwam utrzymuje się też ze zbiórek i składek wiernych.
– Sądzę, że decyzja ITI podyktowana jest ogólnym kryzysem w mediach – mówi z kolei ks. Marek Gancarczyk, redaktor naczelny "Gościa Niedzielnego". - Nie patrzyłbym na to w kategorii zwycięstwa jednej czy drugiej telewizji. Programy obu stacji, mimo że religijne, mają innych odbiorców – przekonuje.
Podobnie uważa publicysta Tomasz Terlikowski, który przyznaje, że nigdy nie rozumiał sporu między stacjami. – To zupełnie dwie różne filozofie tworzenia telewizji – mówi Terlikowski. – Jedna to próba stworzenia kanału społeczno-polityczno-religijnego, ale tak naprawdę ogólnotematycznego z perspektywą katolicką. Druga to propozycja kanału tematycznego, skupionego na tematyce religijnej – wyjaśnia publicysta. Podejrzewa, że odbiorców TV Trwam może być więcej. – Na pewno siłą TV Trwam jest to, że jej odbiorcy są bardzo oddani stacji, silnie utożsamiają się z jej przekazem, czego nie da się powiedzieć w takim stopniu o widzach kanału Religia.tv – tłumaczy Tomasz Terlikowski. (KOZ)
(30.09.2012)










