Paweł Miter broni się na stronach Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy
Po tym jak "Gazeta Wyborcza" i "Polska Gazeta Wrocławska" napisały, że wrocławska prokuratura wznowiła śledztwo w sprawie wycieku tajnych dokumentów z Eurobanku, w którym kiedyś pracował Paweł Miter, wydał on oświadczenie.
Do wyniesienia dokumentów z banku doszło w 2010 roku. Do dziennikarza TVP we Wrocławiu zadzwonił anonimowy rozmówca (jak podają gazety był nim Paweł Miter) i poinformował go, że na jednej z wrocławskich ulic leżą niezabezpieczone dokumenty banku z danymi klientów. Dziennikarz TVP powiadomił policję, a ta na miejscu zabezpieczyła dokumenty. Miter pracował wówczas w Eurobanku w dziale windykacji. Zgubione dokumenty pochodziły z działu, w którym był zatrudniony. Po tym jak media doniosły, że śledztwo w tej sprawie zostało wznowione, Miter (nagrał rozmowę z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszardem Milewskim, której treść upubliczniła "Gazeta Polska Codziennie") przesłał oświadczenie do Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy. Oto jego treść:
"W dniu dzisiejszym, dwie powyższe gazety publikują na swoich stronach artykuły jakobym był poszukiwany w charakterze świadka przez wrocławską na okoliczność znalezionych na ulicy dokumentów bankowych Eurobanku w 2009 roku.
Podawane są informacje nieprawdziwe i szkalujące moją osobę oraz godzące w moje dobra osobiste. Oczywiście byłem pracownikiem departamentu windykacji Eurobanku, ale nigdy nie doszło do złamania przeze mnie umowy pracy w Eurobanku. Z tego banku odszedłem składając sam wypowiedzenie umowy pracy, do dnia dzisiejszego mam dobre kontakty z kierownictwem tego banku.
Nieprawdą jest, jakobym kiedykolwiek znalazł dokumenty Eurobanku na ulicy. Nieprawdą jest, że te dokumenty znalezione na ulicy były dokumentami nad którymi ja pracowałem. Jak znam specyfikę pracy w departamencie windykacji Eurobanku to dostęp do tego rodzaju dokumentów w tamtym czasie miało kilkadziesiąt osób i o tym też informowałem prokuraturę podczas przesłuchania 23 maja 2010 roku.
W dniu dzisiejszym dobrowolnie stawiłem się w prokuraturze Wrocław Stare Miasto, celem wyjaśnienia sprawy i doniesień medialnych. Po rozmowie z szefem prokuratury Jerzym Dorywałą i jego zastępcą prokurator Iwoną Zełep-Pęcherzewską otrzymałem przeprosiny za zaistniałą sytuację. Zostałem też poinformowany, że prokuratura nie ponosi odpowiedzialności za to, jak do sprawy mej osoby obecnie od kilku dni podchodzą niektóre media i dziennikarze.W aktach sprawy, co wspólnie ustaliliśmy, znajdował się mój aktualny adres zamieszkania i do doręczeń. Nie pojawiała się też w nich informacja, jakobym to ja odpowiadał za znalezienie tych dokumentów na ulicy. Gazeta Wyborcza i Polska The Times kłamią pisząc iż to ja je znalazłem i ja też za to odpowiadam. W dniu dzisiejszej podałem jeszcze jeden adres prokuraturze. Złożyłem też inne czynności dochodzeniowe o które zostałem poproszony przez panią prokurator. W sprawie zresztą byłem już przesłuchiwany jak i kilkanaście innych osób z Eurobanku w maju 2010 roku.
Obecne ataki na moją osobę przez dziennikarzy Gazety Wyborczej Jacka Harłukowicza i Polski The Times Marcina Rybaka, uznaję za próbę zaszczucia i szkalowania po tym jak z dziennikarzem Gazety Polskiej Codziennej ujawniłem głęboką patologię w polskim sądownictwie. Obecnie trwa odwracanie uwagi od meritum sprawy sędziego Ryszarda Milewskiego. Co jest bardzo przykre, szczególnie wtedy, kiedy dokonuje się personalnych ataków na moją osobę.
W Gazecie Wyborczej pojawia się też informacja stawiana w formie pytania „Czy otrzymywałem od Marcina P jakieś pieniądze, za to, że pracowałem nad sprawą Amber Gold od dłuższego czasu.
Ten dziennikarz dopuszcza się tutaj już pomówienia mojej osoby, stawianie tego pytania bezpodstawnie narusza moje dobra osobiste. Od początku Gazeta Wyborcza jest nastawiona na atakowanie i szkalowanie mojego nazwiska w kontekście prowokacji dziennikarskiej względem Milewskiego oraz całej sprawy Amber Gold. Nigdy nie otrzymałem żadnych pieniędzy od pana Marcina P. Czy za samo kontaktowanie się, za zbieranie materiału dziennikarskiego można otrzymywać jakiekolwiek pieniądze ? Mi ta forma jest obca. Chyba, że dziennikarz Jacek Harłukowicz ma inna metodę. Ten artykuł jest kolejnym artykułem, za który zamierzam pozwać do sądu Gazetę Wyborczą.
Pozdrawiam, Paweł Miter – członek-kandydat Katolickiego Stowarzyszenia Dziennikarzy"
(19.09.2012)










