Dział: PRASA

Dodano: Wrzesień 16, 2012

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Paweł Miter zrobił to, co powinni robić dziennikarze

"Chciałem sprawdzić, jak głębokie są nieprawidłowości i czy sięgają na najwyższy szczebel sędziowski. Jest mi miło, jeśli ktoś ocenia, że wykonałem dobrą robotę dziennikarską" - stwierdził Paweł Miter w rozmowie z dziennikarzami "Wprost". Zdaniem szefów mediów rzeczywiście wykonał dziennikarską robotę, choć nie bez potknięć.

W sobotę tygodnik "Wprost" ujawnił, że opisaną wcześniej przez "Gazetę Polską Codziennie" rozmowę telefoniczną z prezesem Sądu Okręgowego w Gdańsku Ryszardem Milewskim przeprowadził Paweł Miter. Autor prowokacji demaskującej dyspozycyjność wymiaru sprawiedliwości wobec Kancelarii Premiera na pytanie Michała Majewskiego i Sylwestra Latkowskiego z "Wprost", czy uważa się za dziennikarza, odpowiedział: "Czy dziennikarz musi mieć etat w mediach? Bo jeśli musi, to ja tym dziennikarzem nie jestem. Nie gniewam się, jeśli ktoś mówi, że nie jestem dziennikarzem. A jest mi miło, jeśli ktoś ocenia, że wykonałem dobrą robotę dziennikarską".
- Gdyby taką prowokację przeprowadził Wojciech Czuchnowski z "Gazety Wyborczej", niczym by się ona nie różniła. Paweł Miter zachował się jak rasowy dziennikarz śledczy. A że ma taką czy inną przeszłość? Trudno. Oceniam robotę dziennikarską, nie człowieka – mówi Wojciech Potocki, redaktor naczelny "Gazety Pomorskiej".
Rozmowa z sędzią Milewskim nie była pierwszą prowokacją Pawła Mitera. W marcu ub.r. "Rzeczpospolita" opisała, jak w listopadzie 2010 roku podszył się on pod Jacka Michałowskiego, szefa Kancelarii Prezydenta i podrobionym e-mailem omal nie załatwił sobie programu w telewizji. Paweł Miter opowiedział gazecie o swoich poczynaniach jako o prowokacji mającej zdemaskować mechanizmy rządzące w telewizji publicznej.
Sfałszowanym e-mailem Miter posługiwał się też w mniej szczytnych celach. W lipcu 2010 roku sąd skazał go na rok pozbawienia wolności w zawieszeniu na dwa lata i grzywnę – podszywając się w e-mailu pod szefów jednej z wrocławskich firm, Miter polecił przelać na swoje konto 125 632 zł za rzekomo kupionego przez tę firmę mercedesa.
– Mimo wszystko nie dezawuowałbym tego, co Paweł Miter zrobił tym razem. Ja na jego miejscu nie wysyłałbym tylko tego e-maila (po rozmowie Miter chciał uzyskać od sędziego potwierdzenie, posługując się nieudolnie sfałszowanym e-mailem jakoby z Kancelarii Premiera – przyp. red.). Ale poza tym to była dobra dziennikarska robota – ocenia Jerzy Jurecki, wydawca "Tygodnika Podhalańskiego". – Nieprawidłowości w sądownictwie to ogromny temat i bardzo brakuje dziennikarskich śledztw w takich sprawach. A Miter miał świetny pomysł i skutecznie go zrealizował. Myślę, że teraz niejedna redakcja mu zazdrości – dodaje Jurecki.
– Ja zazdroszczę – przyznaje Sławomir Jastrzębowski, redaktor naczelny "Super Expressu". – Gdyby przyszedł z tym do mnie zamiast do "GPC", chętnie bym taki materiał zamieścił. Ta prowokacja to prztyczek w nos dla regularnych dziennikarzy i redakcji. To my powinniśmy byli coś takiego zrobić – stwierdza Jastrzębowski. – Nie zrobiliśmy, bo nie przyszło nam głowy, żeby to się mogło udać, żeby sędzia dał się tak złapać. Widocznie potrzeba nam więcej bezczelności – mówi.
Marek Balawajder, dyrektor informacji RMF FM, woli natomiast prowokacji Mitera nie komentować. – Jest w tej sprawie tyle sprzecznych komunikatów, że sam już nie wiem, czego się trzymać – wyjaśnia. (RUT)

(16.09.2012)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.