Syn premiera Tuska pracował jednocześnie dla "Gazety Wyborczej" i dbał o interes linii OLT
Michał Tusk (syn premiera) pracował jako PR-owiec linii lotniczej OLT (należały do Amber Gold) i jednocześnie był dziennikarzem "Gazety Wyborczej" - podaje najnowszy tygodnik "Wprost". "Mamy prawo czuć się oszukani" - napisał w oświadczeniu szef "Gazety Wyborczej Trójmiasto".
Dziennikarze "Wprost" Michał Majewski i Sylwester Latkowski napisali, że Michał Tusk rozpoczął pracę PR-owca linii lotniczej należącej do Amber Gold jeszcze w czasie, gdy był dziennikarzem "Gazety Wyborczej Trójmiasto". Tygodnik podaje, że Tusk jako dziennikarz zadawał pytania dyrektorowi OLT Jarosławowi Frankowskiemu, na które potem sam pisał odpowiedzi, jako doradca tegoż dyrektora (tu znajdziesz ten wywiad). Pytany dziś przez "GW" o rozmowę z dyrektorem Frankowskim odpowiada: "Nie było tak, że ułożyłem wszystkie pytania. Dałem innemu dziennikarzowi swoje propozycje pytań, a on zredagował swoje i dołożył nowe wątki. Później przygotowałem propozycje odpowiedzi i wysłałem to do dyrektora Frankowskiego. Zdaję sobie sprawę z tego, że to może wyglądać nieprofesjonalnie, ale ostatecznym autorem był podpisany dziennikarz".
"Mamy prawo czuć się oszukani" - pisze Jan Grzechowiak, szef gdańskiej redakcji "Gazety Wyborczej Trójmiasto" i dalej tłumaczy: "Stanowczo zaprzeczam, jakoby Michał Tusk sam napisał pytania i odpowiedzi do wywiadu z dyrektorem OLT. Pomysłodawcą i autorem tekstu jest nasz redakcyjny ekspert od komunikacji i ówczesny przełożony Tuska Michał Jamroż. A opublikowana rozmowa to rzetelna analiza rynku krajowych przewozów lotniczych po wejściu OLT. Jaki był w tym udział Tuska? Zajmując się w redakcji transportem lotniczym, współuczestniczył w układaniu pytań i został zobowiązany do przekazania ich dyrektorowi linii Jarosławowi Frankowskiemu. Teraz dowiadujemy się, że nas oszukał i sam napisał odpowiedzi. Po siedmioletniej niemal idealnej współpracy z Michałem trudno mi w to uwierzyć. Albo więc dziennikarze »Wprost« zniekształcili jego wypowiedź, albo syn premiera, nasz niedawny kolega, kompletnie się pogubił. Ani przełożeni, ani nawet jego najbliżsi redakcyjni koledzy nie wiedzieli, że jeszcze przed kwietniowym pożegnaniem z »Gazetą« rozpoczął w marcu współpracę z OLT. Co prawda ostatnie jego teksty o lotnictwie ukazały się przed tym, ale i tak mamy prawo czuć się oszukani". "Michale, nie tak wyobrażałem sobie koniec Twojej przygody z »Gazetą«" - kończy Grzechowiak. (GK)
(12.08.2012)










