Kraskowski oskarżony o wykorzystanie materiałów z postępowania prokuratury
Do Sądu Rejonowego dla Warszawy Mokotowa wpłynął wczoraj akt oskarżenia przeciwko byłemu dziennikarzowi "Dziennika" (Axel Springer Polska) Leszkowi Kraskowskiemu. Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów zarzuca mu rozpowszechnianie bez zgody sądu materiałów z postępowania przygotowawczego w sprawie seksafery.
W styczniu ub.r. Kraskowski zamieścił w ”Dzienniku” (Axel Springer Polska) trzy teksty. Wykorzystał w nich, za zgodą Sądu Rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim, informacje z akt prokuratorskich w sprawie oszustw finansowych na szkodę członków Samoobrony. W tym czasie Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim prowadził sprawę przeciwko Andrzejowi Lepperowi i Stanisławowi Łyżwińskiemu o gwałt i wymuszanie oraz przyjmowanie korzyści o charakterze seksualnym. Rozprawa przed tym sądem toczyła się z wyłączeniem jawności. Reprezentujący Kraskowskiego adwokat Artur Wdowczyk sądzi, że oba sądy dysponowały tymi samymi aktami, z których skorzystał dziennikarz. – Przypuszczam, że na potrzeby obu spraw dokumenty zostały skopiowane. Niewykluczone, że pan Kraskowski skorzystał z informacji utajnionych przez sąd w Piotrkowie Trybunalskim, bo w sądzie w Tomaszowie Mazowieckim leżały te same dokumenty. Otrzymał jednak na to zgodę – podkreśla Wdowczyk. – Zgoda sądu dotyczyła jedynie kart dotyczących wątku finansowego wskazanych we wniosku, tymczasem dziennikarz wykorzystał w artykułach także te odnoszące się do wątku obyczajowego – przytacza uzasadnienie aktu oskarżenia przeciwko Kraskowskiemu Monika Lewandowska, rzeczniczka Prokuratury Okręgowej w Warszawie. – Zezwolenie na wgląd w akta sprawy nie jest też jednoznaczne z uprawnieniem do ich opublikowania przed ujawnieniem tych materiałów w toku postępowania sądowego. A dziennikarz nie wnosił o prawo do publikacji – dodaje. – Nie spodziewałem się, że znajdę w aktach dokumenty na temat przestępstw obyczajowych. Czy miałem jednak ich nie wykorzystać, jeśli sąd mi je udostępnił? – pyta Kraskowski. Dziwi go, że według prokuratury nie miał prawa publikować informacji z akt sprawy, skoro we wniosku do sądu napisał, że jest dziennikarzem. Jego adwokat uważa, że akt oskarżenia jest kuriozalny. – Formułując taki zarzut, prokuratura uderza w wolność słowa i standardy demokratycznego państwa. Chce karać dziennikarzy za to, że dobrze wykonują swój zawód – mówi Artur Wdowczyk. Zamierza poprosić Helsińską Fundację Praw Człowieka, by przyjrzała się sprawie. Kraskowskiemu grozi grzywna, ograniczenie lub pozbawienie wolności do dwóch lat. – Po raz pierwszy nie poszedłem na wybory. Nie identyfikuję się już z tym państwem – mówi Kraskowski.(MW, 08.07.2010)










