Dział: PRASA

Dodano: Czerwiec 14, 2010

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Leszek Kraskowski z zarzutem rozpowszechniania informacji ze śledztwa

Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów postawiła w piątek byłemu dziennikarzowi "Dziennika" (Axel Springer Polska) Leszkowi Kraskowskiemu zarzut rozpowszechniania bez zgody sądu materiałów z postępowania przygotowawczego.

Z art. 241 par. 1 kodeksu karnego grozi mu za to grzywna, ograniczenie lub pozbawienie wolności do dwóch lat. Chodzi o trzy teksty Kraskowskiego, opublikowane w "Dzienniku" w styczniu 2009 roku. Przy ich przygotowywaniu dziennikarz korzystał -- za zgodą Sądu Rejonowego w Tomaszowie Mazowieckim -- z akt prokuratorskich w sprawie oszustw finansowych na szkodę członków Samoobrony. W tym czasie Sąd Okręgowy w Piotrkowie Trybunalskim prowadził sprawę przeciwko Andrzejowi Lepperowi i Stanisławowi Łyżwińskiemu o gwałt i przyjmowanie korzyści seksualnych. Sprawa toczyła się za zamkniętymi drzwiami i dziennikarze nie mieli dostępu do akt. We wrześniu ub.r. Prokuratura Rejonowa Warszawa Mokotów postawiła Kraskowskiemu zarzut upowszechnienia informacji z tej tajnej rozprawy. Zawiadomienie o przestępstwie złożyła sędzia Sądu Okręgowego w Piotrkowie Trybunalskim. -- Wyjaśniłem, że miałem zgodę sądu w Tomaszowie Mazowieckim na wgląd do akt i ich kopiowanie. Sądziłem, że prokurator to sprawdzi i sprawa zostanie umorzona -- mówi Kraskowski. W piątek prokuratura postanowiła jednak tylko zmienić zarzut. Teraz uważa, że dziennikarz bezprawnie ujawnił informacje ze sprawy, którą prowadził sąd w Tomaszowie Mazowieckim. Adwokat Artur Wdowczyk, reprezentujący Kraskowskiego, przypuszcza, że akta na potrzeby obu spraw (o oszustwa i wykorzystywanie seksualne) zostały skopiowane i były wykorzystywane w obu sprawach. -- Niewykluczone, że pan Kraskowski skorzystał z informacji utajnionych przez sąd w Piotrkowie Trybunalskim, bo w sądzie w Tomaszowie Mazowieckim leżały te same dokumenty. Otrzymał jednak na to zgodę. Zarzut prokuratury jest kuriozalny -- komentuje Wdowczyk. Uważa też, że osoba, która złożyła pierwotne zawiadomienie o przestępstwie, powinna odpowiedzieć za niesłuszne oskarżenie. -- Dziennikarze karani są za to, że dobrze wykonują swój zawód i za zgodą sądu badają materiały źródłowe do publikacji -- mówi Wdowczyk. -- Pytałem prokuraturę, kto został pokrzywdzony przez moje teksty. Dowiedziałem się, że wymiar sprawiedliwości. Prokuratura była też zdania, że zgoda na zapoznanie się z aktami nie oznacza zgody na wykorzystywanie ich w publikacjach. A przecież jako dziennikarz nie czytałem ich w celach hobbystycznych -- mówi Kraskowski. Anna Wereszczyńska, zastępca prokuratora rejonowego Warszawa Mokotów, twierdzi, że o postawieniu zarzutu Kraskowskiemu zadecydował mocny materiał dowodowy. Nie chce jednak wyjaśnić, na czym polegają jego mocne strony. -- Śledztwo jeszcze trwa i nie wiadomo, jak się skończy. Tok rozumowania prokuratury będziemy mogli ujawnić dopiero w uzasadnieniu -- mówi Wereszczyńska. Kraskowski od 1 grudnia ub.r. prowadzi własną agencję Keja PR.

(MW, 14.06.2010)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.