Dziennikarze mediów publicznych uważają, że jest za wcześnie na bojkot (opinie)

(fot. Wojciech Artyniew/Press)

Podczas sobotnich marszów KOD nawoływano nie tylko do strajku, ale też bojkotu mediów publicznych. Ich pracownicy uważają, że na to jest jeszcze za wcześnie. - To wbijanie noża w plecy ludziom, którzy w gorszych warunkach chcą tworzyć uczciwe dziennikarstwo - mówi Jerzy Sosnowski z radiowej Trójki.

W sobotę w wielu miastach pod hasłem "Wolne media" odbyły się  manifestacje Komitetu Obrony Demokracji. W trakcie warszawskiej manifestacji Ewa Wanat, była redaktor naczelna Radia RDC, nawoływała do bojkotu mediów publicznych. "Nie dajcie się więcej gwałcić, nie dajcie sobie łamać kręgosłupów przez te wszystkie partie, które dochodziły do władzy i łamały niektórym dziennikarzom kręgosłupy" - mówiła, dodając: "Gdybyście wy wszyscy zastrajkowali i nie przyszli do pracy, wtedy by to wszystko inaczej wyglądało, niż im się to wydawało". Wanat apelowała również do ludzi kultury, polityków i ekspertów: "Przestańcie tam chodzić. Niech rozmawiają sami ze sobą". Wcześniej w serwisie Onet Autorzy deklarację zgodną z tym apelem złożyła dziennikarka Paulina Młynarska: "Z całą pewnością nie będę odwiedzała żadnego z programów w mediach publicznych".
Michał Chaciński, prowadzący "Tygodnik kulturalny" w TVP Kultura, uważa, że takie apele nie będą miały wpływu na jego program. - "Tygodnik kulturalny" nagrywany jest raz w tygodniu, w tym tygodniu jeszcze nie nagrywaliśmy, ale nie zauważyłem trudności z zapraszaniem gości, wątpię też, aby takie nastąpiły - mówi. Zaznacza jednak, że jego program jest nietypowy: - Trzeba pamiętać, że w "Tygodniku kulturalnym" pojawiają się najczęściej ci sami goście od wielu lat - wyjaśnia.
Ostrożniejsi są dziennikarze prowadzący rozmowy polityczne. - Za wcześnie, żeby zobaczyć efekt sobotnich apeli. Dziś trudno ocenić, czy będą one miały jakiś wpływ na moich gości - mówi Marcin Zaborski, prowadzący "Salon polityczny Trójki" w Programie III Polskiego Radia.
- Na razie nie zauważyłem żadnego bojkotu. Wszystko zależy od tego, jaka będzie skala zmian - mówi Jan Ordyński, który w TVP Info prowadzi "Rozmowę dnia".
- Nie podoba mi się nawoływanie do bojkotu - mówi natomiast Jerzy Sosnowski, prowadzący "Salon Trójki" i szef związku zawodowego w Programie III Polskiego Radia. - Na manifestacji można powiedzieć dużo więcej. Z całym szacunkiem dla pani Wanat, ale ona nie zdaje sobie sprawy, ile osób tu pracuje od dawna i chce dalej tworzyć uczciwe dziennikarstwo. To wbijanie noża w plecy ludziom, którzy w gorszych warunkach chcą tworzyć uczciwe dziennikarstwo. Takie hasła może będą na miejscu za kilka tygodni, ale w tej sytuacji są nie na miejscu - uważa Sosnowski.
Medioznawca prof. Wiesław Godzic uważa, że takie apele mogą uderzyć w zwykłych dziennikarzy. - Wiemy, że robi się zamach na media publiczne, ale w tej sytuacji może to ugodzić nie w te osoby, co do których kierowany jest protest - uważa Godzic. Medioznawca zauważa, że tego typu bojkoty z reguły nie są skuteczne.
Sama Ewa Wanat wątpi, aby jej apel odniósł skutek. - Powiedziałam, co myślę i tyle. To jest taki rodzaj przyzwyczajenia pracowników. Do mediów publicznych przychodzą nowe ekipy, które mają nowe wytyczne i w mniejszy lub większy sposób na nie wpływają od ponad 20 lat. Ja się nie dziwię, że ludzie, którzy w mediach publicznych pracują, próbują to w jakiś sposób sobie racjonalizować i przeczekać kolejną zmianę władzy - mówi Wanat.

(JM, 12.01.2016)