Dział: RADIO

Dodano: Styczeń 03, 2016

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Jerzy Sosnowski, szef publicystyki w radiowej Trójce: "Z góry wycofuję się z tego wyścigu"

"Kończy się rok i kończą się wolne media. Dla mnie to problem raczej sentymentalny, nie zaś finansowy (jak chcieliby zapewne moi wrogowie), ale przykro będzie patrzeć, jak coś, co się współtworzyło nieprzerwanie przez sześć, a z przerwą przez piętnaście lat, zostanie zniszczone. Mam na myśli Trójkę." - napisał na blogu Jerzy Sosnowski, kierownik publicystyki w radiowej Trójce.

Jerzy Sosnowski zamieścił wpis 30 grudnia 2015 po uchwaleniu przez Sejm nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji. W sylwestra została ona przyjęta przez Senat.
Zamieszczamy fragmenty jego wpisu:
Oglądałem nocną debatę nad nową ustawą. Powiedzmy sobie od razu, że o istnieniu radia pamiętał raptem jeden poseł dyskutant. Dostajemy zatem rykoszetem. Telewizji Polskiej bronić nie będę, z wyjątkiem TVP Kultura, ma się rozumieć. Od dawna telewizor służy mi nieomal wyłącznie do oglądania Ligi Mistrzów i ewentualnie jakichś pojedynczych filmów. Niemniej kłucie w oczy Tomaszem Lisem wydaje mi się nieuczciwe, jeśli się nie wspomina, że w tej samej telewizji można oglądać Jana Pospieszalskiego. Zostawiam na boku wątpliwość, czy tym zestawieniem nie robię jednak przesadnej uprzejmości p. Pospieszalskiemu. Chodzi o to, że to był klasyczny system rowerowych „żabek”: jeśli sam nie umiesz zachować balansu, to dokręcasz jedno kółko lewe, jedno prawe, i jakoś jedziesz środkiem.
W Trójce przyjęliśmy inną zasadę: właśnie balansu. Unikamy radykalizmów (radykalna audycja nadawana jest raz w miesiącu nocą – to „Trójka Na Poważnie” Wojciecha Reszczyńskiego, w moim poczuciu niewyczerpane źródło przykładów na ryzykowne igraszki z etyką dziennikarską). Mamy wypośrodkowane audycje informacyjne i publicystyczne. Wśród komentatorów zasiadali przez wszystkie te lata ludzie z rozmaitych opcji politycznych; Beata Michniewicz prowadzi swoje dialogi z politykami w taki sposób, że co chwila oburzeni są to jedni słuchacze, to drudzy, i nikt z Was nie wie tak naprawdę, na kogo Beata głosuje (wiemy to w Trójce i w związku z tym narzekania jednych słuchaczy bawią nas bardziej, niż drugich). W audycjach publicystycznych przyjęliśmy zasadę, że jeśli jakiś głos gościa brzmi zbyt stanowczo, to zaznaczamy zaraz, że nie jest to jedyny możliwy pogląd na sprawę – wyłączywszy kilka kwestii całkowicie fundamentalnych. Nawet znajomi o poglądach zgoła przeciwnych do moich, przyznają, że nie uprawiamy propagandy. Nie mówiąc o powtarzających się pochwałach z European Broadcasting Union, że Polskie Radio jest wzorcowym radiem misyjnym w Europie. Choć, nawiasem mówiąc, chronicznie niedofinansowanym.

(...)
Ekipa, która wygrała wybory (i tym tłumaczy wszystkie swoje posunięcia, doprawdy, nie martwiąc się jak dotąd o swój wizerunek, co jakoś uprawdopodabnia wariant numer trzy…), poza programem, głoszonym w okresie kampanii wyborczej, ma wyraźnie pewną filozofię języka. Tę już jakiś czas temu starałem się opisać. Jest to świat na opak. Nie można zatem obozowi rządzącemu odmówić konsekwencji. W tym przypadku: niezależność mediów wzmacnia się przez najsilniejsze możliwe powiązanie ich władz z rządem (nota bene Prezes Radiokomitetu miał w czasach PRL, jeśli mnie pamięć nie zawodzi, rangę ministra). Ikoną niezależnego dziennikarza jest moja była studentka, która po latach uprawiania niezależnego podobno dziennikarstwa została, jak gdyby nigdy nic, posłanką z listy PiS. Wzorcowo rzetelną rozgłośnią radiową okazuje się stacja, która – przyznaję, cytuję z pamięci – pewną debatę sejmową relacjonowała tak: „w dyskusji głos zabrał premier Tusk, ale mówił to co zawsze, więc nie będziemy tracić państwa czasu. Po nim głos zabrał pan prezes Jarosław Kaczyński, posłuchajmy jego wystąpienia” (nadano je w całości). Wzorcowym publicystą okazuje się mój kolega ze studiów, od lat zapadający się coraz głębiej w język knajacki (choć wiem, że potrafi mówić poprawnie), oraz redaktor naczelny pewnego tygodnika, który na przykład w niesławnej audycji Trójka Po Trzeciej do dyskusji o umiejscowieniu krzyża na Krakowskim Przedmieściu zaprosił dwóch kolegów ze swojej redakcji i ks. Małkowskiego. I w tym gronie przez godzinę lżono ludzi, którzy nie zgadzaliby się z dyskutantami, nie rozróżniając zresztą cywilizowanych oponentów od hołoty, sikającej (jakoby) na znicze.
No więc jeśli wspominani propagandyści mają być symbolami rzetelnego i obiektywnego dziennikarstwa, to ja z góry wycofuję się z tego wyścigu. Wolę moje złe dziennikarstwo od takich zasług.
Cały wpis do przeczytania na blogu Jerzego Sosnowskiego.
 

(03.01.2016)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.