Zakazane związki. O związkach zawodowych w mediach
(fot. Pexels.com)
Bycie związkowcem w mediach to ciągłe stąpanie po krawędzi.
Jeśli w wyszukiwarkę Google wpisze się: „związki zawodowe w »Tygodniku Powszechnym«”, to pierwsza odpowiedź przygotowana przez sztuczną inteligencję brzmi: „W kontekście »Tygodnika Powszechnego« związki zawodowe nie są bezpośrednio kojarzone z samą redakcją czy wydawaniem pisma”. I dalej AI pisze, że jest to pismo prywatne, wydawane przez fundację. Dlatego tak ciekawym newsem była informacja z końca czerwca 2025 roku, podana przez Press.pl: „W »Tygodniku Powszechnym« powstał związek zawodowy. Jego założyciele zapewniają, że do organizacji przystąpiła ponad połowa z blisko 50 osób pracujących w spółce”.
Pracownicy „TP” nie chcą jednak rozmawiać o związku. Nawet gdy obiecuję rozmowę off the record. „Nie jestem jeszcze ujawnionym członkiem” – tłumaczy mi odmowę jedna z osób. I gorący kartofel rozmowy chce przerzucić do innej osoby, obiecując kontakt do niej. Jednak milknie. Kilka kolejnych osób z „Tygodnika” także milczy, gdy pytam o przyczyny powstania związku. Jedynie były dziennikarz „TP” uchyla rąbka tajemnicy: „Związek powstał, bo zespół czuł się po ostatnich zmianach właścicielskich odsuwany na boczny tor i nie miał wiele do powiedzenia. Podobno nie czuli, że mają wpływ na kierunek, w którym zmierza pismo. A związek przecież powstaje, by ludzie mieli poczucie, że firma, w której pracują, jest także ich firmą” – tłumaczy, zastrzegając anonimowość. W grudniu 2024 roku „Tygodnik Powszechny” poinformował o nowym inwestorze – funduszu Vesper Investment z siedzibą w Luksemburgu, który objął 38 proc. udziałów w Tygodnik Powszechny sp. z o.o.
Na pytania zadane e-mailem odpowiedziało mi Prezydium Związku Zawodowego Inicjatywa Pracownicza przy Tygodniku Powszechnym. „Związek powstał by chronić interesy osób pracujących dla spółki, i by poprawić relacje pracowników z Zarządem”. Autorzy negują, jakoby zmiany właścicielskie miały wpływ na jego powstanie. „Związek powstał teraz, bo teraz się do tego ruchu zmobilizowaliśmy i teraz pojawili się chętni” – piszą Grzegorz Bogdał, Anna Goc, Monika Ochędowska i Przemysław Wilczyński z „TP”.
Spytałem też o związki zawodowe zarząd „TP”, czyli Piotra Mucharskiego, Jacka Ślusarczyka i Edytę Płachtę, ale nie otrzymałem od nich żadnej odpowiedzi.
DŁUGA WALKA
Związek w „TP” na razie tkwi w inkubatorze. Są jednak takie związki zawodowe w mediach, które już raczkują, a nawet chodzą. Związki w Wydawnictwie Bauer i AKPA Polska Press ogłosiły spór zbiorowy pracowników z kierownictwem firmy w marcu 2024 roku. Po przejściu długich procedur i nieudanych mediacji doszło do dwugodzinnego strajku ostrzegawczego. Tyle maksymalnie może trwać. – Wzięło w nim udział około stu osób. To był sukces. Byliśmy tym ogromnie poruszeni, w końcu zorganizowaliśmy pierwszy taki strajk w mediach w Polsce po 1989 roku – zaznacza Anita Zuchora z prezydium związku zawodowego Inicjatywa Pracownicza.
Sto osób to prawie jedna czwarta załogi wydawnictwa. Do dużej jadalni i holu przyszło ok. 60 osób, głównie w koszulkach związkowych. Kolejnych ok. 40 pracowników, którzy pracowali online, w firmowych Teamsach wpisywało: „Biorę udział w strajku ostrzegawczym”. Zuchora sądzi, że tak duża frekwencja była zasługą ich uniwersalnych postulatów. – Jeśli walczymy o fundusz świadczeń socjalnych i podwyżki, to raczej wszyscy pracownicy, bez względu na to, czy się angażują, czy nie, popierają takie postulaty – uważa.
W czasie tych dwóch godzin mieli serię wystąpień. Przemawiał m.in. Krzysztof Bobiński – emerytowany dziennikarz, działacz społeczny, członek zarządu Towarzystwa Dziennikarskiego. Mówił, że takie działania w mediach to nie tylko element walki o standardy pracy w firmie, ale też coś, co ma znaczenie dla jakości i sytuacji mediów w Polsce, co się przekłada na demokrację.
Po strajku ostrzegawczym mediacje z zarządami Bauer i AKPA nie dały rezultatów. W październiku ub.r. związki ogłosiły więc referendum strajkowe. W maju tego roku spór się zakończył. Artur Kosiński z prezydium związku zawodowego ogłosił, że obie firmy spełniły wszystkie ich postulaty, choć zaznaczył, że wynegocjowane podwyżki „nie były (…) satysfakcjonujące”.
Bauer i AKPA postanowiły uzgodnić siatkę stanowisk i płac ze związkami zawodowymi do końca tego roku. Ruszają też Zakładowe Fundusze Świadczeń Socjalnych, w każdej z firm odrębne. Ich regulamin ustalono ze związkami. – Walka była długa, ale warta tego efektu – uważa Zuchora.
W grudniu ub.r. została wybrana na Człowieka Roku w wewnętrznym konkursie pracowników Wydawnictwa Bauer.
FRUSTRACJA I DETERMINACJA
Związek w Bauerze powstał w styczniu 2023 roku. – W czasie pandemii dostaliśmy bardzo niewielkie podwyżki, a jednocześnie sporo osób zostało zwolnionych. Przedtem podwyżek nie było od lat. Kiedy zarząd chwalił się swoimi osiągnięciami, słyszeliśmy, jak jest fantastycznie, co potwierdzały 100-milionowe zyski firmy. Kiedy była mowa o sytuacji pracowników, dowiadywaliśmy się, że jest bardzo źle i trzeba zwolnić kolejne 20 osób. Nasza frustracja rosła, aż w końcu postanowiliśmy zabrać głos – Zuchora tłumaczy powody powstania związku.
Zakładali go w konspiracji – najpierw zmówiło się dziesięć zaufanych osób, czyli wymagane minimum. – Organizowaliśmy się w tajemnicy. Było napięcie – wspomina Zuchora. Gdy związek został już oficjalnie wpisany do rejestru, a związkowcy podali informację o tym do wiadomości zarządu, odetchnęli z ulgą – już byli prawnie chronieni.
Wykorzystali też to, że są jednym z oddziałów dużej firmy. Skontaktowali się z radą pracowniczą Bauera w Hamburgu oraz organizacjami dziennikarskimi w Wielkiej Brytanii. Ich działania opisały nie tylko branżowe media w Polsce, ale nawet w Wielkiej Brytanii. A przedstawiciele rady pracowniczej w centrali Bauera, niemieckich związków oraz organizacji dziennikarskich napisali list do zarządu wydawnictwa w Warszawie, popierając postulaty Polaków.
Jednak według Zuchory największym ich atutem były... banery. Zgodnie z prawem związki mogą informować o sporze zbiorowym. Wywiesili swoje banery na palarni, na lekkim wzniesieniu. Widzieli je nie tylko wchodzący do wydawnictwa, ale też przechodnie. „Mamy dość”, „Żądamy podwyżek”, „Dobra prasa – niska płaca” – napisali. Banery wisiały prawie dziesięć miesięcy.
W tym czasie relacje między zarządem a związkiem ewoluowały. W końcu nauczyli się ze sobą komunikować. Wspólnie przygotowali regulamin funduszu świadczeń socjalnych, działa komisja, która będzie przygotowywała siatkę płac.
Jak silna jest obecnie pozycja związku w wydawnictwie? – Nie jest tak, że jak związek wpadnie na jakiś pomysł, to pracodawca zaraz go spełni. Ta relacja będzie zawsze trudna, grunt, by się dogadywać w miarę cywilizowany sposób i zgodnie z prawem – podkreśla Zuchora.
Obecnie związek liczy ok. 170 członków. Swoją działalnością obejmują też powoli radio RMF FM, które także należy do Bauera.
IM WIĘKSZA FIRMA, TYM GORZEJ
Piotr Szumlewicz, lider związku zawodowego Związkowa Alternatywa, zna dobrze sytuację związków zawodowych w mediach, gdyż sam pracował już w kilku redakcjach, między innymi w TVP i Superstacji, „Gazecie Wyborczej” oraz w portalu Lewica.pl.
W TVN pomagał zakładać związki zawodowe, a w Resecie Obywatelskim prowadzi program „Czas na związki”.
Szumlewicz twierdzi, że problemem w mediach jest niska jakość dialogu – związki nie są mile widziane. – A jeśli się pojawiają, to pracodawca często tylko pozoruje działania. Na przykład powołuje pełnomocnika ds. dialogu ze związkami, a ten stwierdza, że taki i taki temat rozmów jest poza jego kompetencjami.
A problemów do rozwiązania z udziałem związków jest sporo. W mediach szefowie nie chcą wprowadzić systemowych podwyżek, a te indywidualne są utajniane. – Media nie lubią jawności w płacach i będą miały problem z ograniczeniem nierówności między płciami, co narzuca dyrektywa UE – uważa Szumlewicz.
Śmieciówki to kolejna gangrena, która toczy od lat tę branżę. – Gdy zaś jest normalny etat, to często istnieje poważny problem z liczeniem nadgodzin – wymienia Szumlewicz.
Problemem jest w ogóle ewidencja czasu pracy, czas wolny między dniami pracy, brak transparentności w awansach, dyskryminacja i mobbing.
Według Szumlewicza na Zachodzie większość gospodarek obejmują branżowe układy zbiorowe – na tym samym stanowisku funkcjonują w miarę porównywalne wynagrodzenia. – W Polsce żadna korporacja medialna się na to nie zgadza – podkreśla.
Z kolei gdy pracownik, którego prawa są łamane, chce iść do sądu, korporacje najpierw go do tego zniechęcają, strasząc armią prawników. A kiedy ten jest zdeterminowany, pójdzie do sądu i na horyzoncie już widać jego zwycięstwo, to firma oferuje mu hojną ugodę. Szumlewicz twierdzi, że nawet z wypłatami do 150–200 tys. zł. Za to z klauzulami o konieczności milczenia. Więc nic dziwnego, że pracownicy na to idą. Co z kolei zamyka usta ewentualnym krytykom, więc firma ma prawo ogłosić sukces, bo nie przegrała procesu. Efekt: patologia się utrzymuje.
Tak było z głośnymi zwolnieniami z Polska Press, gdy w czasach PiS firmę przejął Orlen – pracownicy zwalniani pod polityczną presją podpisywali porozumienie stron, bo było to dla nich korzystniejsze niż pójście na wieloletnie udry w sądzie.
TVN: ZWIĄZKI NIEMILE WIDZIANE
W TVN było kilka prób stworzenia związków zawodowych, ale kadra zarządzająca firmy dawała odczuć pracownikom, iż „nie będzie to mile widziane”. – Teraz związek działa prężnie, co nie znaczy, że ma łatwo – zaznacza Piotr Szumlewicz.
Związek Zawodowy Pracowników TVN powstał w 2021 roku, po 26 latach działania firmy. – Założyliśmy go, bo zmieniła się władza w firmie – pojawili się Amerykanie. Stwierdziliśmy, że to dobra okazja. Bo dla Amerykanów ważny jest PR – wspomina Tomasz Ozimkiewicz, przewodniczący związku.
Ozimkiewicz potwierdza słowa Szumlewicza: – Słyszałem, że wcześniej, gdy ktoś w TVN miał zamiar założenia związku, to na drugi dzień nie działa mu karta do budynku stacji.
Dlatego Ozimkiewicz rozpoczął działania w gronie zaufanych osób. Początkowo, gdy namawiał pracowników do zapisywania się do związku, czasem słyszał: „Jeśli za miesiąc nadal będziesz tutaj pracował, to się zapiszę”. Zebrał dwudziestu chętnych, założyli związek na numer KRS Alternatywy Związkowej – tak było szybciej i łatwiej. Wysłali do zarządu pismo powiadamiające i już ludzie byli chronieni. Nagłośnili swoje powstanie w mediach hasłem: „Wolne związki w wolnych mediach”.
Pracował dalej, więc kolejni chętni się zapisywali. Teraz związek liczy ok. 200 członków – przy ponad 2,4 tys. pracowników.
Spraw do załatwienia mieli po pachy. W ostatnich latach związek szczególnie mocno walczył o inflacyjną podwyżkę wynagrodzeń. Związek chciał 17 proc. podwyżki dla pracowników. Firma przyznała 8,9 proc. w 2023 roku oraz 3,7 proc. w 2022 roku. Za to w kolejnym roku pracownicy dostali 5 proc. podwyżki – czyli nieco powyżej inflacji.
Ozimkiewicz chwali, że teraz już co roku jest przegląd wynagrodzeń w firmie. Zniwelowano też dysproporcje w zarobkach między płciami – jako dyskryminujące traktuje się takie, gdy różnice są większe niż 15 proc.
Gdy pod koniec ubiegłego roku księgowość TVN wyliczyła, kto wśród operatorów ma najwięcej nadgodzin, to wysłała im informacje, że do końca roku mają już nie świadczyć pracy. – Pod naszą presją firma się z tego wycofała. Ozimkiewicz dodaje, że po mandatach wystawionych przez Państwową Inspekcję Pracy pracownice kadr „opamiętały się”.
Szef związku w TVN informuje, że dawniej w wielu działach stacji nie płacono za nadgodziny, a także za pracę w nocy, nie pilnowano okresu odpoczynku po pracy ani długości dyżurów. – Obecnie po ośmiu godzinach pracy już są liczone nadgodziny. Te rzeczy, które wynikają z kodeksu, są już teraz przestrzegane – mówi. Choć narzeka, że pracownik, który chciałby dostać wynagrodzenie za zaległe nadgodziny, musiałby pozwać firmę do sądu, bo sprawa przedawnia się po trzech latach. – Nikt do sądu nie poszedł – zaznacza Ozimkiewicz.
Wcześniej na sprawę w sądzie decydowali się tylko najbardziej zdeterminowani, i to już po utracie pracy. Robert Jałocha – reporter TVN w latach 2010–2020 – nie dostał świadectwa pracy, bo firma twierdziła, że był jedynie wykonawcą umowy o dzieło. Sąd zajął się sprawą na wniosek Państwowej Inspekcji Pracy w 2021 roku. Jałocha wygrał w listopadzie 2022 roku.
Zapytaliśmy Okręgowy Inspektorat Pracy w Warszawie o mandaty nakładane przez PIP na TVN po sześciu kontrolach w ostatnich dwóch latach. Wydano 36 zaleceń pokontrolnych, ale PIP o szczegółach nie informuje. Maksymalnie mandat może wynieść 2 tys. zł.
Przewodniczący związku ma pretensje, że zarząd TVN nie zaprosił związkowców na rozmowy: – Nigdy się z nami nie spotkali. Wyznaczyli pełnomocniczkę ds. kontaktu ze związkami.
Związek chciałby też dostępu do wewnętrznej poczty TVN i do strony WWW, by móc informować pracowników o swoich działaniach. – Co do strony, to zaproponowali nam umowę, w której napisali, że mogą cenzurować to, co napiszemy. Nie zgodziliśmy się na to. Użycie zaś maili pracowników bez uzgodnienia z pracodawcą będzie pewnie skutkowało pozwem wobec związku albo mnie i zapewne zgłoszeniem do RODO – przewiduje Ozimkiewicz.
Ozimkiewicz wylicza też inne problemy: firma powinna płacić podstawę pensji w wysokości co najmniej pensji minimalnej, bez uwzględnienia honorariów – a tak nie robi, tylko je wlicza. No i chcieliby, żeby firma skróciła z 12 do 4 miesięcy okres rozliczeniowy nadgodzin.
Zadaliśmy biuru prasowemu TVN 14 pytań dotyczących związków, a stacja odpowiedziała jednym zdaniem: „Potwierdzamy, że w TVN S.A. funkcjonuje związek zawodowy, z którym współpraca realizowana jest zgodnie ze wszystkimi procedurami i wymaganiami, dotychczasową relację uznajemy za bardzo dobrą i konstruktywną”.
Innego zdania są pracownicy. Potwierdzają opisane przez szefa związku problemy i puentują: – Ludzie bali się zapisywać do związku. To, że on powstał, to cud.
POLSAT W OGÓLE BEZ ZWIĄZKÓW
W konkurencyjnej Telewizji Polsat sytuacja jest znacznie trudniejsza. Nie ma żadnego związku.
– Nie było u nas związków, nie ma i chyba nigdy nie będzie. Szansa jest tylko, gdy biznes przejmą młodzi i w mętliku zmian komuś uda się zarejestrować związki – mówi mój rozmówca, wieloletni pracownik Polsatu na wysokim stanowisku.
Opowiada historię sprzed wielu lat, gdy na spotkaniu w pobliżu gabinetu Zygmunta Solorza jeden ze znanych dziennikarzy stacji rzucił, że może warto założyć związek zawodowy. Menedżer przymknął drzwi i rzucił szybko: „Nawet nie wymawiaj tych słów”.
Piotr Szumlewicz twierdzi, że słyszał o zapisach w umowach o pracę, które utrudniały zakładanie związków zawodowych, ale nigdy ich nie widział, więc nie może tego potwierdzić. Były pracownik Polsatu twierdzi, że takowe miał. Podsyła cytaty z umowy. „Informacja o warunkach zatrudnienia w Telewizji Polsat Sp. z.o.o” w pkt. 5 pt. „Układ zbiorowy pracy” zapisano: „W Telewizji Polsat Sp. z o.o. nie obejmuje układ zbiorowy pracy”. – Gdy zapytałem w kadrach, po co to, odpowiedzieli mi, że jeśli założymy związki, to nas wszystkich zwolnią. „Nie ma związków ani nie będzie”, mówiły – dziennikarz opisuje sytuację sprzed sześciu lat.
Tymczasem taki zapis oznaczał tylko, że układu zbiorowego pracy, jaki w imieniu pracowników mogłyby z firmą podpisać związki, w Polsacie nie było, więc warunki pracy regulowane są na podstawie innych przepisów, np. Kodeksu pracy.
Rzecznik prasowy Telewizji Polsat Tomasz Matwiejczuk zaprzecza, by w umowach z ich pracownikami były zapisy utrudniające zakładanie związków lub tego zakazujące. – Ale jeśli prawdą jest, że właściciel i redaktor naczelny „Press” chce panu narzucić taki zapis w pańskiej umowie, to z chęcią pomożemy to nagłośnić – odpowiedział.
Gdy w 2021 roku związek zawodowy powstał w TVN, Szumlewicz zapowiadał kłopoty z tworzeniem takowego w Polsacie. „Bo jest tam sporo umów śmieciowych” – tłumaczył.
Cztery lata później twierdzi, że są osoby, które nadal myślą o założeniu związku zawodowego w Polsacie.
W Polsacie słyszę od jednego ze swoich rozmówców – obecnego pracownika – że nie dostał podwyżki przez... 18 lat. Ale zdanie później dodaje, że i tak ma wysoką pensję.
Pytam rzecznika Polsatu, dlaczego dotychczas nie powstały w tej telewizji związki. „To domena pracowników, a nie pracodawców” – tłumaczy mi Tomasz Matwiejczuk. Dodaje, że w Polsce do związków – według danych GUS za 2022 rok – należało 1,4 mln osób. „To znaczy, że jakieś 27 mln dorosłych Polaków nie należy” – podkreśla.
Matwiejczuk nie ma racji – pracujących w 2022 roku było według GUS jedynie 11 mln, a według GUS-owskiego badania BAEL na koniec grudnia 2022 roku – 17,3 mln. Reszta to niepracujący, emeryci, renciści, uczniowie, studenci itd. A wśród pracujących trzeba by jeszcze odliczyć właścicieli i kadrę zarządzającą – tych związki zawodowe nie zrzeszają.
W Polsce obecnie działa 11 656 związków, głównie zakładowych.
W 2023 roku Telewizja Polsat zatrudniała ponad 500 osób, a cały Polsat Cyfrowy – prawie 8 tys.
TVP – DZIEWIĘĆ ZWIĄZKÓW
Dokładnie na przeciwległym biegunie wobec Polsatu jest uzwiązkowienie TVP. Według kilku naszych rozmówców niedawno miało tam działać nawet 20 związków zawodowych. Tymczasem biuro prasowe TVP informuje, że obecnie jest ich dziewięć. Najliczniejsze są Komisja Zakładowa NSZZ „Solidarność” TVP SA (632 członków), Rada Zakładowa TVP SA MZZPRiTV (205 członków) oraz ZZPTiT TVP SA WIZJA (432 członków). Do związków w TVP należy 1496 pracowników, co stanowi aż 48,4 proc. załogi.
– Publiczne media są totalnie antywzorcem bycia związkowcem. Niektóre związki w nich są zblatowane z jedną lub drugą władzą – opisuje ten ewenement Szumlewicz. Dodaje też patologie z tego obszaru: – Zatrudniają tam ludzi podnajmowanych przez firmy prowadzone przez pracowników TVP. Te firmy z kolei dają pracownikom... umowy śmieciowe. W TVP nadal brak etatów, a jeśli są, to takie z minimalną płacą plus dziwne konstrukcje wynagradzania kilkuskładnikowego – dodaje Szumlewicz.
Gdy TVP wreszcie rozpoczęła prace nad zmianami w regulaminie wynagradzania pracowników, dwa związki: OPZZ i Wizja, sprzeciwiły się proponowanym zmianom.
AGORA: NEGOCJACJE Z ZARZĄDEM LUBIĄ CISZĘ
Poza telewizjami sytuacja związków w mediach wydaje się lepsza. Nieznacznie. W Agorze – która przez lata uchodziła za nie najlepszego pracodawcę – związek powstał bardzo wcześnie jak na polskie realia – w 2012 roku. Dlaczego? – Pojawiły się pogłoski, że może dojść do zwolnień grupowych. A jeśli w wydawnictwie nie ma związku, to pracodawca przychodzi i zwalnia dowolnie – tłumaczy Natalia Mazur, obecna przewodnicząca związku NSZZ „Solidarność”.
Do niedawna w Agorze istniały trzy związki zawodowe. Oprócz „Solidarności” także Organizacja Zakładowa Ogólnopolskiego Związku Zawodowego „Inicjatywa Pracownicza” przy Agora SA oraz Związek Zawodowy „Komitet Obrony Gazety Wyborczej”.
Niedawno zarząd Agory ogłosił, iż po zmianach strukturalnych w koncernie – podział na cztery firmy – oraz zwolnieniach grupowych ostał się tylko jeden – wspomniana „Solidarność”. – Przetrwaliśmy te turbulencje – przyznaje Mazur.
Inicjatywa Pracownicza przestała istnieć, bo – jak tłumaczy jeden z jej byłych członków – wszyscy, którzy w niej działali, już nie pracują w firmie. – Komitetu Obrony „GW” zarząd zaś nie uznaje – mówi nam jedna z dziennikarek „GW”. Biuro prasowe Agory o dwóch związkach, które zdaniem zarządu zniknęły: „Nie przeprowadziły wymaganych procedur, dlatego utraciły możliwość funkcjonowania w strukturach Grupy Agora”.
„Solidarność” ma kanciapę związkową – to wielka rzadkość w mediach. Jest też jeden etat związkowy i stać ich na dobrego prawnika. Nie chcą ujawnić, ilu mają członków. Podają, że między 150 a 500. Jeśli przekroczą tę drugą liczbę, to będą mogli zatrudnić drugą osobę na etat. Podkreślają, że współpracownicy i ludzie pracujący na B2B też mogą należeć do związków zawodowych.
Związek ma sporo pracy, bo Agora w ostatnich latach regularnie dokonuje zwolnień grupowych. W ub.r. pozbyła się ok. 180 osób, w tym roku likwiduje poligrafię i 49 kolejnych pracowników będzie musiało odejść.
Z wypowiedzi naszych rozmówców – ludzi związku, pracowników obecnych i byłych Agory, oraz działaczy z innych mediów – wynika, że NSZZ „Solidarność” jest w tym koncernie silny. – Wiele spraw udaje nam się załatwić z pracodawcami bez uciekania się do sporu zbiorowego. Zawsze udaje się nam wynegocjować dobre warunki dla zwalnianych pracowników. Nigdy nie dostają gołej odprawy ustawowej, zawsze coś więcej – przekonuje Mazur. Na Facebooku związku czytamy na przykład „Osoby z poligrafii, zwalniane, mogą liczyć – oprócz ustawowych benefitów – także na wynegocjowane przez związki odprawy”. Wysokość? Od 8,2 tys. zł (do dziesięciu lat pracy) do ponad 33 tys. zł (w przypadku ponad 30 lat stażu). Do tego premia frekwencyjna (8,2 tys.), świadczenie szkoleniowe (3 tys. zł), a także świadczenia niepieniężne, np. opieka medyczna i wsparcie psychologiczne. To tylko najważniejsze punkty – liczba benefitów jest dłuższa. – A my na Facebooku podajemy tylko minimum informacji. Negocjacje z zarządem lubią ciszę. Dla dobra pracowników więcej przykładów nie podam – tłumaczy Mazur.
Dziennikarka „GW” na offie potwierdza: – Ten dialog związku z zarządem wymaga ciszy.
Byli i obecni pracownicy Agory dodają: warunki, jakie uzyskiwali zwalniani wcześniej, również były bardzo satysfakcjonujące. – Godne odprawy, znacznie powyżej tego, co gwarantują ustawowe przepisy – twierdzi była dziennikarka, która w ostatnich latach odeszła z „GW”. – Wypracowali wzorcowe wręcz warunki. Przedstawiciele wszystkich trzech związków działali w zespołach negocjacyjnych. Razem byliśmy silniejsi – mówi inny były pracownik Agory, były związkowiec.
RASP: NIE JEST ŹLE
W RASP sytuacja też wydaje się poprawna – działają trzy związki. Najliczniejszy, ale najmłodszy – Inicjatywa Pracownicza – liczy ledwo 80 członków, niewiele jak na 1,6 tys. osób w koncernie. Jednak Marcin Terlik z Inicjatywy mimo to chwali się sukcesami – udało im się m.in. załatwić nowy regulamin wynagradzania, wynegocjować ujawnione widełki płacowe oraz zasadę, że będą negocjowane co roku ze związkami, opracować nową politykę antymobbingową, wypracowano też korzystne warunki zwolnień grupowych – trzy, pięć lub siedem pensji miesięcznych zamiast gwarantowanych w ustawie jednej, dwóch lub trzech.
Oprócz tego interweniują w indywidualnych sprawach, nie tylko swoich członków, a w 2022 roku załatwili dodatki inflacyjne – jednorazowe zastrzyki dla mniej zarabiających.
Nie udało im się jednak ograniczyć zwolnień grupowych, a wzrost widełek płacowych był niższy, niż proponowali. Zarząd z nimi rozmawia, choć „różnie to bywa”. – Chciałbym, aby nasze postulaty spotykały z większym zrozumieniem, ale nie jest źle – deklaruje Terlik.
OKO.PRESS: INNA PLANETA
Ostatni akapit tego artykułu miał być poświęcony związkowi zawodowemu w portalu OKO.press. Opisałem, że powstał z inicjatywy byłego naczelnego, że teraz szefuje mu Miłada Jędrysik, która podkreśla, że decyzje w związku podejmują kolektywnie, a z szefostwem współpracuje im się doskonale. Mają tak dobry kontakt, że Jędrysik śmieje się, iż pisze do Toko Okazaki Pindur – członkini zarządu fundacji – której musi wysłać w imieniu związku oficjalne pisma. „Szanowna Toko…”. – Muszę ją poinformować o liczbie członków związku, ona zaś mi uprzejmie i oficjalnie odpisuje w podobny sposób – dodaje Jędrysik.
Dalsze informacje na temat dobrej sytuacji związków w OKO.press skrócił mi naczelny „Press”, uzasadniając to moim konfliktem interesów – jestem nie tylko autorem tego tekstu, ale też stałym współpracownikiem OKO.press.
Na koniec pytam więc Anitę Zuchorę z Bauera, matkę chrzestną sukcesu tamtejszego związku, co by radziła koleżankom i kolegom z innych mediów, w których związków nie ma lub są słabe.
– Nie dostaniemy niczego w prezencie. Dlatego musimy walczyć o przestrzeganie praw pracowniczych i najlepiej robić to razem, bo wtedy jesteśmy silniejsi – mówi.
Sprawdzając ten tekst przed drukiem, wpisuję ponownie w Google frazę „związki zawodowe w »Tygodniku Powszechnym«”. I widzę, że sztuczna inteligencja szybko się uczy, bo kilka dni po pierwszym sprawdzeniu teraz pisze już co innego: „W »Tygodniku Powszechnym« istnieje zakładowa organizacja związkowa, która reprezentuje interesy pracowników gazety. Związki zawodowe w tego typu instytucjach pełnią kluczową rolę w obronie praw i interesów pracowników, a także mogą brać udział w negocjacjach z pracodawcą w sprawach dotyczących warunków pracy i płacy”.
***
Ten tekst Krzysztofa Boczka pochodzi z magazynu „Press” – wydanie nr 9-10/2025. Teraz udostępniliśmy go do przeczytania w całości dla najaktywniejszych Czytelników.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Krzysztof Boczek










