Dział: REKLAMA

Dodano: Listopad 05, 2014

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Media publiczne uznały spot za obsceniczny, branża reklamowa puka się w czoło (opinie)

W klipie aktorka Julia Kamińska jest polewana wodą w różnych sytuacjach.

Specjaliści od reklamy ostro krytykują tłumaczenia mediów publicznych, dlaczego odmówiły emisji spotu akcji ”Dość olewania – Obywatele decydują” Instytutu Spraw Obywatelskich (INSPRO). W Polskim Radiu i telewizji Polskiej uznano bowiem, że spot jest obsceniczny i wywołuje negatywne emocje.

W klipie aktorka Julia Kamińska jest polewana wodą w różnych sytuacjach, co ma obrazować olewanie obywateli przez polityków. INSPRO zgłosił spot do emisji w Polskim Radiu i Telewizji Polskiej w ramach bezpłatnego czasu antenowego przydzielanego organizacjom pożytku publicznego. Jednak działająca w radiu komisja ds. kampanii społecznych (tworzona przez przedstawicieli Polskiego Radia i organizacji pozarządowych) negatywnie zaopiniowała klip, a biuro koordynacji programowej spółki odmówiło emisji. W komisji zasiada Rafał Górski (prezes INSPRO), ale w tej sprawie nie mógł głosować.

Jak przekazał rzecznik prasowy Polskiego Radia Radosław Kazimierski, radio uznało, że merytoryczny sens kampanii jest ważny, ale użyto w niej ”wulgaryzujących środków wyrazu, co powoduje jej obsceniczny charakter”. ”Oparcie całego, z definicji informacyjnego przekazu, na sformułowaniu związanym ze sferą załatwiania potrzeb fizjologicznych jest niepotrzebną, obcą Polskiemu Radiu, tabloidyzacją treści” – stwierdził. Zdaniem przedstawicieli Polskiego Radia, ”chęć zwiększenia siły przekazu poprzez kontrowersje związane z używanym słownictwem nie dość tłumaczy wprowadzanie na antenę sformułowań sprzecznych choćby z dobrym wychowaniem”.

Według naszych informacji, Polskie Radio już kilkakrotnie odrzuciło spoty organizacji pozarządowych, w tym także inny klip Instytutu Spraw Obywatelskich.

Również komisja ds. kampanii społecznych w Telewizji Polskiej nie wyraziła zgody na emisję klipu w TVP. - Spot w słusznej skądinąd sprawie bazuje na negatywnych emocjach, wyrażanych za pomocą skojarzeń nie tylko - jak się twierdzi - potocznych czy kolokwialnych, ale wręcz wulgarnych, obrazowanych w dodatku w sposób drastycznie dosadny. Tymczasem, choć można zrozumieć, że ideą twórców spotu była właśnie chęć zaszokowania, to nadawca publiczny musi wyraźnie wyznaczyć granicę, do której szokowanie jest uzasadnione w przestrzeni publicznej, ale i od której służy ono już w istotnym stopniu epatowaniu wulgarnością - stwierdza Jacek Rakowiecki, rzecznik prasowy TVP. Równocześnie komisja TVP zaproponowała INSPRO emisję jego poprzedniego spotu na ten sam temat.

– Jest nam po prostu po ludzku przykro – komentuje decyzje Polskiego Radia i TVP Maria Jaraszek, odpowiedzialna za PR w Instytucie Spraw Obywatelskich. – Trudno nam uwierzyć w powody przedstawione przez Polskie Radio. Spot nie jest wulgarny, a tym bardziej obsceniczny. Ludzie odbierają go bardzo pozytywnie. Wystarczy poczytać komentarze w Internecie – dodaje Jaraszek.

Dariusz Kubuj, strateg z firmy doradztwa marketingowego Kubuj Strategia, nie rozumie, dlaczego dopatrzono się w nim obscenicznych elementów. Jego zdaniem spot jest wyrazisty, ale zauważa, że tylko taki zwróci uwagę odbiorców. – Trzeba naprawdę chorej wyobraźni, aby dopatrzeć się w tym filmie skojarzeń obscenicznych. Tego typu opinie więcej mówią o ich autorach niż o samym filmie – uważa Kubuj. Strateg odnosi się także do zarzutu o wulgaryzacji języka. – Potraktowałbym go serio, gdyby na co dzień programy talent show czy choćby programy z udziałem polityków lub nawet serwisy informacyjne emitowane w mediach publicznych i komercyjnych były faktycznie oazą kultury językowej i dobrych manier – zauważa Kubuj. I dodaje: - Wprawdzie mówienie o "olewaniu" nie należy do języka szczególnie eleganckiego, ale w moim przekonaniu wykorzystanie w kampanii społecznej zwracającego uwagę sformułowania znanego z mowy potocznej, jest w tym wypadku uzasadnione, podobnie jak było uzasadnione w znanym plakacie "Papierosy są do dupy" i wielu tego typu kampaniach prowadzonych na świecie – podkreśla Kubuj.

Robert Sosnowski, managing director agencji Biuro Podróży Reklamy, sprawdził znaczenie słowa ”olewać” w słownikach. – Według słownika PWN "olewać" to zlekceważyć kogoś lub coś. Według innego słownika "olać" to zbagatelizować, zlekceważyć coś lub kogoś. W obu słownikach nie ma informacji o wulgarnej konotacji tego słowa. Nie ma też nic o załatwianiu potrzeb fizjologicznych - zwraca uwagę Sosnowski. – Media publiczne popełniły błąd w argumentacji – dodaje.

Łukasz Gujski, strategy director w Peppermint, też uważa, że tłumaczenia dlaczego odrzucono spot są niezrozumiałe. - Powoływanie się na: "estetyczny wyraz spotu, w którym użyto wulgaryzujących środków wyrazu, co powodowało jego obsceniczny charakter" jest moim zdaniem bełkotem – mówi Gujski.

Ilona Trzeciak, strateg w agencji Concept Interactive, uważa natomiast, że choć pomysł spotu jest ciekawy, to jego wykonanie jest zbyt dosadne. - Wyborca traktowany jest jak prostak, któremu trzeba wszytko wyraźnie powiedzieć i zobrazować z wykorzystaniem ogranych konwencji, bo inaczej nic nie zrozumie. Scenariusz nie pozostawia nawet słowa niedomówienia, przestrzeni do własnych przemyśleń, refleksji nad zagadnieniem – zauważa Trzeciak. Według niej, nawiązania do olewania w pracy, szkole czy kawiarni ukazują wyborców jako nieudaczników.

Za scenariusz i reżyserię spotu odpowiada Marcin Dubiniec. Za jego produkcję studio filmowe Szafa Gra.

Wcześniej Instytut Spraw Obywatelskich zlecił np. kampanię z udziałem Liroya, który wciela się w spin doktora. Działania miały zachęcić do przekazania 1 proc. podatku na rzecz tej instytucji.

(DR, KOZ, 05.11.2014)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.