Szelest e-papieru. "Die Tageszeitung" nie drukuje już swoich wydań w dni powszednie
Odejście od druku „Die Tageszeitung” tłumaczy m.in. zmienionymi nawykami czytelniczymi (fot. Gero Breloer/DPA/PAP/EPA)
„Die Tageszeitung” jest pierwszym niemieckim dziennikiem ogólnokrajowym, który nie drukuje swoich wydań w dni powszednie. W ten sposób zamierza przetrwać.
Olafa Fornera w berlińskiej dzielnicy Prenzlauer Berg zna niemal każdy bywalec barów i restauracji. To jeden z ostatnich ulicznych sprzedawców dzienników. Cztery razy w tygodniu wieczorem 60-latek rozwozi świeżo wydrukowane wydania gazet. W czerwonej torbie najwięcej miejsca zajmuje „Die Tageszeitung” („TAZ”).
Piątkowe wydanie z 17 października br. było ostatnim, które Olaf Forner rozwiózł na swoim rowerze. Obecnie „TAZ” od poniedziałku do piątku jest dostępny jedynie w formie cyfrowej – również jako e-wydanie. Na papierze drukuje się już tylko weekendowe wydania gazety, czyli „Wochentaz”.
Do tego kroku „TAZ” przygotowywał się przez ostatnie siedem lat. Od 2018 roku w wydawnictwie dyskutowano o przejściu na wersję cyfrową. Decyzja została opóźniona z powodu pandemii koronawirusa, ale i powracających wątpliwości, czy czytelnicy wersji drukowanej – z reguły osoby starsze – pozostaną wierni gazecie.
Kiedy w 2019 roku redakcja zapytała swoich analogowych czytelników o przejście do świata e-wydań, co trzeci odpowiedział „nie”, grożąc rezygnacją z subskrypcji. Od tego czasu dziennik podjął wiele działań, by przekonać czytelników do zmiany. Organizowano spotkania w całych Niemczech, uruchomiono infolinię i pomoc techniczną dla mniej zaawansowanych użytkowników, po atrakcyjnych cenach oferowano urządzenia do czytania cyfrowych wydań.
PIONIERSKIE ROZWIĄZANIA
Na niemieckim rynku medialnym „TAZ” to szczególny dziennik. Powstał w 1978 roku, po niemieckiej jesieni naznaczonej atakami skrajnie lewicowej organizacji terrorystycznej Frakcja Czerwonej Armii. Dziennik zaprezentował się jako lewicowa alternatywa.
W branży słynie z pionierskich rozwiązań. Od 1992 roku jego wydawcą jest założona przez dziennikarzy spółdzielnia. Obecnie zrzesza ona 25 103 osób. W 1995 roku „TAZ” był pierwszym ogólnokrajowym dziennikiem w Niemczech z własną stroną internetową i do dziś ma na niej dobrowolny, solidarnościowy model opłat. Kto nie chce lub nie może płacić, przeczyta wszystkie treści online za darmo. Inni mogą wybrać opłaty od 5 euro miesięcznie. Takie dobrowolne opłaty przekazuje już 45,5 tys. osób, a tylko w tym roku do społeczności płacących doszło już kolejne 8 tys. osób. W 2024 roku z opłat tych uzbierało się ponad 3 mln euro. – I te kwoty rosną – mówiła Barbara Junge w wywiadzie dla Niemieckiej Agencji Prasowej (DPA). Junge jest jedną z dwóch redaktorek naczelnych „TAZ”. Ta struktura zarządzania też nie jest w niemieckich mediach codziennością.
„TAZ” nie jest zależna od żadnego koncernu, nie ma bogatego inwestora, a jednak przez lata utrzymuje się w czołówce niemieckich gazet. Jest na szóstym miejscu najczęściej czytanych w Niemczech dzienników. Słynie z dużego przywiązania do tytułu zarówno czytelników, jak i dziennikarzy, bo standardowa pensja jest niższa od średniej branżowej, a wierszówka skromniejsza niż w innych dziennikach krajowych.
ZMIANA NAWYKÓW
Odejście od druku lewicowa gazeta tłumaczy m.in. zmienionymi nawykami czytelniczymi. – Koszty druku i dystrybucji w ostatnich latach wzrosły, a nawyki czytelnicze uległy drastycznej zmianie – mówił w połowie października dyrektor zarządzający „TAZ” Andreas Marggraf. – Już 60 proc. osób, które prenumerują wydanie codzienne, czyta „TAZ” wyłącznie w wersji cyfrowej – przekonywał na konferencji prasowej w Berlinie. Przejście na wydanie cyfrowe deklarowało w tym czasie 59 proc. czytelników wersji papierowej. – To pokazuje, że liczy się treść „TAZ”, a nie samo medium – podkreślała współdyrektorka zarządzająca Aline Lüllmann.
Wydawnictwo „TAZ” na tyle dobrze prosperuje finansowo, że jest w stanie sobie poradzić z utratą 20–30 proc. prenumeratorów drukowanego wydania. A takie rozchodziło się już tylko w około 15 tys. egzemplarzy. – Szkoda nam każdego utraconego prenumeratora, ale nie jesteśmy już w stanie codziennie drukować ani rozprowadzać gazety w dotychczasowej formie – tłumaczyła redaktorka naczelna Barbara Junge.
Jak każdy dziennik, również „TAZ” odnotował w czasie ostatnich lat poważny spadek sprzedaży. W najlepszych czasach – na początku tego stulecia – dziennik sprzedawał ponad 63 tys. egzemplarzy. W trzecim kwartale br. sprzedaż wyniosła ok. 45,5 tys. (dane IVW), z czego ponad 29 tys. to wydania cyfrowe. W ich przypadku wzrost w rocznym porównaniu wynosi ponad 12 proc. Dziennikowi przybywa też prenumeratorów. W drugim kwartale br. było ich już prawie 35 tys. Większość z nich – prawie 20 tys. – prenumeruje wydania cyfrowe. Na tym polu dziennik odnotowuje solidny wzrost rzędu 16 proc.
Jeszcze lepiej rozwija się sprzedaż ukazującego się w soboty weekendowego wydania. W trzecim kwartale br. „Wochentaz” sprzedawał każdorazowo prawie 70,5 tys. egzemplarzy (wzrost o 5 proc.), z czego niemal 55 tys. rozchodzi się w prenumeracie, ale w większości papierowej.
BEZ ZWOLNIEŃ
Do rewolucyjnej zmiany w dystrybucji trzeba było przekonać nie tylko czytelników, ale i członków spółdzielni oraz redakcję. Alternatywy nie było, za to padła obietnica, że nie będzie zwolnień. Dotyczy to około 350 pracowników „TAZ”, w tym prawie 180 pracowników redakcji. Niektórzy musieli przejąć nowe zadania – produkcja treści na media społecznościowe, nowe formy marketingu. – Przekwalifikujemy ludzi, a ten rozwój dla wielu jest też szansą – mówił Andreas Marggraf w wywiadzie dla Katolickiej Agencji Informacyjnej.
Po rezygnacji z druku w dni powszednie zmianie uległ też proces produkcji każdego wydania, bo dystrybucja cyfrowa jest łatwiejsza. Layout stron jest uproszczony dzięki zastosowaniu szablonów, co pozwala na większą elastyczność w długości tekstów i skraca czas produkcji. Brak konieczności zamykania wydania przed drukiem sprawia, że zyskuje się czas na research i pisanie. Jednak są też wyzwania. Wiele osób kojarzy „TAZ” z pierwszą stroną i jego oryginalnym dowcipem. Teraz taki przekaz musi się udać także cyfrowo.
Niezmienna pozostanie za to cena prenumeraty. Każdy według własnego uznania może wybrać jedną z opcji – prenumeratę po cenie obniżonej (22,4 euro miesięcznie), standardowej (35,9 euro) lub „politycznej” (42,9 euro). Teraz, kiedy się zaoszczędzi na kosztach druku i dystrybucji, twórcy „TAZ” obiecują inwestowanie w nowe kanały i produkty, w tym w rozwój działki wideo i mediów społecznościowych. Strona internetowa, która odnotowuje miesięcznie 15 mln wejść, nadal będzie dostępna dla wszystkich bez paywallu.
***
To tylko fragment tekstu Katarzyny Domagały-Pereiry. Pochodzi on z najnowszego numeru „Press”. Przeczytaj go w całości w magazynie.
„Press” do nabycia w dobrych salonach prasowych lub online (wydanie drukowane lub e-wydanie) na e-sklep.press.pl.
Czytaj też: Nowy "Press": Antoni Słodkowski, bracia Karnowscy, Szymon Hołownia i AI
Katarzyna Domagała-Pereira











