Dział: INTERNET

Dodano: Listopad 16, 2022

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Polskie media długo milczały o eksplozji na Lubelszczyźnie. Gierszewski napisał pierwszy

Ekspert: - Przez dwie godziny na miejscu nie znalazł się żaden dziennikarz. Publikowane w mediach zdjęcia z serwisów społecznościowych pokazywały jedynie ciągnik, który miał wybuchnąć (screen: tvp.info)

Dwie godziny minęły od wybuchu we wsi Przewodów na Lubelszczyźnie do pierwszej publikacji w polskich mediach na ten temat. Prawdopodobnie jako pierwsze o wybuchu poinformowało Radio Lublin, ale zakomunikowało jedynie, że "przyczyny tego zdarzenia nie są w tej chwili znane". Niemal trzy godziny po wybuchu - o godz. 18.28 - Mariusz Gierszewski, reporter Radia Zet, podał na Twiterze, że spadły rosyjskie rakiety. Polityka informacyjna rządu nie istniała.

Polskie media z dużym opóźnieniem informowały o eksplozji, która nastąpiła o 15.40. Na miejscu długo nie było mediów lokalnych. - Nadaliśmy tę informację o 17.44 - potwierdza Jarosław Zoń, wydawca działu informacji w Radiu Lublin. - Ale nie mówiliśmy wtedy o rakietach. Przyczyny wybuchu były jeszcze nieznane. "Dziennik Wschodni" o eksplozji napisał dopiero o 19.13, a „Kurier Lubelski” o 20.40.

Mariusz Gierszewski z Radia Zet o godz. 18.21 wysłał tweeta, w którym podał: "Coś zdarzyło się we wsi Przewodów w woj. lubelskim przy granicy z Ukrainą. Doszło do wybuchu w suszarni zbóż. Przyczyna nieznana. Czy można to łączyć z nagłym zwołaniem komitetu??? @PiotrMuller".

7 minut później miał już potwierdzoną informację, że przyczyną były rosyjskie rakiety: "Nieoficjalnie: w miejscowości Przewodów w województwie lubelskim przy granicy z Ukrainą spadły dwie zabłąkane rakiety. Uderzyły w suszarnie zboża. Zginęły dwie osoby. Na miejscu jest policja, prokuratura i wojsko" - napisał znów na Twitterze.

Był krytykowany przez internautów, że rozsiewa fake newsy i działa nieodpowiedzialnie. - Potwierdziłem tę informację w dwóch źródłach - powiedział potem Gierszewski "Presserwisowi".

Oficjalnie jako pierwsza amerykańska agencja AP poinformowała, że dwie osoby zginęły we wtorek po południu po tym, jak pocisk uderzył w suszarnię zboża we wsi Przewodów, w pobliżu granicy z Ukrainą. Agencja podkreśliła kilkakrotnie, że pociski spadły na terenie kraju należącego do NATO. AP zaznaczała, że rzecznik polskiego rządu Piotr Mueller nie potwierdził informacji wysokiego rangą funkcjonariusza wywiadu USA, który ze względu na delikatny charakter sytuacji wypowiadał się pod warunkiem zachowania anonimowości. Mueller przyznał jednak AP, że polski rząd organizuje nadzwyczajne spotkanie z powodu "sytuacji kryzysowej".

W rządowej narracji pojawił się apel, żeby dziennikarze nie powielali niesprawdzonych informacji.

Polscy dziennikarze prześcigali się wczoraj w zapewnianiu, że publikują tylko sprawdzone informacje. Marek Balawajder z RMF napisał na Twitterze: "W Faktach @RMF24pl podajemy tylko potwierdzone informacje. Nie spieszymy się z wiadomościami, które mogą służyć np. rosyjskiej propagandzie".

Dziennikarki Sylwia Czubkowska i Nikola Bochyńska przypominały na Twitterze, że należy czekać na oficjalne komunikaty i nie udostępniać niesprawdzonych informacji. Ale rzecznicy rządu, prezydenta oraz premier milczeli.

Około godz. 20.00 TVN 24 wyemitował przemówienie prezydenta Ukrainy, który poinformował o śmierci dwóch osób w Polsce spowodowanej atakiem Rosji i złożył kondolencje Polakom. 

Artur Dubiel, specjalista od bezpieczeństwa narodowego, wykładowca Wyższej Szkoły Bankowej i ekspert Biura Bezpieczeństwa Narodowego, autor podcastu "Na celowniku", zwraca uwagę na aż dwie godziny, które minęły od wydarzenia do pierwszej depeszy. - Przez ten czas na miejscu nie znalazł się żaden dziennikarz. Publikowane w mediach zdjęcia z serwisów społecznościowych pokazywały jedynie ciągnik, który według pierwszych relacji, miał wybuchnąć - mówi.

Onet podał informację dopiero po godz. 19, powołując się na "źródła Onetu". Później uruchomiono program specjalny i całą stronę główną poświęcono temu wydarzeniu.

Szefowa radia Tok FM Kamila Ceran nie odebrała od nas wczoraj telefonu. Jej radio nie złamało swej ramówki i nadawało audycję o tym, że na świecie żyje 8 miliardów ludzi. Ramówki nie złamały też inne stacje radiowe i telewizyjne. Na internetowej stronie Tok FM niesygnowana wiadomość o "wybuchu" została opublikowana o 20.08

- Cisza w polskich mediach może wynikać z pewnych uzgodnień sojuszniczych i swoistego embargo informacyjnego - wskazuje Artur Dubiel. - Może to potwierdzać prośba premiera Mateusza Morawieckiego, by nie powielać niepotwierdzonych informacji. Tym samym, reakcja strony polskiej może być uzgadniania z sojusznikami z NATO, ze szczególnym uwzględnieniem USA.

Biały Dom nie potwierdzał wczoraj doniesień o rakietach, ale oświadczył, że współpracuje z polskim rządem. Marcin Wrona z TVN 24 pytający zastępcę rzecznika  Białego Domu był pokazywany nie tylko w TVN 24, ale także w Polsat News oraz TVP Info. 

Tymczasem światowe media nie uznawały żadnej blokady informacyjnej. Większość od razu powoływała się na Associated Press lub własne źródła. CNN informowało, że "dwie rakiety uderzyły w jedną ze wsi w Polsce, dwie osoby zginęły. Nie jest jasne, skąd rakiety się tam znalazły". "New York Times" napisał, że "dwie osoby zginęły we wsi w Polsce, na północ od granicy z Ukrainą. Powód eksplozji nie jest jasny". CNBC podało, że "według źrodeł wywiadowczych rosyjska rakieta uderzyła w terytorium członka NATO, zabijając dwie osoby".

Polityka informacyjna rządu nie istniała. Do godz. 22 nie sformułowano żadnego stanowiska, a gdy już rzecznik rządu Piotr Mueller wyszedł do dziennikarzy, to nie potwierdził niczego i niczego nie dodał do informacji już znanych. Dopiero około północy prezydent RP i premier wystąpili i zaapelowali o spokój. Prezydent potwierdził, że rakieta była najprawdopodobniej produkcji rosyjskiej. Nad ranem amerykański prezydent Joe Biden przekazał, że "mamy wstępne informacje, które przeczą tezie, by rakieta, która spadła na terytorium Polski, została wystrzelona z Rosji".

"Nasz rząd powinien już dawno zareagować i powiedzieć, co się stało" - powiedział w TVN 24 ok. godz. 22 Maksymilian Dura, komandor rezerwy Marynarki Wojennej, ekspert Defence24.pl.

Grzegorz Rzeczkowski z "Newsweeka" napisał o 20.41: "Nie tylko AP, ale i CNN informuje o rosyjskich rakietach, które spadły na Polskę. My wciąż czekamy na jakikolwiek komunikat. Gdyby mieli powiedzieć coś o Tusku, szłoby już od godziny".

Nad ranem wiadomo było coraz więcej. W Przewodowie prawdopodobnie eksplodował pocisk ukraińskiej obrony przeciwrakietowej, który został wystrzelony w kierunku rakiety nadlatującej z Rosji i omyłkowo trafił w terytorium Polski. Wskazują na to wstępne ustalenia amerykańskiego wywiadu - napisała agencja AP.

Przed południem Reuters podał, że Joe Biden poinformował państwa G7 i partnerów z NATO, że eksplozja w Przewodowie była wynikiem działań ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

(PAR, MAT, CP, 16.11.2022)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.