Dział: PRASA

Dodano: Luty 10, 2015

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Media nie odpowiedzą na apel Żakowskiego i nie spieszą się drążyć tematu "Wprost" o molestowaniu

Artykuł o molestowaniu w stacji telewizyjnej ukazał się w nr 6 tygodnika "Wprost" z datą 2-8 lutego

Media nie odpowiedzą Jackowi Żakowskiemu, który we wczorajszym wydaniu "Gazety Wyborczej" (Agora SA) napisał komentarz "Mordowanie cywilizacji i gwiazdy", apelując o pociągnięcie tematu molestowania seksualnego w redakcji, poruszonego przez "Wprost" (Platforma Mediowa Point Group) w ubiegłym tygodniu.

Olga Wasilewska i Marcin Dzierżanowski w artykule pt. "Ukryta prawda" za przykład podali zachowanie "szefa zespołu bardzo popularnej stacji telewizyjnej". Sytuację opisywała była już dziennikarka stacji, która zrezygnowała z posady, napastowana przez zwierzchnika. W artykule nie padło jednak ani nazwisko szefa, ani oskarżającej go kobiety, ani też nazwa samej stacji. Spekulacje na ten temat pojawiły się błyskawicznie w sieci i na Twitterze. Oficjalnie jednak żadne z mediów tematu nie podjęło i nie skomentowało, a tym bardziej - nie rozwinęło.

Żakowski dziwił się - "niepokojącemu milczeniu wielkich mediów". - Ja nie twierdzę, że to, co „Wprost” napisało, to prawda - mówi "Presserwisowi". - Ale w komentarzach wielokrotnie pojawiała się nazwa stacji i osoby, którą o to molestowanie oskarżano. Gdybym to ja był na takim miejscu, tobym zareagował. Choćby po to, by powiedzieć, że to bezczelne kłamstwo. Takie milczenie jest niebezpieczne także z punktu widzenia stacji - lepiej samemu u siebie posprzątać niż czekać, aż znajdzie się kobieta, która takie oskarżenie wreszcie wniesie. Albo znajdzie się prawnik, który taką kobietę znajdzie i namówi do oskarżenia. Nad tą stacją taka groźba wisi i - jeśli to prawda - to kiedyś i tak do nich wróci.

Żakowski dziwi się, że nikt tych kwestii nie podjął i nie próbował wyjaśnić. - Jak były tematy molestowania księży przez biskupów czy kobiet przez działaczy Samoobrony, to media aż huczały. A tamte tematy też nie leżały na ulicy, trzeba było się napracować, by do nich dotrzeć. I dziennikarzom to się udało. Dlaczego w tym temacie nie wykazują się taką determinacją? Czemu milczą, sprawiając przez to wrażenie, że to jest akceptowalne, że gwiazdy tej czy innej telewizji mogą molestować swoje koleżanki i nikt im nic nie zrobi? A to może być zachęta dla innych - bo jak nie ma żadnych konsekwencji, to czemu nie? - stawia pytania publicysta.

Marcinowi Dzierżanowskiemu, współautorowi tekstu i zastępcy redaktora naczelnego "Wprost", milczenie w mediach też wydaje się dziwne. - W mediach społecznościowych ten temat żyje, w prywatnych rozmowach w środowisku dziennikarskim także – mówi Dzierżanowski. - Ale oficjalnie panuje cisza. To świadczy o podwójnych standardach w dziennikarstwie, bo jak inaczej to zrozumieć? Polskie media chętnie walczą z niezdrową solidarnością wszystkich środowisk - z wyjątkiem swojego. Tego najchętniej nie dostrzegają i nie ruszają. A doświadczenie uczy, że temat zamiatany pod dywan i tak wraca, tylko w dużo gorszej formie - uważa.

Dzierżanowski nie wyjaśnia, jakiego typu reakcji na tekst się spodziewał. - Tego się nigdy nie da przewidzieć, ale całkowitej ciszy się nie spodziewałem – mówi. I dodaje: Ten temat nie jest jeszcze zakończony, ale teraz nie będę o tym mówił.

Bogusław Chrabota, redaktor naczelny "Rzeczpospolitej", nie widzi powodów, dla których miałby się zajmować tematem z "Wprost". - Próbuję przejść przez życie jako człowiek poważny - mówi Chrabota. - Dlatego poruszanie tematu, że ktoś, kogoś, coś - bez żadnych konkretów, dowodów - poważne nie jest. Jeśli faktycznie istnieje problem, to niech "Wprost" go zdefiniuje, a wtedy to i dla nas może być tematem. Ale "Wprost" bawi się w kulawego trzmiela. A dla mnie to i gówniarstwo, i tchórzostwo - stwierdza.

Wiesław Władyka, publicysta i członek zarządu Polityki, wydawcy tygodnika "Polityka" (którego Żakowski jest publicystą), także nie przypuszcza, by jego pismo zajęło się tematem z "Wprost". To są jakieś domniemania - mówi Władyka. - W tej formie, w jakiej to zostało podane, bez jakichkolwiek konkretów, to jest i żenujące i lekko "śmierdzące". Ktoś coś pisze, ale nic "twardego" nie ma do powiedzenia. To co tu ciągnąć dalej? Jak "Wprost" poda jakieś fakty, to może zmienimy zdanie - wyjaśnia swoje stanowisko Władyka.

Paweł Lisicki, redaktor naczelny tygodnika "Do Rzeczy", nie chciał się wypowiadać. - Nie znam tej sprawy – stwierdził tylko.

(AMS, 10.02.2015)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.