Dział: PRASA

Dodano: Czerwiec 23, 2014

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

"W Sieci" na razie odpuszcza atak na Latkowskiego

Okładka promująca tekst o przeszłości Latkowskiego leżała na półkach tuż obok numeru "Wprost", w którym ujawniono taśmy

Tygodnik "W Sieci", który w poprzednim numerze w tekście "Niemieckie biznesy Latkowskiego" kontynuował temat niejasnej przeszłości redaktora naczelnego "Wprost", na razie nie będzie go ciągnął.

- Mieliśmy w planach drugi odcinek publikacji o Sylwestrze Latkowskim i jego gangsterskiej przeszłości, ale wstrzymaliśmy się z tym ze względu na opublikowane przez "Wprost" taśmy z podsłuchów – mówi Michał Karnowski, członek zarządu Fratrii ds. redakcyjnych (Fratria jest wydawcą tygodnika). - Raz, że nasi reporterzy dostali teraz inne zadania: dowiedzenia się, kto dokonał tych nagrań i jak trafiły one do "Wprost". A dwa, że nie chcielibyśmy sprawiać wrażenia, że atakujemy kogoś, kto przyczynił się do ujawnienia tak wstrząsających materiałów – dodaje.
Takie wrażenie można było odnieść w ubiegłym tygodniu: że uderzając w Latkowskiego, "W Sieci" dezawuuje znaczenie ujawnionych przez "Wprost" rozmów między osobami piastującymi najwyższe stanowiska w państwie, a tym samym pomaga rządowi Platformy Obywatelskiej. - Pewnie niektórzy tak pomyśleli – przyznaje Karnowski. - Ale zamykając tamten numer, nie wiedzieliśmy jeszcze o planowanej publikacji "Wprost" – tłumaczy.
W "Kropce nad i" w TVN 24 Monika Olejnik wyraziła nadzieję, że nakład "W Sieci" z artykułem o Sylwestrze Latkowskim zostanie wycofany. - To chyba był żart. Obroną państwa i demokracji jest pełna wiedza: kto opublikował taśmy, w jaki sposób do nich dotarł, kim jest redaktor naczelny tygodnika opinii – odpowiada Michał Karnowski.
Dlatego w dzisiejszym wydaniu "W Sieci" przedstawia swoje ustalenia w kwestii pochodzenia taśm ujawnionych przez "Wprost". - Nie każda podsłuchana rozmowa jest materiałem dziennikarskim – uważa Karnowski. - Gabinet Donalda Tuska to nie jest mój rząd, ale jeśli operacja odpalenia tych taśm ma coś wspólnego z wywiadem rosyjskim, a odkryliśmy takie powiązania, czy mam się na to biernie godzić? - pyta.
Karnowski przyznaje: w środę 18 czerwca, kiedy do redakcji "Wprost" z prokuraturami weszła policja i Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego, był po stronie dziennikarzy z konkurencji. - Odczuwam solidarność zawodową. W takich chwilach trzeba bronić mediów. Jeśli organy ścigania chcą dostać od dziennikarzy jakieś materiały, muszą mieć na to stosowne argumenty – mówi Karnowski.
W ramach solidarności z kolegami w redakcji "Wprost" zebrała się w środę spora grupa dziennikarzy, także z prawicowych mediów - m.in. Cezary Gmyz ("Tygodnik do Rzeczy"), Samuel Perreira i Dawid Wildstein ("Gazeta Polska Codziennie"), Michał Rachoń (Telewizja Republika). Przyszedł też Łukasz Warzecha, publicysta "W Sieci". - Nie mam z tym najmniejszego problemu – zapewnia Karnowski. - Uważam jednak, że akcja poparcia dla "Wprost" poszła za daleko, że część środowiska chce, byśmy uznali Sylwestra Latkowskiego za bohatera bezkompromisowo docierającego do prawdy. Za wiele o nim wiem, by się na to zgodzić – stwierdza. 

(RUT, 23.06.2014)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.