Dział: PRASA

Dodano: Czerwiec 20, 2014

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Stefan Bratkowski: "Dziennikarze nie muszą być dziczą"

Stefan Bratkowski (fot. Michał Kołyga)

Stefan Bratkowski, prezes honorowy SDP, jest zdania, że "znaczna część polskich mediów ma dziś swój udział w kampanii destabilizacji, graniczącej z próbą zamachu stanu". Wtórują mu Ewa Milewicz i Jacek Żakowski.

Stefan Bratkowski w związku z akcją ABW w tygodniku "Wprost" zamieścił komentarz w serwisie StudioOpinii.pl, którego jest redaktorem naczelnym. "Dziennikarze nie muszą być dziczą nie przestrzegającą żadnych zasad,  ani politycy z poparciem dziennikarzy nie muszą swoją nieodpowiedzialnością niszczyć podstaw państwa polskiego" - napisał Bratkowski. I dalej:
Przede wszystkim: dziennikarz ma prawo nie ujawniać, a nawet ma obowiązek chronić swe źródła informacji. Nie wolno mu jednak posługiwać sie źródłami informacji, opartymi na przestępstwie, a takim jest nielegalny i nieuprawniony podsłuch. Podsłuch mogą instalować jedynie organy ścigania za zgodą sądu, a kontrwywiad musi uzyskać późniejszą urzędową autoryzację dla działań tego rodzaju. Publikacja informacji, choćby najatrakcyjniejszych, jeśli pochodzą z przestępstwa, jest sprzeczna z zasadami kodeksu Międzynarodowej Federacji Dziennikarzy, nie mówiąc już o kodeksie karnym. Dziennikarz powinien sprawdzić źródło informacji i nie może go nie znać – musi ustalić kto, co, kiedy, gdzie i po co, pamiętając zawsze o starej rzymskiej wskazówce: is fecit cui prodest – zrobił ten kto skorzysta. Jeśli tego wszystkiego się nie wie, wówczas to co się publikuje jest niczym więcej niż plotką, często szkodliwą – niewiarygodną z założenia. Jest bowiem wielce prawdopodobne, że publikując uczestniczy się w realizacji czyichś niecnych zamiarów łącznie z chybotaniem strukturami państwa.
A zatem – nieznane źródło informacji nie podlega ochronie gwarantowanej tajemnicą zawodową. Dyskusja nad treścią tak uzyskanych informacji oznacza legitymizowanie przestępstwa. Jeśli już kogoś aż tak zafascynowały ujawnione treści, może drążyć interesujący go temat w bezpośredniej rozmowie. Inaczej zamieniamy dziennikarstwo w szambo. To szambo dziś zalewa media polskie.

Stefan Bratkowski kończy swój komentarz konkluzją: "Jest mi niezmiernie przykro że znaczna część polskich mediów ma dziś swój udział w kampanii destabilizacji, graniczącej z próbą zamachu stanu".
Podczas wczorajszej konferencji prasowej premiera Donalda Tuska Monika Olejnik powiedziała:
"Całe środowisko dziennikarskie jest przeciwko panu".
Okazuje się, że jednak nie całe.
W dzisiejszej "Gazecie Wyborczej" Ewa Milewicz napisała:
Redakcje to nie są sanktuaria. Skoro prokurator może sięgnąć do komputera księdza czy lekarza, to dlaczego nie może sięgnąć do komputera redaktora? Przecież nie ma tam - mam nadzieję - danych o informatorach. Bo to byłaby gratka dla hakerów.
Redakcja „Wprost" ma nagrania podstępnie wykonane, zrobione być może nie dla poszerzenia wiedzy ludzkości o knowaniach polityków. Nie wiem, po co prokuraturze laptop redaktora Sławomira Latkowskiego. Mam nadzieję, że ona wie.
I jeszcze kwestia wolności słowa - nie słyszałam o kraju zamordystycznym, w którym możliwa byłaby transmisja na żywo w telewizji z przeszukania dokonywanego przez specsłużby i prokuraturę. W którym najważniejsza dziennikarka w kraju mogłaby na żywo przekazywać wyrazy solidarności z redaktorem naczelnym przeszukiwanej redakcji i apelować o wolność słowa. Moniko, kraj, w którym możesz to robić, pozostaje demokratyczny, choć niedołężny.

Z kolei Jacek Żakowski, publicysta "Polityki", w komentarzu dla "Super Expressu" całą sprawę określił słowami "Dzienikarska histeria":
Cała ta konferencja prasowa była histeryczna i przypomniała mi czasy, gdy z grubsza biorąc, ci sami dziennikarze przekonywali nas, że Polską rządzi mafia albo układ agentów i oficerów. Może nie chodzi tu o Monikę Olejnik, ale już Wojciech Czuchnowski z "Wyborczej" był chyba tym dziennikarzem, który jako pierwszy opisał aferę gruntową jako sukces CBA! Nie chodzi tu zresztą o konkretne środowiska, ale jest duża grupa dziennikarzy o bardzo emocjonalnych profilach i w takich sytuacjach te emocje biorą górę.
Naprawdę mamy prawne środki wymuszania na organach państwa prawa prasowego i nie ma tu jakichś nowych zagrożeń. Na miejscu kolegów byłbym ostrożny, zwłaszcza że rzecz dotyczy bardzo kontrowersyjnej postaci, jaką jest redaktor Latkowski.

List dziennikarzy w obronie redakcji "Wprost"

(20.06.2014)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.