Temat: na weekend

Dział: PUBLIC RELATIONS

Dodano: Maj 01, 2019

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Format nieministerialny. Wizerunek Patryka Jakiego

(fot. screen YouTube/ Radio ZET)

Patryk Jaki należy do kategorii osób, które są wykonawcami. Nie mają kompetencji merytorycznych, tylko umocowanie polityczne. Ale mediom to nie przeszkadza. Artykuł archiwalny z magazynu "Press" 05-06/2018.

Sobota, 24 marca 2018 roku. Z aresztu w Stawiszynie ucieka dwóch więźniów. Dwa dni później poseł Nowoczesnej Witold Zembaczyński pyta na Twitterze wiceministra sprawiedliwości Patryka Jakiego: „Czy po ucieczce kolejnych dwóch osadzonych z oddziału półzamkniętego Polacy mogą już bezpiecznie wyjść z domu? Tak się kończy, gdy nadzorcy z PiS pilnują obywateli, a nie więźniów”.

Patryk Jaki, odpowiedzialny w resorcie sprawiedliwości za służbę więzienną, reaguje niemal natychmiast. Tweetuje, że uciekinierzy już zostali złapani, a ubiegły rok był pierwszym od czasów rządów PO, gdy nikt nie uciekł. To jednak nie odpowiedź wiceministra wywołuje furorę w sieci, lecz określenie „osioł naleśnikowy”, jakim polityk nazwał posła Nowoczesnej. To aluzja do tego, że Zembaczyński prowadził kiedyś naleśnikarnię.

„Nie znałam. Kradnę. Nie jestem ministrem więc wypada mi używać” – skomentowała na swoim Twitterze Kataryna.

Olgierdowi Annusewiczowi, który prowadzi m.in. zajęcia w warszawskiej Szkole Liderów Politycznych, „osioł naleśnikowy” przypadł do gustu. – Epitet jest na tyle oryginalny, że zostanie zapamiętany. A o to pewnie chodziło – stwierdza.

Innego zdania jest dr Mirosław Oczkoś, specjalista ds. wizerunku, wykładowca SGH: – To są chłopięce zachowania. Do przyjęcia, gdy dyskutujemy przy trzepaku, ale nie w dorosłej polityce. Patryk Jaki musi wyrosnąć z krótkich spodenek i założyć długie spodnie.

To nie była pierwsza taka wymiana między Jakim a Zembaczyńskim. Kilka dni wcześniej wiceminister na słowa posła Nowoczesnej o „Misiewiczach” w PiS odpowiedział w TVP, że to Zembaczyński w Opolu jest największym „Misiewiczem” i wypomniał mu, że z pierwszego miejsca na liście wyborczej „nawet puszka coli by weszła”.

Wątek opolski nie jest bez znaczenia. Zembaczyński i Jaki pochodzą z tego miasta. I to tam zaczęła się polityczna kariera obecnego wiceministra sprawiedliwości.

PATRYK WSZYSTKO MOŻE

Z polityką Patryk Jaki związał się już jako 18-latek. Tuż po tym, jak wyprowadził kilka tysięcy uczniów przed urząd wojewódzki, by protestować przeciwko powtarzaniu egzaminu maturalnego, bo z kuratorium wyciekły pytania, Jaki wstąpił do młodzieżówki PiS. Trzy lata później, w 2006 roku, był już radnym, ale wybranym z listy… Platformy Obywatelskiej, do której przystąpił. Nie na długo. Bo wkrótce PO znów zamienił na PiS.

– To był sygnał ostrzegawczy, że Jaki może zajść daleko – tłumaczy częstą zmianę politycznych barw Jakiego Leszek Myczka, dziennikarz związany przez wiele lat z opolskim oddziałem Telewizji Polskiej. – Już wtedy widać było, że potrafi się odpowiednio ustawić i czuje, skąd zawieje korzystny dla niego wiatr – dodaje.

Leszek Myczka pamięta Patryka Jakiego z początku lat 2000. Pamięta, jak przed biurem ówczesnej posłanki z Opola Aleksandry Jakubowskiej młody polityk zorganizował happening pod hasłem „Ola nie kłam”. – To było niebanalne – zauważa dziennikarz, lecz przyznaje jednocześnie, że nigdy nie traktował Patryka Jakiego poważnie. – Nijaki i mdły. Nie czułem, by miał coś interesującego do powiedzenia – wspomina Myczka. Prowadził wtedy codzienną polityczną rozmowę „Wszystko jasne” w TVP Opole. Jakiego nie zaprosił do programu ani razu. – On chciał, zabiegał, już wtedy był sprawny medialnie, ale posługiwał się samymi frazesami – tłumaczy dziennikarz.

Myczka jest jednym z niewielu opolskich dziennikarzy, którzy chcą mówić o Patryku Jakim. Inni albo niewiele pamiętają, albo przyznają, że im nie wypada, bo Jaki, mimo że od siedmiu lat jest posłem, wciąż zachował w Opolu wpływy. – Swoich ludzi ma i w ratuszu, i w miejskich spółkach, i w publicznych mediach – mówi anonimowo jeden z opolskich dziennikarzy. W mieście ma ksywę: Patryk Wszystko Mogę.

Krzysztof Zyzik, redaktor naczelny „Nowej Trybuny Opolskiej”: – Patryk Jaki? Zwierzę polityczne, świetny PR-owiec i tytan pracy. Z jednej strony gracz, wyznający zasadę „cel uświęca środki”, anektujący dla swoich ludzi kolejne instytucje, z drugiej – niezwykle pomocny i zaangażowany w sprawy regionu. To akurat widzą i doceniają nawet jego polityczni przeciwnicy.

PATRYK JEDZIE PO BANDZIE

Jeszcze będąc radnym, Jaki słynął z organizowania ogromnej liczby konferencji prasowych. Tydzień bez konferencji uważał za stracony. W Opolu pamiętają też, jak na forach pod tekstami o nim na opolskich portalach anonimowy internauta o pseudonimie Awgan komplementował działalność Patryka Jakiego i krytykował jego przeciwników. Wyszło na jaw, że Awganem był sam Jaki.

Gdy w 2011 roku żegnał się z kolegami, na ostatnią sesję przyniósł nie tylko kwiaty i ptasie mleczko dla wszystkich radnych, ale także zbiór uchwał i interpelacji, które zgłosił podczas pięciu lat bycia radnym.

Mniej więcej w tym czasie ukazał się w „NTO” tekst pt. „Patryk Jaki. O takim, co jedzie po bandzie”. Zdaniem Krzysztofa Zyzika pod tym względem nic się nie zmieniło. – Jaki nie przebiera w słowach. I jest to kwestia nie tyle gorącego temperamentu, ale zimnej kalkulacji, wynikającej z jego dużej wiedzy o nowych mediach – przyznaje Zyzik. – On wie, że szerują się skrajności, bon moty, że do serwisów wchodzą ostre, kilkusekundowe setki. Więc jedzie po bandzie – dodaje naczelny „NTO”.

Gdy w październiku ub.r. na portalu Gazeta.pl zamieszczono jego zdjęcie z lat młodości w dresie z tytułem: „Dziś wiceminister i wróg Gronkiewicz-Waltz, a w młodości stał pod blokiem”, Jaki zareagował: „Nie każdy miał w życiu z górki jak resortowe dzieci. Trzeba było pracować dwa razy ciężej, żeby coś w życiu osiągnąć” – napisał na swoim facebookowym profilu. I dodał: „Boli ich to, że taki ktoś ze zwykłego osiedla przecina układy, zabiera im państwo, które sobie sprywatyzowali”.

Politolog Olgierd Annusewicz zauważa, że historie „od zera do bohatera” uwielbiają nie tylko Amerykanie. I że na tym porównaniu do dresiarza Jaki wizerunkowo sporo zyskał. – Wszyscy jesteśmy w jakimś sensie z blokowiska. Może być powodem do dumy, że z blokowiska dotarł do ministerstwa – dodaje Annusewicz.

Zwolennicy Jakiego błyskawicznie uruchomili wtedy internetową akcję #stałemPodBlokiem. Polegała na wklejaniu zdjęć spod bloku z czasów młodości. – To ociepliło jego wizerunek – ocenia Wojciech Wybranowski z „Tygodnika do Rzeczy”. – Pokazało, że jest normalnym człowiekiem. Stał po blokiem, bo gdzie miał iść? – dodaje Wybranowski. Pamięta, że Jaki w kontaktach z mediami nie zawsze był otwarty. – Gdy był rzecznikiem Solidarnej Polski, nie radził sobie. Nie odbierał telefonu, bywał chamski, nieprzyjemny, miał problemy z jasnym przekazem. Zmiana na plus jest widoczna – uważa publicysta „Do Rzeczy”.

PATRYK LUBI POJEDYNKI

Karolina Lewicka, dziś dziennikarka Tok FM, z Patrykiem Jakim zetknęła się po raz pierwszy w sejmie. Była końcówka 2011 roku. Ona była reporterką polityczną TVP Info, on odszedł akurat wraz ze Zbigniewem Ziobrą z PiS i tworzył Solidarną Polskę.

– Miał duże parcie na szkło. Krążył przy stoliku dziennikarskim i był w nieustannej gotowości do komentowania każdej sprawy – wspomina Lewicka. Robił na niej wtedy dobre wrażenie. – Zawsze uprzejmy. Niedzielący dziennikarzy na lepszych i gorszych. Skracający dystans, choć nieprzechodzący na „ty” – mówi reporterka Tok FM. I pod tym względem, jej zdaniem, niewiele się zmieniło. – Wiadomo, że radio, które reprezentuję, nie należy do jego ulubionych, ale nie mam problemów z zadaniem pytania. Gorzej z odpowiedziami – mówi Karolina Lewicka. – Jest wyjątkowo odporny na fakty. Można udowadniać, że chwilę wcześniej powiedział coś innego, podawać daty czy liczby, spływa to po nim jak po teflonie – opisuje reporterka. – Nie jest potulnym misiem. Broni swojego zdania, często sięgając po określenia pełne patosu – dodaje.

Jako przykład Lewicka przypomina słowa Patryka Jakiego z wywiadu dla „Rzeczpospolitej” . W rozmowie z Piotrem Witwickim z maja 2017 roku stwierdził, że zatrzymanie islamizacji to „moje Westerplatte”. I wywołał falę ironicznych komentarzy. „Znaczy co, pan wiceminister już wie, że przegrał? Bo załoga Westerplatte raczej nie pokonała załogi Schleswig-Holstein” – napisał na Twitterze Dariusz Ćwiklak z „Newsweek Polska”. „Znany intelektualista Jaki idzie na wojnę z kebabami w Pierdziszewie Górnym. To jego misja i przeznaczenie, jego Westerplatte?” – pytał z kolei na Twitterze Tomasz Lis.

Jako trudnego przeciwnika określa Patryka Jakiego Justyna Dobrosz-Oracz, przez wiele lat reporterka polityczna „Wiadomości”, dziś sprawozdawca parlamentarny „Gazety Wyborczej”. – Patryk Jaki do budowania wizerunku wykorzystuje pojedynki z dziennikarzami. Nie unika ich, a nawet eksponuje. Jednak tylko niektóre. Starcia, w których przegrywa albo wypada dyskusyjnie, ukrywa – uważa Dobrosz-Oracz.

16 marca 2018 na konferencji prasowej dziennikarka zapytała Jakiego, dlaczego nie był entuzjastą przesłuchania przed komisją weryfikacyjną Jakuba R., jednego z głównych podejrzanych w aferze reprywatyzacyjnej w stolicy, który – zdaniem reporterów „Gazety Wyborczej” – ma szerokie kontakty wśród działaczy PiS. „To jest nieprawda” – odpowiedział Jaki i zadeklarował, że jeśli dziennikarka zacytuje jego wypowiedź potwierdzającą, że nie chciał takiego przesłuchania, to w ramach rekompensaty przyniesie jej czekoladki. Justyna Dobrosz-Oracz opublikowała więc na Wyborcza.pl wypowiedź Jakiego z posiedzenia komisji z 7 marca, w którym tłumaczył: „Dopóki Jakub R. jest w areszcie i nie ma aktu oskarżenia, po prostu ja nie mogę tego zrobić. Natomiast jeszcze raz państwu powiem, jego zeznania, tego człowieka, wyglądają na zupełnie niewiarygodne”. Zdaniem dziennikarki to dowód, że Jaki mijał się z prawdą. – Widać, że przeszedł szkolenie w unikaniu i zagadywaniu trudnych pytań oraz że liczy na niewiedzę dziennikarzy. Wtedy jesteś na przegranej pozycji – mówi Dobrosz-Oracz. Jaki czekoladek na razie nie przyniósł.

Podobne refleksje ma Konrad Piasecki, który wielokrotnie rozmawiał z Patrykiem Jakim i w radiu, i w programie „Piaskiem po oczach” w TVN 24. – Rozmówca dynamiczny, emocjonalny, przechodzący do ofensywy, waleczny, interaktywny – opisuje polityka Piasecki. – Zmusić go do przyznania się do błędu jest niezwykle ciężko. Nawet złapany na niekonsekwencji, nie posypuje głowy popiołem – mówi Piasecki.

Przykładem choćby jego rozmowa z Patrykiem Jakim 24 marca w „Piaskiem po oczach”. Gdy dziennikarz dopytywał, jak to się stało, że mając większość w Sejmie, Zjednoczona Prawica przegłosowała przepisy ustawy, które teraz sama nazywa źle sformułowanymi i niekonstytucyjnymi, Jaki przyznał, że „być może w kwestii ustawy o IPN popełnił jakieś błędy”. – Jak na Patryka Jakiego to i tak bardzo dużo – mówi Piasecki. – To polityk, który wkłada głowę tam, gdzie inni nie wsadziliby nawet nogi. Jest w nim coś z politycznego chuligana – dodaje dziennikarz Radia Zet.

PATRYK GRA W TEATRZE

Jak bardzo polityk nie panuje nad emocjami, przekonał się dziennikarz Onetu Janusz Schwertner. We wrześniu 2017 roku opublikował na Onet.pl tekst „Agnieszka. Śmierć monitorowana”, w którym opisał bezczynność służby więziennej aresztu na warszawskim Grochowie w sprawie osadzonej 38-letniej Agnieszki Pysz. Kobieta zmarła w niewyjaśnionych okolicznościach w czerwcu ub.r. Na materiał zareagował na Facebooku Patryk Jaki. Wyliczył manipulacje w publikacji Schwertnera i nazwał go „pseudo dziennikarzem (pisownia oryginalna), którego „warto zapamiętać”, gdy „będzie tworzył podobne dzieła dla Onetu”. Cały post wiceminister opatrzył zdjęciem dziennikarza.

Ten odpowiedział na Twitterze: „Nie chce mi się wierzyć, że Pan Patryk Jaki urządził na mnie takie oto polowanie. Moje zdjęcie, hasło »zapamiętajcie go«… To nagonka”.

Jaki nie pozostawił wpisu bez komentarza. „Proszę nie robić z siebie ofiary. Oskarżył Pan o współudział w morderstwie niewinnych ludzi – bez dowodów” – zatweetował.

Po kilku tygodniach wiceminister zaprosił dziennikarza do gabinetu. – Rozmawialiśmy prawie półtorej godziny. To była prywatna, męska rozmowa. Minister nie użył słowa „przepraszam”, ale dla mnie była to forma przeprosin. Doceniam ten gest – mówi dziś Janusz Schwertner.

Zdarza się, że potrafi nawet przeprosić. Gdy w marcu 2018 portal Wpolityce.pl ujawnił, że Sąd Najwyższy uniewinnił prokuratora, który prowadził samochód po pijanemu, Patryk Jaki napisał na Facebooku: „Burzy się we mnie krew, gdy widzę coś podobnego”. Kiedy – po oświadczeniu Sądu Najwyższego, że nic takiego nie miało miejsca – Patryk Słowik z „Dziennika Gazety Prawnej” wytknął Jakiemu podawanie nieprawdziwych informacji, ten zadeklarował, że jeśli dziennikarz ma rację, wpis usunie i przeprosi. Godzinę później to zrobił.

Renata Mieńkowska-Norkiene, politolog, wykładowczyni Uniwersytetu Warszawskiego: – Dziesięć lat temu Jaki uważany byłby za krzykacza i populistę. Dziś politykom uchodzi znacznie więcej. Nawet mijanie się z prawdą.

Gdy trwał bój o Trybunał Konstytucyjny, to Jaki miał przygotować wykresy na dowód tego, że niemiecki Trybunał jest znacznie bardziej zapracowany niż polski. Dane okazały się nieprawdziwe. Zaprzeczył im rzecznik niemieckiego Trybunału. – Jaki ma często problem z wiarygodnością, lubi opierać się na nie do końca sprawdzonych danych. Tyle że zawsze może powiedzieć: „to jest cena walki i bezkompromisowości”. I liczyć, że ludzie to kupią – dodaje Mieńkowska-Norkiene.

Patryk Jaki nie jest z wykształcenia prawnikiem, tylko politologiem po Uniwersytecie Wrocławskim. Zdaniem Ewy Siedleckiej z „Polityki” doskonale to widać w tym, co robi. – Jest niczym armata. Strzela. Kula leci. Ważne są cele, a środki są tylko po to, by te cele trafić – mówi dziennikarka. Według niej Patryk Jaki należy do kategorii osób, które są wykonawcami. – Nie mają kompetencji merytorycznych, a jedynie umocowanie polityczne. Jego wypowiedzi niewiele różnią się od obiegowych, które można usłyszeć w tramwaju: odwołują się do ocen, emocji, ideologii, a nie prawa. Najlepszym przykładem są jego komentarze do prac komisji weryfikacyjnej. Słyszymy więc o nadzwyczajnej kaście sędziów, złych kamienicznikach i pokrzywdzonych ludziach – zauważa Ewa Siedlecka.

Trampoliną do politycznej kariery Patryka Jakiego miało być powołanie go w maju 2017 roku na przewodniczącego komisji weryfikacyjnej, która bada zgodność z prawem decyzji administracyjnych w sprawie reprywatyzacji warszawskich nieruchomości. Doktor hab. Ewa Marciniak, politolog z Instytutu Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, ocenia, że obrady komisji są dla Jakiego niepowtarzalną okazją do medialnego zaistnienia.

– Widać, że Jaki konsekwentnie dąży do celu. Podczas posiedzeń komisji wykazuje dużą empatię polityczną i poczucie sprawiedliwości. Choć nie ma wątpliwości, że nadrzędnym celem jest kariera polityczna, w tym prezydentura w stolicy – zauważa Marciniak.

Według niej wiceminister sprawiedliwości zapomina jednak, że powinien działać w granicach prawa. A decyzje takie, jak ta z 10 kwietnia 2018, gdy Naczelny Sąd Administracyjny uznał, że komisja weryfikacyjna nie może karać prezydent Warszawy za nieobecność na trzech rozprawach, nie wzmacniają jego wizerunku.

PATRYK NA POINCIE PODNOSI WZROK

Dziennikarzom jakoś brak wiarygodności wiceministra sprawiedliwości nie przeszkadza – jest gwiazdą mediów. Od 8 stycznia do 31 marca 2018 w mediach tradycyjnych, społecznościowych oraz w internecie ukazało się ponad 160 tys. publikacji dotyczących Patryka Jakiego – wynika z danych Instytutu Monitorowania Mediów. 1,5 tys. razy mówiono o nim w telewizji, prawie 700 razy w prasie i ponad 500 w radiu. Głównie przy okazji ustawy o IPN, którą Jaki tworzył, i komisji badającej stołeczną aferę reprywatyzacyjną, której Jaki przewodniczy.

Rekordy wiceminister sprawiedliwości bije w mediach społecznościowych. – Ponad 90 procent analizowanych materiałów to wpisy z Twittera – mówi Magdalena Pawłowska, młodszy specjalista ds. content marketingu w IMM. Zwraca uwagę, że użytkownicy Twittera czy Facebooka niezwykle chętnie przekazują dalej i komentują posty napisane przez Jakiego. Polityk nie tylko komentuje rzeczywistość, ale na profilach zamieszcza fragmenty swoich konferencji prasowych czy posiedzeń komisji. A pod tym zbiera komentarze zwolenników.

Niespójność wizerunku Patryka Jakiego tak widzi politolog Olgierd Annusewicz: – Przed komisją reprywatyzacyjną aż do przesady grzeczny. Nie zadaje pytań w stylu: „proszę powiedzieć”, tylko: „czy zechciałby się pan podzielić…” – analizuje Annusewicz. Z drugiej strony, Jakiemu zdarza się – np. w mediach społecznościowych – używać zbyt dosadnego języka i przekraczać granice, za co później musi przepraszać. – Jest trochę jak chłopak w czasie mutacji. Niby głos już poważny i dorosły, ale zdarzają się chwile, gdy piśnie jeszcze jak nastolatek – stwierdza Olgierd Annusewicz.

Zdaniem Mirosława Oczkosia zasadniczy wpływ na wizerunek Jakiego ma Zbigniew Ziobro, z którym związał się w czasie kampanii wyborczej w 2011 roku. – Ziobro to dla niego wzorzec do naśladowania. Są jak dwie połówki pomarańczy – uzasadnia Oczkoś. Według niego Jaki przejął od Ziobry cechy pozytywne – entuzjazm i energię, ale też negatywne, w tym ciągoty do politycznej tandety. – Tak jak Ziobro kiedyś prezentował dziennikarzom dyktafon, za pomocą którego nagrał rozmowę z ówczesnym wicepremierem Lepperem, tak Jaki potrafi wyjść na sejmową mównicę z pluskwą w słoiku – Oczkoś przywołuje sytuację z kwietnia 2013 roku, gdy Patryk Jaki, składając wniosek o wotum nieufności dla ówczesnego ministra transportu Sławomira Nowaka, trzymał w ręku słoik z pluskwą rzekomo znalezioną w pociągu.

Mówi Jarosław Kulczycki, dziennikarz Nowej TV, który prowadzi także szkolenia z wystąpień publicznych: – Patryk Jaki przykłada dużą wagę do wyglądu, co jest istotne w zestawieniu z jego agresywnym językiem. Jakby chciał powiedzieć: „jestem elegancki, to znaczy, że jestem kulturalny. A skoro jestem agresywny, to znaczy, że mam powód”. Jest młody, więc powagi dodaje sobie zarostem na twarzy, bez niego wygląda jak gołowąs.

Według Kulczyckiego ważną rolę w budowaniu wizerunku Jakiego odgrywają także gesty. Podczas wystąpień publicznych są oszczędne, ale wyraziste, wyuczone i przemyślane. – Ofensywność retoryki podkreśla gestykulacją, często posługując się wyciągniętym palcem wskazującym – wyjaśnia Kulczycki. I dodaje, że także ruchy głową i sposób posługiwania się wzrokiem Jakiego wskazują, że przeszedł szkolenie medialne. – Gdy chce powiedzieć coś ważnego, zaczyna z opuszczoną głową i wzrokiem utkwionym w przeciwnika, to spojrzenie „spode łba”. Dopiero na poincie podnosi głowę, odchyla się do tyłu i wysuwa podbródek. Podkreśla w ten sposób wagę i celność swoich argumentów – analizuje dziennikarz Nowej TV.

PATRYK MA TRZY TWARZE

21 marca przypada Światowy Dzień Zespołu Downa. Na koncie Patryka Jakiego na Twitterze pojawia się zdjęcie jego syna Radka, który siedzi na fotelu w gabinecie ministra. „Tyle mówimy o tolerancji. To dobry dzień na refleksje dot. tolerancji i miejsca w społeczeństwie osób niepełnosprawnych” – pisze Patryk Jaki. Radek ma cztery lata i zespół Downa. Jaki nie robi z tego tajemnicy. „Poświęcam mu każdą wolną chwilę. Razem się bawimy, gramy w piłkę” – mówił „Super Expressowi” w 2016 roku. Swoje doświadczenia związane z wychowywaniem niepełnosprawnego dziecka opisała w wywiadzie dla tygodnika „Sieci” żona Patryka Jakiego, Anna. „Radek uratował mi życie” – mówiła w grudniu ub.r.

– Jest jednym z niewielu polityków, który tak otwarcie mówi o rodzinie i dziecku – przyznaje Konrad Piasecki z Radia Zet. – Być może robi to dla ocieplenia swojego wizerunku, ale ja nie mam z tym problemu. Ludziom, którzy też mają chore dzieci, Jaki daje dobry przykład.

Z kolei Wojciech Wybranowski z „Do Rzeczy” przypomina, że Jaki sam z siebie nie zaczął eksponować swojej rodziny: – Dopiero sprowokowany przez dziennikarzy przy okazji dyskusji dotyczących aborcji pokazał rodzinę i chore dziecko. Nie mam żadnych powodów, by wątpić w jego szczere intencje.

Politolog Renata Mieńkowska-Norkiene podkreśla, że Jakiemu przez to, że wychowuje niepełnosprawne dziecko, w kwestiach światopoglądowych więcej wolno. – Chore dziecko uwiarygadnia jego wybory – mówi. Zresztą sam Jaki dał temu wyraz w styczniu tego roku, gdy zarzucił Jurkowi Owsiakowi, że z pieniędzy zebranych przez Wielką Orkiestrę Świątecznej Pomocy finansuje Przystanek Woodstock. Na krytykę ze strony Owsiaka i „Gazety Wyborczej” odpowiedział na Twitterze: „Żądam od proaborcyjnych Owsiaka i Wyborczej, aby się odczepili od mojego dziecka! Hipokryci! Gdyby stosować Waszą ideologię z czarnych marszów moje dziecko by się nigdy nie urodziło!”.

Kataryna: – Patryk Jaki ma trzy twarze. Moja ulubiona to Jaki ojciec. W kraju, gdzie wielu ojców nie wytrzymuje niepełnosprawności swojego dziecka i porzuca rodzinę, Jaki regularnie pokazuje synka i swoją dumę z niego. To jest naprawdę nie do przecenienia w świecie, gdzie chwalimy się wyłącznie doskonałością. Druga twarz to Jaki szeryf, zapowiadający rozprawę z kolejnymi aferami, ale ostatecznie wynika z tego mniej, niż się spodziewamy. I trzecia twarz to Jaki dresiarz. Agresywny i czasami chamski, zachowuje się jak partyjny kibol, a nie jak minister. Zdecydowanie nie jest to format ministerialny – ocenia Kataryna.

PATRYK CHCE RZĄDZIĆ MIASTEM

A czy jest to format prezydencki? Przez wiele miesięcy mówiło i pisało się o Jakim jako o kandydacie PiS na prezydenta Warszawy. Doktor Mirosław Oczkoś nie ma wątpliwości, że to dla Jakiego byłyby zbyt wysokie progi. Także z powodów wizerunkowych. – Nie wystarczy zapuścić brodę, by stać się poważnym politykiem – stwierdza wykładowca SGH. I dodaje, że w sposobie uprawiania polityki widzi podobieństwa między Jakim a Januszem Palikotem. – Palikotowi wydawało się, że wystarczy szokować, by zyskać poparcie. Polityka gadżetów to jednak za mało. W przypadku Jakiego może być podobnie – podkreśla Oczkoś.

Grzegorz Sajór

Pozostałe tematy weekendowe

Agata Szczęśniak – Czytam, słucham, oglądam
„Wnuki Jozuego”
Dużo negatywnych emocji
* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.