Dział: PRASA

Dodano: Listopad 05, 2012

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Gmyz i Wróblewski zwolnieni z ”Rzeczpospolitej”

Tomasz Wróblewski (Fot. Marcin Obara)

Cezary Gmyz, autor artykułu w ”Rzeczpospolitej” o tym, że na wraku tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny, został zwolniony z gazety. Stanowisko redaktora naczelnego stracił Tomasz Wróblewski. Zwolniono też jeszcze inne osoby.

Zwolnienia w "Rzeczpospolitej" to efekt decyzji zarządu i rady nadzorczej Presspubliki, wydawcy dziennika. W piątek wieczorem Presspublica poinformowała, że rozpoczęła postępowanie wyjaśniające w sprawie tekstu Cezarego Gmyza. Dziś są tego efekty. Pracę stracili: autor tekstu o trotylu Cezary Gmyz, redaktor naczelny Tomasz Wróblewski, zastępca redaktora naczelnego Bartosz Marczuk i kierownik działu krajowego Mariusz Staniszewski.
Pełniącym obowiązki redaktora naczelnego "Rz" został Andrzej Talaga - zastępca naczelnego.
Tu zamieszczamy uzasadnienie tych decyzji wystosowane przez władze Presspubliki i jej właściciela Grzegorza Hajdarowicza.
Tydzień temu "Rz" opublikowała artykuł Cezarego Gmyza, który napisał, że we wraku tupolewa, który rozbił się pod Smoleńskiem znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Prokuratura wojskowa zaprzeczyła i poinformowała, że trwają w tej sprawie jeszcze ustalenia. Redakcja przyznała się do błędu, ale Cezary Gmyz podtrzymuje, że napisał prawdę.  
Władze Presspubliki zdecydowały się interweniować i rada nadzorcza spółki poprosiła o wyjaśnienia dziennikarzy i redaktorów.
- Miałem wrażenie, że przesłuchująca mnie komisja miała przygotowany werdykt, a moich wyjaśnień słucha pro forma - mówi Cezary Gmyz. - Potem dowiedziałem się, że Presspublica rozwiązuje ze mną umowę za rzekome niespełnienie zasad rzetelności dziennikarskiej. Tymczasem "Trotyl na wraku tupolewa" przygotowałem bardzo długo, znacznie bardziej rzetelnie niż większość przygotowywanych dla "Rzeczpospolitej" tekstów - dodaje Gmyz. Zapewnia, że nie wycofuje się z przedstawionym w nim tez, a jego tekst zatwierdził przed publikacją redaktor naczelny "Rzeczpospolitej" Tomasz Wróblewski.
Prezes i właściciel Presspubliki Grzegorz Hajdarowicz w przesłanym wczoraj wieczorem oświadczeniu kwestionuje wiarygodność dziennikarza. "Tekst »Trotyl we wraku tupolewa« nie powinien się nigdy w takiej formie ukazać w »Rzeczpospolitej«" - napisał w rozesłanym mediom oświadczeniu Hajdarowicz. "Z przeprowadzonego przeze mnie i Radę Nadzorczą postępowania wyjaśniającego wynika, że nie był on w ogóle udokumentowany (...). Nieprzemyślane działania kilku osób znów wywołały wojnę polską-polską. Za to wszystkich czytelników - przepraszam" - napisał Hajdarowicz.
W osobnym piśmie (oba oświadczenia w całości na Press.pl) rada nadzorcza Presspubliki informuje, że po rozmowie z członkami redakcji doszła do wniosku, iż dziennikarze związani z publikacją nie mieli podstaw do stwierdzenia, że we wraku tupolewa znaleziono ślady trotylu i nitrogliceryny. Gmyz miał jej przedstawić do godz. 14 w poniedziałek dokumenty, nagrania i materiały, na których podstawie powstał tekst. "Pan redaktor Cezary Gmyz pomimo wcześniejszych zapewnień nie przedstawił żadnych oświadczeń stwierdzając, że informatorzy odmówili mu złożenia dokumentów" - napisała w oświadczeniu rada nadzorcza Presspubliki i jej właściciel Grzegorz Hajdarowicz.
- Dostałem wymówienie, odchodzę też z zarządu Presspubliki. Okoliczności powstania tekstu wyjaśnię w oświadczeniu, które przygotuję do końca tego tygodnia - mówi tylko Tomasz Wróblewski, który na obu stanowiskach zasiadał od października ub.r.
Bartosz Marczuk w rozmowie z "Presserwisem" podkreśla, że w dniu przygotowania spornego tekstu do publikacji nie było go w redakcji, ale jako zastępca redaktora naczelnego odpowiadał za tzw. białe strony krajowe i poniósł tego konsekwencje.
- Jedno jest pewne: Tomasz Wróblewski jest w pełni odpowiedzialny za tę publikację - komentuje Grzegorz Lindenberg, jeden z założycieli "Gazety Wyborczej" i twórca "Super Expressu". - Jego odpowiedzialność jest ewidentna, bo  podjął ostateczną decyzję co do druku - dodaje. W ocenie Lindenberga teksty o rzekomych materiałach wybuchowych na wraku tupolewa poszły do druku w skandalicznej formie. - Mogłyby być bardziej wyważone, "Rzeczpospolita" poszła na sensację, a nie na rzetelność - podsumowuje Lindenberg.
- Dziennikarz jest też człowiekiem, wiadomo że może popełniać błędy - komentuje Bogusław Chrabota, szef publicystyki Polsatu. W jego opinii Tomasz Wróblewski ponosi odpowiedzialność za treść i charakter i prawdziwość wiadomości; jest ostatnim czytającym. - To nie była sytuacja, w której naczelny zawierzył dziennikarzom. On miał pełną świadomość, jakiej rangi jest ta informacja, co może spowodować, tymczasem już w dniu publikacji okazało się, że wystrzelił ostrą amunicją, ale niestety chybił - dodaje Chrabota.
- Nawet jeśli autor i redakcja "Rzeczpospolitej" popełniły błąd, to nadano mu zbyt duże znaczenie - komentuje Rafał Ziemkiewicz, publicysta "Uważam Rze" i "Rzeczpospolitej". - Pamiętam wyssane z palca doniesienie o rzekomej kłótni majora Protasiuka z generałem Błasikiem przez tragicznym lotem do Smoleńska. Gdy okazały się wydumane, nikt nie wyciągał wobec winnych konsekwencji. Tymczasem tu mamy wielki sąd nad dziennikarzami i redaktorami, którzy może temat przerysowali, ale podali szereg prawdziwych informacji - dodaje Ziemkiewicz. W jego opinii cała sprawa mogła być pretekstem do rozprawy z redakcją pisma opozycyjnego wobec rządu. - Czystki w "Rzeczpospolitej" mogą prowadzić do likwidacji jednego z ostatnich opozycyjnych mediów. Dziennikarze o prawicowych poglądach będą pisać dla tytułów rewolucyjnych, takich jak "Gazeta Polska". To znacznie osłabi rangę mediów, które patrzą władzy na ręce - komentuje Ziemkiewicz.
(KOZ, JF, AT)

 

(05.11.2012)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.