Wydanie: PRESS 05-06/2018

Dopaść Biełsat

„Operatorowi Biełsatu rozbito głowę”, „Sąd skonfiskował sprzęt Biełsatu”, „Kary grzywny dla kolejnych dziennikarzy Biełsatu” – takie są nagłówki białoruskich mediów z ostatnich tygodni. Represjonowany dziennikarz: „To nie my wybieramy czasy, w których przypada nam żyć”.

Ostatnie dwa lata były nadzwyczaj trudne dla dziennikarzy Biełsat TV. Łącznie stawali przed białoruskimi sądami ponad 80 razy, suma grzywien na nich nałożona sięga ok. 36 tys. Represje są nieodłącznym elementem pracy dziennikarzy tej zwalczanej przez reżim Aleksandra Łukaszenki telewizji.

Powód jest zwykle banalny. Zgodnie z białoruskim ustawodawstwem każdy dziennikarz współpracujący z zagranicznymi mediami musi mieć akredytację wydawaną przez białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Praca bez zgody MSZ jest na Białorusi wykroczeniem administracyjnym karanym grzywną. Telewizja Biełsat, która nadaje swój program od 2007 roku, niejednokrotnie w ciągu 11 lat składała do białoruskiego MSZ dokumenty na akredytacje swoich pracowników, a władze konsekwentnie odmawiają. Więc dziennikarze Biełsat TV są nachodzeni przez milicję i stawiani przed sądem z powodu braku akredytacji.

– To jest zamknięte koło. Białoruski MSZ nie daje Biełsatowi akredytacji, a później białoruskie MSW prześladuje dziennikarzy tej stacji – uważa Alaksiej Mińczonak, oficjalny przedstawiciel Biełsat TV na Białorusi.

Inne nadające swój program z zagranicy białoruskie media, jak np. finansowane przez Stany Zjednoczone Radio Swaboda czy mające wsparcie Unii Europejskiej Europejskie Radio dla Białorusi nie mają takich problemów. Ich dziennikarze dostają akredytacje i nie są nachodzeni przez KGB.

– Władza od początku jest wrogo nastawiona do tego projektu, akredytacja jest po prostu instrumentem, który służby specjalne wykorzystują do wywierania presji na Biełsat TV – mówi szef Białoruskiego Zrzeszenia Dziennikarzy Andrej Bastuniec.

Białoruscy eksperci w dziedzinie mediów widzą kilka przyczyn tego. – Po pierwsze, Biełsat TV to jedyna niezależna telewizja, a telewizja to obrazek. Właśnie obrazków władze się obawiają i dlatego zacięcie zwalczają Biełsat – uważa medioznawca Walery Bułhakau.

Drugą przyczyną jest to, że Biełsat TV jest polskim projektem. Jest finansowany przez polskie państwo i wspierany przez Telewizję Polską. – Reszta białoruskich projektów medialnych już została „uporządkowana” przez władze. Ale Biełsat ma pewne poparcie polityczne Polski, to stwarza płaszczyznę dla jego istnienia w warunkach Białorusi, powodując, że władze nie chcą iść na całość, bo wtedy musiałaby reagować Warszawa i oficjalna reakcja Polski siłą rzeczy przyciąga uwagę opinii publicznej na Białorusi i w świecie – uważa Bułhakau.

Andrzej Poczobut

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.