 |
Jarosław Ziętara, rocznik 1968, absolwent Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.
Na studiach publikował m.in. we „Wprost”, „Gazecie Wyborczej”, „Dzisiaj”. W „Gazecie Poznańskiej” zajmował się m.in. aferami gospodarczymi. Zaginął w 1992 roku
(fot. Archiwum Krzysztofa M. Kaźmierczaka) |
1 września mija 18 lat od niewyjaśnionego zaginięcia Jarosława Ziętary, dziennikarza śledczego „Gazety Poznańskiej”. Pan uważa, że padł ofiarą morderstwa na zlecenie.
To nie mój osąd. „Dokonano uprowadzenia redaktora Ziętary, dokonano jego zabójstwa. Z całokształtu okoliczności, z zeznań świadków wynika, że było to zabójstwo na zlecenie” – to słowa prokuratora Andrzeja Laskowskiego z Wydziału Śledczego Prokuratury Okręgowej w Poznaniu z 1999 roku. Takie samo stanowisko zawiera wydane wtedy postanowienie o umorzeniu śledztwa z powodu nieodnalezienia zwłok.
Stawia Pan tezę, że prowadząc dochodzenie, organy ścigania popełniły liczne błędy i że nie były one przypadkowe.
Tę tezę potwierdził raport Biura Wywiadu Kryminalnego Komendy Głównej Policji z 2009 roku. Wyliczone w nim błędy, zaniedbania i zaniechania zajmują kilkanaście stron. Wiele z nich to skutek tego, że wyjaśnieniem losu Jarka zajmowali się funkcjonariusze prowadzący poszukiwania zaginionych nastolatków i osób cierpiących na amnezję, a nie spece od zabójstw. Część błędów wynika jednak z lekceważenia dowodów i istotnych okoliczności. I dla nich nie mogę znaleźć wytłumaczenia. Tak samo jak dla zaniechania przez Prokuraturę Generalną działań zmierzających do wznowienia śledztwa.
Czy dziennikarze zrobili wszystko, by skłonić policję i prokuraturę do wyjaśnienia losów kolegi?
Poznańscy dziennikarze – raczej tak. Ale sprawa Ziętary to problem całego środowiska, bo to jedyne w wolnej Polsce niewyjaśnione zabójstwo dziennikarza związane z jego zawodem. Tylko że przez 18 lat żaden znany dziennikarz nie domagał się jej wyjaśnienia. Nie wystąpiły też o to organizacje dziennikarskie.
Nie lepiej przypominać o tym w tekstach, zamiast liczyć na ministrów sprawiedliwości i zakładać profile Ziętary na portalach społecznościowych?
Trzeba robić wszystko, co możliwe. Z jednej strony nagłaśniać sprawę, by nie została zapomniana, i do tego są przydatne portale, z drugiej – wywierać nacisk na instytucje, których ustawowym obowiązkiem jest wyjaśnienie zbrodni.
Media pisały, że Ziętara był skryty i zdarzało mu się znikać bez uprzedzenia.
Z tym znikaniem to przesada. Niewiele mówił o sprawach prywatnych. To był spokojny człowiek oraz bardzo zdolny i ambitny dziennikarz.
Na czym opiera Pan wiarę, że uda się jeszcze wyjaśnić, co się z nim stało?
Widzę wiele podobieństw między przebiegiem sprawy Ziętary a sprawą śmierci Krzysztofa Olewnika. Od 1998 roku poznańska policja i prokuratura dysponują istotnymi informacjami. Mogą mieć one charakter przełomowy, jeśli dojdzie do przekazania sprawy prokuraturze, która nie jest obciążona błędami i porażkami poprzednich śledztw.
Krzysztof M. Kaźmierczak, dziennikarz „Polski Głosu Wielkopolskiego”, współzałożyciel Komitetu Społecznego „Wyjaśnić śmierć Jarosława Ziętary”
Jarek.sledczy.pl
Rozmowa została opublikowana we wrześniowym numerze „Press”