Fundusz Ziobry płacił też mediom uchodzącym za niezależne  |  TV Republika próbuje zarabiać  |  FoodCare przegląda rynek  |  Oglądalność programu Marka Czyża w TVP Info  |  Wydawcy gazet lokalnych protestują przeciwko Świrskiemu  |  Zoom TV bliski progu rentowności  |  Była szefowa radiowej Czwórki  |  Branża czytelnicza czeka na ruch nowych władz  |  Dalsze rozstania z "Gazetą Wyborczą"  |  TVN Warner Bros. Discovery z 14 nagrodami  |  Tele 5 wprowadza program popularnonaukowy  |  Polsat Box Go przyspiesza premierę  |  Nagroda Specjalna Press Club Polska  |  Polacy wolą kupować książki i gazety za pomocą kart  |  GPD Health  |  NAV agency rozpoczyna  |  Przejście z Deloitte do Walk  |  Wieloletni redaktor AP zginął w wypadku  |  TikTok będzie protestować w sądzie przeciwko blokadzie w USA  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś 42 newsy ze świata mediów i reklamy  | 

Fundusz Ziobry płacił też mediom uchodzącym za niezależne  |  TV Republika próbuje zarabiać  |  FoodCare przegląda rynek  |  Oglądalność programu Marka Czyża w TVP Info  |  Wydawcy gazet lokalnych protestują przeciwko Świrskiemu  |  Zoom TV bliski progu rentowności  |  Była szefowa radiowej Czwórki  |  Branża czytelnicza czeka na ruch nowych władz  |  Dalsze rozstania z "Gazetą Wyborczą"  |  TVN Warner Bros. Discovery z 14 nagrodami  |  Tele 5 wprowadza program popularnonaukowy  |  Polsat Box Go przyspiesza premierę  |  Nagroda Specjalna Press Club Polska  |  Polacy wolą kupować książki i gazety za pomocą kart  |  GPD Health  |  NAV agency rozpoczyna  |  Przejście z Deloitte do Walk  |  Wieloletni redaktor AP zginął w wypadku  |  TikTok będzie protestować w sądzie przeciwko blokadzie w USA  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś 42 newsy ze świata mediów i reklamy  | 

Fundusz Ziobry płacił też mediom uchodzącym za niezależne  |  TV Republika próbuje zarabiać  |  FoodCare przegląda rynek  |  Oglądalność programu Marka Czyża w TVP Info  |  Wydawcy gazet lokalnych protestują przeciwko Świrskiemu  |  Zoom TV bliski progu rentowności  |  Była szefowa radiowej Czwórki  |  Branża czytelnicza czeka na ruch nowych władz  |  Dalsze rozstania z "Gazetą Wyborczą"  |  TVN Warner Bros. Discovery z 14 nagrodami  |  Tele 5 wprowadza program popularnonaukowy  |  Polsat Box Go przyspiesza premierę  |  Nagroda Specjalna Press Club Polska  |  Polacy wolą kupować książki i gazety za pomocą kart  |  GPD Health  |  NAV agency rozpoczyna  |  Przejście z Deloitte do Walk  |  Wieloletni redaktor AP zginął w wypadku  |  TikTok będzie protestować w sądzie przeciwko blokadzie w USA  |  Zapraszamy do newslettera "Presserwis" – dziś 42 newsy ze świata mediów i reklamy  | 

Dział: WYWIADY

Dodano: Lipiec 09, 2014

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Bałam się, że nas rozstrzelają

Rozmowa z Anastazją Stanko, dziennikarką ukraińskiej telewizji Hromadske.tv, uprowadzoną przez separatystów

Już dwa razy trafiła Pani do niewoli pracując na wschodzie Ukrainy?

W połowie czerwca pojechałam na ukraińsko-rosyjską granicę robić reportaż. W miejscowości Drużba Narodów domy po lewej stronie stoją na Ukrainie, a po prawej – w Rosji. Jest tam kładka. Miejscowi przechodzą po niej granicę w obie strony bez problemów. I ja weszłam na kładkę, ale przywitali mnie rosyjscy pogranicznicy. Okazało się, że o metr przekroczyłam granicę. Gdy im powiedziałam, że jestem dziennikarką, Rosjanie zawieźli mnie do swojej siedziby, żeby sprawdzić, czy przypadkiem czegoś nie sfilmowałam. Trzymali mnie tam przez trzy godziny. Z jednej strony to moja wina, że złamałam przepisy, z drugiej nie wiedziałam, że je łamię, bo tam nie było żadnych oznaczeń, gdzie jest dokładnie granica. Jednak nie powiedziałabym, że to była jakaś niewola.


Ale za drugim razem już była.

Pod koniec czerwca z operatorem chcieliśmy się dostać na tereny kontrolowane przez separatystów. Zależało mi, żeby pokazać drugą stronę konfliktu, co tam myślą ludzie. Znajomi, którzy mają kontakty u separatystów, powiedzieli mi, że nie mamy się czego obawiać i zorganizowali, że za opłatą ktoś nas przewiezie. Wyjechaliśmy z Ługańska i  zostaliśmy zatrzymani przez uzbrojonych po zęby ludzi. Pomyślałam, że nas rozstrzelają. Położyli nas na podłodze samochodu i zakryli głowy, żebyśmy niczego nie widzieli.


Próbowaliście z nimi rozmawiać?

Tak, mieliśmy ze sobą papierosy, próbowaliśmy ich częstować, ale to nic nie dało. Zawieźli nas do jakiejś piwnicy. Rozłożyli nasze rzeczy, w tym kamerę i powiedzieli, że komu innemu będziemy tłumaczyli, kim jesteśmy i co tutaj robimy. Przyszedł Ostap z uzbrojonymi ludźmi. To szef NKWD, tak w Ługańsku separatyści nazywają swoje służby bezpieczeństwa. Ostap już wiedział, że jesteśmy dziennikarzami Hromadske.tv. Nachylił się do mnie i usłyszałam: „umrzesz, suko”. Gdy pytałam, o co jesteśmy oskarżeni, odpowiadali, że o to, że jesteśmy dziennikarzami wrogiej strony. Dopiero później dowiedziałam się, że chcieli nam zarzucić szpiegostwo. Ostap powiedział też, że ktoś nas zdradził, opowiedział ze szczegółami, jak się przemieszczaliśmy od momentu, gdy wysiedliśmy z pociągu.


Cały czas się w ten sposób do was odnosili?

Różnie było. Na początku byli bardzo nieprzyjemni. Potem próbowałam wyjaśniać, że przyjechałam tu, żeby pokazać, co się naprawdę dzieje po tej stronie frontu. Tłumaczyłam, że to ważne, bo ukraińscy dziennikarze tu nie pracują. Odpowiedział: „Oczywiście, że nie pracują, bo kłamiecie. Dlatego nie dajemy wam akredytacji”. Zapytałam więc: „Jak wy chcecie, żeby obiektywne i uczciwe informacje trafiały do ludzi, jeżeli my nie możemy nawet tu przyjechać?”. Proponowałam nawet układ: dajcie nam zrobić materiał, my go wyślemy do Kijowa i wracamy siedzieć dalej w waszej piwnicy. Obejrzycie go sobie i jeżeli chociaż raz w nim podam nieprawdę, róbcie z nami co chcecie. A jeżeli będzie w nim tylko prawda, wypuścicie nas. Nie zgodzili się na to, ale takie rozmowy trochę rozładowywały napięcie. Na drugi dzień u separatystów interweniowali politycy, którzy mają jakiś wpływa na nich. Ci, co nas trzymali ucieszyli się z tego, bo uznali, że będą mieli okazję wymienić nas na zatrzymanych przez ukraińskie wojsko.


W jakich warunkach byliście przetrzymywani?

To było małe pomieszczenie w piwnicy. Za całe wyposażenie służył materac do spania, taki jak w salach gimnastycznych. Pierwszego wieczora przynieśli nam jedzenie. Swoją porcję oddałam jeńcowi wojennemu, którego do nas przyprowadzili, bo on nie jadł przez dwie doby. Drugiego dnia, po interwencji polityków, wyprowadzili nas na zewnątrz na świeże powietrze. Zaczęli się do nas lepiej odnosić, a na posiłek zaprosili do stołówki, w której sami jedli. Potem usłyszeliśmy, że wstawiła się za nami administracja prezydenta Ukrainy i dlatego długo posiedzimy. Znów zaczęli nas gorzej traktować, gdy dowiedzieli się, że filmowaliśmy w miejscach odbitych przez ukraińską armię, gdzie leżały ciała zabitych. Ktoś im powiedział, że ja niby się śmiałam z trupów. Prosiłam ich, aby obejrzeli te materiały i przekonali się, jak było naprawdę. Bo na tych materiałach widać, jak interweniuję w dowództwie ukraińskim, że ciała trzeba pochować. Ale ich nie interesowały moje tłumaczenia. Zabrali nam nawet sznurówki i powiedzieli, że następnego dnia nas rozstrzelają. Przeraziłam się. Ta ostatnia doba była straszna, bo nie wiedziałam, czy jest dzień czy noc, która jest godzina. Wtedy zaczynasz myśleć, że może przyjdzie ukraińska armia i cię uwolni. Potem jednak zaczynasz się bać, że w momencie ataku wojska, mogą zacząć zabijać jeńców. Czas upływa na takich myślach i płynie bardzo wolno. Nikt do nas nie przychodził, nie dostawaliśmy jedzenia, nie wyprowadzali nas nawet do toalety. Powiedzieli, że toaleta będzie w tym małym pomieszczeniu, w którym nas zamknęli.
I nagle przynieśli nasze rzeczy, wsadzili do busa i wywieźli. Nie wiedzieliśmy, gdzie. Gdy dojechaliśmy na miejsce, odsłonili okna i zobaczyłam rosyjskich dziennikarzy z kamerami.


Wtedy wam powiedzieli, że jesteście wolni?

Nie, nam nic nie powiedzieli. Ostap zwrócił się do tych dziennikarzy i im powiedział: „Oni wychodzą”. Zapytałam go, co mamy teraz robić. Odpowiedział, że możemy iść, gdzie chcemy.


Rosyjscy dziennikarze próbowali zadawać Pani pytania. Dlaczego nie chciała Pani z nimi rozmawiać?

Bo to jest koszmar. Widziałam ukraińskiego jeńca, któremu pocięli nogę nożem do kości. Na ulicy rozstrzelali człowieka, oczywiście potem mówili, że to nie oni zrobili, a inna banda. Cały czas słychać tam wybuchy, latają samoloty, a rosyjska telewizja mówi mieszkającym tam ludziom, że jak przyjdzie ukraińska armia, to wszystkich zastrzeli, bo tam gdzie weszło ukraińskie wojsko, są już trupy. Z resztą tych rosyjskich dziennikarzy przyprowadzili już wcześniej, żeby filmowali, jak dobrze jesteśmy traktowani. Wtedy też nie chcieliśmy z nimi rozmawiać.


To co Pani zobaczyła na własne oczy na wschodzie Ukrainy, różni się od tego co pokazują i jak opisują te wydarzenia ukraińskie media?


Ukraińskie media w zasadzie już nic nie pokazują, bo tam nie ma ukraińskich dziennikarzy. Ci, którzy tam jeszcze próbują pracować, to miejscowi, z małych lokalnych mediów. 


Ale cały czas w waszych mediach pojawiają się informacje, o tym, co się tam dzieje. Skąd pochodzą?

Głównie z oficjalnych źródeł, takich jak centrum prasowe operacji antyterrorystycznej. Przekazujemy tylko, że ci podali to, a drudzy coś innego. Nie mamy wyjścia. W Hromadske.tv próbowaliśmy zbierać informacje od ludzi ze wschodu Ukrainy. Ale oni nie chcą rozmawiać nawet przez telefon, bo się obawiają, że ktoś zapamięta i rozpozna ich głos, a potem będą mieli poważne problemy. Udaje się zdobyć tylko anonimowe wypowiedzi.


Natomiast zachodnie media powołują się na ukraińskie i w efekcie wszystko co, wiemy o sytuacji na Ukrainie pochodzi z oficjalnych źródeł, które przecież prowadzą swoją politykę informacyjną.

Zachodnich dziennikarzy na wschodzie Ukrainy zostało już niewielu. Wszystko to prowadzi do dziwnych sytuacji. Pierwszego dnia, gdy zamknęli nas w piwnicy w Ługańsku, nie zabrali nam jeszcze telefonów. Udało mi się złapać zasięg telefonii komórkowej i połączyć z Internetem. I czytam, że 27 czerwca w niewoli u separatystów zmarł jeden z szefów ukraińskiej organizacji patriotycznej Proswita. Był 1 lipca i do naszego pomieszczenia przyprowadzili jeńca. Zapytałam, czy on znał tego zmarłego człowieka. Zdziwił się i odpowiedział, że siedział razem z nim i poprzedniego wieczora go widział żywego. Wyglądało na to, że media 27 czerwca pochowały człowieka, który żył na pewno 30 czerwca. Ale zaczęłam się obawiać, że może jednak to prawda, że zmarł, tylko dziennikarze pomylili daty. Następnego dnia zapytałam o  niego, tych którzy nas pilnowali. Przyprowadzili go, żebym się na własne oczy przekonała, że on żyje. A jego rodzina już jechała zabrać ciało.
To był dla mnie szok. Pewnie jakiś miejscowy działacz podał nieprawdziwą informację, rozeszła się w Internecie, a dziennikarze ją opublikowali bez sprawdzania. W ten sposób dziennikarze sprawiają, że sytuacja się jeszcze bardziej komplikuje. Niesprawdzona informacja może mieć poważne konsekwencje.


W ukraińskich mediach jest sporo emocji i heroizacji.

Do propagandy uprawianej przez rosyjskie media sporo nam brakuje. Chcemy jakoś na tę propagandę odpowiedzieć i ukraińscy dziennikarze chcą się bronić prawdą. Jednak nawet jeśli to jest prawda, to często okraszana sformułowaniami, że po jednej stronie są nasi mężni wojownicy, a z drugiej strony są tylko terroryści i najemnicy.


Wcześniej ukraińskie władze wypuściły rosyjskich dziennikarzy, oskarżanych o pomaganie separatystom. Może to pomogło Pani w odzyskaniu wolności?

Nie, nie uważam, żeby to miało jakiś wpływ. Uwolniono nas raczej dzięki różnym kontaktom. Nie mogę powiedzieć, kto miał na to wpływ, bo jeżeli powiem, to ten człowiek nie będzie już w stanie nikomu pomóc.


A oświadczenie szefów trzech największych rosyjskich telewizji, którzy wstawili się za Wami, pomogło?


To było przedstawienie teatralne. Gdy zapadła decyzja, żeby nas wypuścić, w rosyjskiej telewizji zaczęli się zastanawiać, w jaki sposób to pokazać, żeby to było z korzyścią dla nich.


Pojedzie jeszcze Pani w rejon konfliktu?

Tak, wkrótce wracam tam do pracy.

Rozmawiał Mariusz Kowalczyk
 

(09.07.2014)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.