Dział: PRASA

Dodano: Lipiec 09, 2020

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Prokuratura umorzyła śledztwo ws. inwigilacji dziennikarzy

W toku śledztwa zbadano billingi 37 osób, większość z nich łączyła się z Mariuszem Gierszewskim (screen: YouTube/Rzeczpospolita TV)

Prokuratura Okręgowa w Szczecinie umorzyła sprawę nielegalnych podsłuchów dziennikarzy, polityków i prawników – poinformował na Twitterze Mariusz Gierszewski, były reporter Radia Zet.

"Okazało się, że byłem centralną osobą. Pretekstem do akcji były moje połączenia z osobą rozpracowywaną. Kolejna ciekawostka, dane później zniszczono, ale nie ma pewności że właśnie te dane" - napisał Gierszewski na Twitterze.

Śledztwo dotyczyło przekroczenia uprawnień przez funkcjonariuszy Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wielkopolskim, którzy pobierali billingi w ramach rozpoznania operacyjnego pod kryptonimem "Leszcz" (sprawa dotyczyła afery taśmowej). W ramach śledztwa sprawdzono billingi Gierszewskiego. Wśród poszkodowanych znaleźli się m.in. Roman Giertych, Piotr Witwicki, Tomasz Machała, Dominika Długosz i Jacek Nizinkiewicz. "Celem prób opracowania schematu powiązań głównego figuranta, uzyskano nie tylko wykazy połączeń dotyczących jego osoby bezpośrednio, ale także wykazy połączeń osób, które się z nim kontaktowały" - czytamy w uzasadnieniu postanowienia prokuratury o umorzeniu śledztwa (wydanym 15 czerwca). W toku śledztwa policji uzyskano billingi 37 osób, prawie wszystkie łączyły się z Gierszewskim. "Dane te najprawdopodobniej zniszczono, aczkolwiek lakoniczna treść protokołów zniszczeń, nie zawiera adnotacji, wskazujących wprost na fakt, że zniszczono właśnie te dane" - stwierdziła prokuratura.

- To umorzenie głównej sprawy. Ja nie będę się odwoływał – mówi Gierszewski "Presserwisowi". - Prokuratura działała tak, żeby jak najmniej zaszkodzić funkcjonariuszom. Stwierdziła, że zniszczono zdobyte informacje, ale protokoły są niedokładne, więc na 100 procent nie można powiedzieć, co zniszczono. To uchybienia lekkiej i średniej wagi, według mnie nie przeszli do clou tego, co się działo i dlatego podjęli takie działania. Według mnie ta sprawa nie jest do końca wyjaśniona – dodaje.

Zdaniem Gierszewskiego przyjęto tezę, że to on kontaktował się z osobą objętą inwigilacją, więc policja chciała stworzyć siatkę połączeń. - Kiedy zaczęły im wychodzić dziwne nazwiska, zapalili się, że może im wyjść wielka afera. Te połączenia wynikały z mojej pracy. W końcu zauważyli, że tak się nie dzieje i zaprzestali dalszych działań – mówi dziennikarz.

"Byłem poszkodowany w tej sprawie, jako inwigilowany dziennikarz. Kilka godzin zeznawałem w tej sprawie na policji. I co? I nic, sprawa umorzona. Można dziennikarzy nielegalnie podsłuchiwać, a winnych brak" - napisał Jacek Nizinkiewicz na Twitterze.

Dominika Bychawska-Siniarska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka mówi, że jej organizacja nie zajmowała się tą sprawą. - Ale jeśli ktoś wniesie zażalenie na postanowienie, spróbujemy wskazać opinię przyjaciela sądu. Te sprawy są szalenie istotne. Teoretycznie jeśli osoba operacyjna zauważy, że chodzi o dziennikarza, powinna zapomnieć o takim materiale ze względu na tajemnicę dziennikarską. Ale wiadomo, że widziała billingi albo usłyszała rozmowę. Ciężko mówić o tym, by nagle zapomniał o informacjach i uszanował w pełni tę tajemnicę – zaznacza.

(JSX, 09.07.2020)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.