Dział: WARSZTAT

Dodano: Maj 24, 2016

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Moderowanie dyskusji to kaszka z mleczkiem? Nic bardziej błędnego

Michał Kobosko - dyrektor polskiego biura w think-tanku Atlantic Council, organizator Wrocław Global Forum (fot. materiały prasowe)

Za nami kolejny Europejski Kongres Gospodarczy, największe polskie zgromadzenie biznesowo-polityczne z mocno międzynarodowym wymiarem. Chcę skreślić parę linijek o istotnym aspekcie takich konferencji jak EKG, a mianowicie o jakości moderowania debat i paneli dyskusyjnych. Mam wrażenie, że nic się na tym polu nie poprawia.

Oszczędzę konkretnych przykładów z Katowic, bo też nie chodzi o ten jeden konkretny kongres. Problem jest szerszy. Nadal za prowadzenie dyskusji na publicznych eventach biorą się osoby, które nie mają o tym bardzo dużego pojęcia. Wychodzą z założenia, że skoro znają się na wielu rzeczach (są w końcu szanowanymi ekspertami), to moderowanie dyskusji publicznej nie przysporzy im najmniejszego problemu. Kaszka z mleczkiem? Nic bardziej błędnego.

W świecie konferencji i kongresów zachodnich jest oczywiste, czym różni się moderator od panelisty. U nas nie do końca. Obserwuję uznanych ekspertów z firm konsultingowych, banków, organizacji pracodawców, którzy kładą nawet najciekawsze panele. Wchodzą w role moderatorów, ponieważ ich macierzyste firmy pełnią rolę „partnera debaty”. Niestety natychmiast widać, że kompletnie mylą im się role. Często dochodzi do takiej sytuacji: jest 7-8 panelistów i zaplanowana godzina na dyskusję (te proporcje z góry nie wróżą sukcesu, 3-4 osoby na taką jednostkę czasu to optimum). Moderator zaczyna panel, przedstawia gości, po czym… wygłasza 10-minutowy wstęp. W jego trakcie przekonuje wszystkich, że jest bardzo mądry, że jego firma jest świetnym usługodawcą, a ostatnio napisany przez nią raport bije inne na głowę. Potem moderator łaskawie pozwala panelistom na wielominutowe słowa wstępne (initial remarks). Wtedy traci zainteresowanie przebiegiem panelu i siedzi znudzony. Albo, co jeszcze gorsze, postanawia być nadaktywny: przeplata wypowiedzi dyskutantów swoimi komentarzami. Takie, źle prowadzone dyskusje, prowadzą zawsze do podobnego finału: czas się szybko kończy, wielu wątków nawet nie tknięto, paneliści i słuchacze wychodzą z poczuciem zmarnowanego czasu.

Apeluję od dawna w Katowicach, Krynicach, Sopotach: dajcie moderować profesjonalnym moderatorom. Niech eksperci będą ekspertami i zabierają głos w roli, do jakiej są zawodowo przygotowani. Co rozumiem przez profesjonalne prowadzenie dyskusji? Z perspektywy moich ponad 20-letnich doświadczeń odpowiem hasłowo:

- Moderator ma obowiązek skontaktować się z panelistami najpóźniej na tydzień przed dyskusją, przesłać im informację o planowanych wątkach, strukturze dyskusji. I poprosić o informację zwrotną, dotyczącą ewentualnych oczekiwań panelistów, tematów do poruszenia.

- Moderator powinien spotkać się i poznać panelistów tuż przed debatą, powtórzyć im założenia, uspokoić tych zdenerwowanych występem publicznym, powściągnąć tych, którzy słyną z monopolizowania dyskusji.

- Moderator musi sprawdzić, jak wygląda sala, ustawienie sceny i widowni, jakie jest nagłośnienie, ile i jakich mikrofonów będzie w użyciu, co jest w programie przed, a co po panelu (najgorzej, gdy po panelu jest wyczekany posiłek…).

- Moderator powinien rozpocząć dyskusję możliwie o czasie – szanując panelistów i słuchaczy – i także najdalej z niewielkim opóźnieniem ją zakończyć.

- Moderator powinien rozdzielać głosy sprawiedliwie – uznając, że skoro kogoś zaproszono do panelu, należy mu się prawo do wypowiedzi. Grzecznie, ale stanowczo hamować gaduły, lub osoby, które chcą wejść w rolę współprowadzącego debatę (są i takie przypadki).

- Jeśli w panelu biorą udział dyskutanci niepolskojęzyczni, powinni mieć takie samo prawo i częstotliwość zabierania głosu (choć to kłopotliwe, przez konieczność tłumaczenia).

- Moderator powinien z góry przewidzieć czas na pytania „z sali”. Albo w trakcie zachęcać słuchaczy do aktywności, albo z góry zapowiedzieć, że ostatnie 10-15 minut będzie przewidziane na dyskusję – którą obowiązkowo muszą zakończyć odpowiedzi panelistów. Od zadających pytania z sali wymagać przedstawiania siebie i skrótowego przedstawiania myśli. Stanowczo przerywać gadułom, który wykorzystują okazję do lansu.

- Najważniejsze z tego wszystkiego: moderator ma być kierownikiem dyskusji, wprowadza, egzekwuje, pointuje kolejne wątki, rozdziela głosy, tworzy interakcje między panelistami, angażuje salę. Ma być sternikiem, a nie kolejną osobą machającą wiosłem. Ma nie gwiazdorzyć i nie ściągać uwagi na siebie – sala przyszła słuchać panelistów, a nie jego.

Michał Kobosko

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.