Dział: OPINIE

Dodano: Czerwiec 09, 2015

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Wycieki danych do Internetu będą coraz częstsze

Piotr Stasiak

Utrwalenie, kopiowanie i przekazywanie danych czy informacji jest łatwiejsze niż kiedykolwiek w historii. Jednak w przypadku wycieku akt ze śledztwa dotyczącego afery podsłuchowej mamy do czynienia z bezprawnym i bardzo prymitywnym atakiem czyli wrzuceniem tysięcy zdjęć w różne miejsca w sieci. Najpierw na własną stronę pana Stonogi, a następnie, gdy okazało się, że jego infrastruktura jest niewydolna, na własny profil na Facebooku, którego serwery poradziły sobie z tak dużym ruchem.

Takie sytuacje będą się powtarzać, dlatego właśnie ważne jest, aby dyskusja o moralności wykorzystywania lub niewykorzystywania materiałów z internetowych przecieków odbywała się publicznie. Aby ludzie, którzy uznają się sami za społecznie wykonujących funkcje dziennikarzy w Internecie, również brali w niej udział.
Dziennikarze śledczy zatrudnieni w redakcjach od zawsze zdobywali dostęp do dokumentów (lub fragmentów dokumentów), było to jednak podyktowane ważnym interesem społecznym. Przed publikacją zgodnie z regułami sztuki dokumenty były opracowywane, na przykład usuwano z nich dane prywatne osób nie związanych ze sprawą. Ostatecznie nad redaktorem i wydawcą zawsze wisiała jakaś odpowiedzialność prawna. W przypadku Internetu zbyt wielką pokusą może być po prostu narobienie szumu, który w ciągu kilku godzin osiągnąć może stan narodowej histerii. Może to stwarzać wrażenie, że wszystko wolno, a tak nie jest. Nie mam złudzeń, że wraz upowszechnianiem się zjawiska, liczba "wypadków i wpadek" będzie znacząco rosła (ujawnienie danych, fałszywe oskarżenia itp.). Choć dla społeczeństwa - jako całości - lepszy dostęp do informacji i wolności słowa jest dobry, to dla osób, które przy okazji wybuchu oberwą odłamkiem, jest już bardzo źle. Osoby te kiedyś chronione były właśnie przez etykę dziennikarza i redaktora.
Choć raz wrzuconych do sieci informacji prawie nie da się z niej usunąć, można ograniczyć zasięg dystrybucji. Zaskakująca jest więc bezradność organów państwa (policja, prokuratura) wobec "tych ludzi z internetu" oraz "tego serwisu społecznościowego". Sprawiają wrażenie, jakby szukali numeru do jakiegoś rzecznika albo na infolinię Facebooka i się nie udało. A przecież FB ma procedury blokowania stron, które zdaniem jego użytkowników są sprzeczne z prawem. Firmy, zmuszone do komercyjnej aktywności w social media, poruszają się w nich sprawnie i potrafią w ciągu kilku godzin (np. poprzez masowe zgłoszenia) doprowadzić do usunięcia z FB większości naruszających ich prawo lub dobre imię postów czy profili. Nie widzę powodu, dla którego nasza policja i prokuratura nie miałaby korzystać z takich funkcji FB.

(09.06.2015)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.