Dział: OPINIE

Dodano: Listopad 21, 2014

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

W sprawie zatrzymanych dziennikarzy brakło cudownych uniesień w stylu Moniki Olejnik

Janusz Ansion

Główne media często mnie zadziwiają. Wydaje się, że chowają się za osłoną profesjonalizmu, uspokajają atmosferę, przyglądają się, co powiedzą inni, sprawdzają opinie ekspertów. Teraz okazało się, że ocena zatrzymania dziennikarzy w „zdobytej" siedzibie PKW, także nie dla wszystkich była jednoznaczna, a z pewnością nie spontaniczna, jak to było onegdaj w redakcji „Wprost". Brakło mi cudownych uniesień w stylu Moniki Olejnik, jak wtedy, gdy bez zastanowienia, jak lwica broniła naszej branży. Niezwłocznie, jak to się mówi w nomenklaturze urzędniczej.

Na co dzień sprawniejsze są w takich sytuacjach media prawicowe, bardziej wyczulone na obronę "wolności słowa”? Choć naszym redakcyjnym problemom najwięcej uwagi poświęciła "Gazeta Wyborcza" i "Głos Wielkopolski", na ogół szybciej o naruszeniu praw dziennikarzy dowiaduję się z Niezależna.pl, wPolityce.pl czy z SDP.pl. Wtedy łatwiej wybaczam błędy popełnione w słusznej sprawie.
Zauważyłem, że na początku niewielu dziennikarzy głównego nurtu odważyło się powiedzieć o sprawie PKW „skandal”. W Słupcy, w której opisujemy burdel z wyborczymi kartami, które były zeszytem, ze zdziwieniem odkryliśmy, że żadne duże media nie zauważyły prostego problemu. Ewa Woydyłło, która nam wyjaśniała zasady działania psycholingwistyki, sama ze zdziwieniem spostrzegła, że, w wielkim mieście nikt jeszcze o tym nie pisał. Oboje nie mieliśmy problemu z nazwaniem rzeczy po imieniu. Natomiast „Wielcy”, tak. Dopiero na drugi dzień ruszyła lawina dosadnych określeń.
Kiedy przepychaliśmy się w sądach z marszałkiem sejmu, mieliśmy wrażenie, że ciekawostką będzie choćby dla TVP, Polsatu, TVN, pokazanie polityka, który śmiertelnie obraża się na zarzut wydawania publicznych pieniędzy na rzecz rodziny, w czasie, gdy jego żona-dyrektor sponsoruje agroturystykę własnego syna. Dopiero jedna ze znanych telewizyjnych twarzy uświadomiła mi, dlaczego jesteśmy w takich chwilach sami: "No wie Pan, jutro musiałbym się z telewizją żegnać, takich spraw politycy mają tu wiele”.
Równie smutny teatr oglądałem w moim rodzimym sądzie, gdzie w obecności Prezydenta przywracano sądy powiatowe. W adoracji urzędniczych bohaterów, dziennikarze uczestniczyli w medialnej mszy, na koniec której wszyscy przekazali sobie „znak pokoju”. Samochody, anteny, szum, dziesiątki tysięcy złotych wydane po to, by pokazać ważną rękę z długopisem i ważne oświadczenie.
No i po co było dziennikarzom wpychać się do siedziby PKW i naruszać mir urzędników, którzy zmarnowali setki milionów złotych na spaprane wybory?
W parku narodowym Serengeti co roku rusza wielka migracja gnu. Pierwsze antylopy, które przekraczają rzekę często giną. Reszta ostrożnie za nimi podąża. I wygrywa życie.

(21.11.2014)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.