Jako czytelnik mam problem z ”Wprost Biznes”

Piotr Stasiak

”Wprost Biznes” wygląda na próbę rozszerzenia marki ”Wprost” na nowy obszar i z punktu widzenia wydawcy może to być próba udana, o ile tylko znajdzie się choć kilku reklamodawców, którzy za niewielkie pieniądze skuszą się na ten koncept. Dla biura reklamy może to być raczej uzupełnienie portfolio oferty reklamowej, niż jej główny motor. 

Proszę zauważyć, że jest to projekt generujący bardzo niskie koszty - przede wszystkim przez elektroniczną dystrybucję. Doliczyłem się zaledwie sześciu dużych tekstów i kilku mniejszych, plus sporo zestawień redakcyjnych notek i ciekawostek. Trzy duże, główne teksty w numerze, napisali autorzy zewnętrzni (Rafał Zasuń, Kamil Nadolski, Janusz Rolicki). Są też inne teksty pozyskane ”z miasta” na przykład spory komentarz rynkowy głównego analityka domu maklerskiego X-Trade Brokers oraz sylwetka Adama Jassera, nowego szefa UOKiK. Jest też spory tekst z recyclingu - przeredagowana sylwetka Lecha Grobelnego z ”Wprost” z 1990 roku. Bardzo oryginalny pomysł, ciekawe, ile takich sylwetek ma jeszcze "Wprost" w swym archiwum, ale myślę, że sporo.
Czyli oprócz niskich kosztów wydania mamy relatywnie niskie koszty pozyskania treści. Tymczasem reklamy są trzy: TP-Link, duży partner w postaci Orlenu oraz reklama KGHM Polska Miedź. Na poziomie finansowym może to się spinać. 
Jako czytelnik mam jednak z ”Wprost Biznes” większy problem, bo nie za bardzo wiem, dlaczego miałbym za to dodatkowo na moim tablecie zapłacić? Wygląda jak dodatek specjalny lub wkładka, które czasami wypadają z głównego ”Wprost” lub są w niego wszyte, która nagle zmutowała w oddzielny magazyn (i to formalnie za 4 zł). Brak tu na razie świeżości tematów i duszy - na przykład trzymania ręki na pulsie jeśli chodzi o nowe technologie i biznes internetowy - które ma np. ”Bloomberg Businessweek”.

(03.04.2014)