Dział: PRASA

Dodano: Październik 02, 2014

Narzędzia:

Drukuj

Drukuj

Tygodniki prawicowe się kłócą, choć im się to nie opłaca

Dwa prawicowe tygodniki "W Sieci" i "Tygodnik Do Rzeczy" walczą o czytelników, prowadząc ideologiczne spory na łamach. Przy okazji zarzucają sobie nieczyste intencje. - Wojna tygodników z tego samego obozu nie opłaca się żadnemu z nich, bo tracą na wiarygodności – ocenia Łukasz Szurmiński, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego.

Kilka dni temu Agnieszka Romaszewska-Guzy, dyrektor Biełsat TV i wiceprezes Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich oraz Jan Ołdakowski, dyrektor Muzeum Powstania Warszawskiego, odeszli z kapituły nagrody historycznej "Tygodnika Do Rzeczy". Poszło m.in. o zamieszczony w "Tygodniku Do Rzeczy" tekst Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego o bliskich związkach prof. Witolda Kieżuna, bohatera powstania warszawskiego i znanego ekonomisty, ze Służbą Bezpieczeństwa.

Sprawa podzieliła środowisko prawicowych dziennikarzy. - Od dłuższego czasu miałam poczucie, że różnice w spojrzeniu na najnowszą historię między mną a publicystami "Tygodnika Do Rzeczy" nasilają się – mówi Romaszewska-Guzy. - Czarę goryczy przelał tekst o prof. Kieżunie. Uważam, że został źle napisany. Autorzy źle zanalizowali dokumenty SB. Żeby się zorientować, o co w całej sprawie chodzi, musiałam sama je przeczytać. Prawdą jest, że prof. Kieżun zaplątał się we współpracę z SB. Nie podoba mi się jednak sposób, w jaki "Tygodnik Do Rzeczy" pokazał tę sprawę. Jeśli ktoś był bohaterem powstania warszawskiego i przeżył sowieckie łagry, to nie wolno oceniać go tak samo jak człowieka bez zasług – dodaje Romaszewska-Guzy.

W obronie prof. Kieżuna stanął historyk prof. Szczepan Żaryn, redaktor naczelny miesięcznika "W Sieci Historii", zdeklarowany zwolennik lustracji. "Bardzo często zdarzają się dokumenty, w których informacje de facto pochodzące z SB są wkładane w usta rozmówcy tylko i wyłącznie po to, żeby przed wyższymi przełożonymi uwiarygodnić informację rzekomo pozyskaną (...). Różnego rodzaju metod manipulacyjnych, które leżały w gestii funkcjonariuszy SB, było bardzo wiele" – napisał na portalu Fronda.pl. Publicysta tygodnika "W Sieci" Piotr Zaremba w serwisie Wpolityce.pl (oba należą do wydawnictwa Fratria) ostro ocenił tekst o Kieżunie: "Kierownictwo tygodnika »Do Rzeczy«, tak zawsze podobno ceniące sobie powściągliwość i faktograficzną wiarygodność, patronowało w tym przypadku egzekucji. To nie są czasy wojny, kiedy trzeba strzelać do kogoś na ulicy, bo nie ma czasu i warunków aby zapewnić sposobność godziwej obrony". Publicyści "W Sieci" Piotr Zaremba, Piotr Skwieciński i Michał Karnowski opublikowali też w tym tytule wywiad z prof. Kieżunem. Tygodnik zamieszczał listy czytelników w obronie profesora.

- Zgadzam się z tymi, którzy twierdzą, jak chociażby Piotr Gursztyn, że opublikowany w "Do Rzeczy" tekst o prof. Kieżunie jest zemstą za jego krytyczne teksty o rewizjonistycznych publikacjach tego pisma o powstaniu warszawskim – mówi Michał Karnowski, dziennikarz "W Sieci" i członek zarządu wydawnictwa Fratria. - Relacje profesora z SB w latach 70. nie są najciekawszym rozdziałem w jego życiu. Sam jestem zwolennikiem lustracji, media mają prawo o niej pisać. "Tygodnik Do Rzeczy" popełnił jednak nadużycie, dając sprawę prof. Kieżuna na okładkę i rozstrzygając wszelkie wątpliwości na jego niekorzyść – argumentuje Michał Karnowski.

Paweł Lisicki, redaktor naczelny "Tygodnika Do Rzeczy", odpiera: - Tygodnik "W Sieci" uznał, że to dobra okazja do ataków. Szkoda, że nasi oponenci nie odnoszą się do meritum sprawy. Dotąd nikt nie podważył tez artykułu Cenckiewicza i Woyciechowskiego. Zarzuty, że był to z naszej strony odwet na prof. Kieżunie, są absurdalne. Kilka miesięcy temu zamieściliśmy jego okładkowy tekst. W tej sprawie zadziałał trybalizm. Jeśli ktoś jest nasz, to go nie ruszamy, a jak nie nasz, to lustrujemy – sądzi Lisicki. Jest zaskoczony, że osoby krytykujące "Tygodnik Do Rzeczy" za tekst o współpracy Kieżuna z SB posługują się tymi samymi argumentami co "Gazeta Wyborcza" w debacie o lustracji: - Sami je wcześniej krytykowali, a teraz ich używają, bo Kieżun to bohater prawicy - mówi Lisicki.

Karnowski przyznaje, że środowisko "Tygodnika Do Rzeczy" i środowisko "W Sieci" zaczęły się bardzo od siebie różnić, szczególnie w poglądach na powstanie warszawskie i wojnę 1939 roku. - Nasi czytelnicy nie lubią sporów wewnątrz rodziny, ale różnice między naszymi tygodnikami narastają, bo Rafał Ziemkiewicz czy Piotr Zychowicz coraz mocniej przesuwają się na pozycje neoendeckie.
My jesteśmy tam, gdzie byliśmy – dodaje Karnowski, zastrzegając, że autorzy tygodnika "W Sieci" nie prowadzą z "Tygodnikiem Do Rzeczy" wojny, a jedynie spór ideowy.

Łukasz Szurmiński, medioznawca z Uniwersytetu Warszawskiego, uważa, że spór między tygodnikami o postać ważną dla prawicowego środowiska jest źle odbierany przez czytelników. - Jest zagrożenie, że ta sprawa może niekorzystnie odbić się na sprzedaży "Tygodnika Do Rzeczy", ale bym jej nie przeceniał, bo wkrótce wypłyną inne tematy angażujące uwagę czytelników. Na dłuższą metę wojna między tygodnikami nie opłaci się żadnemu z nich. Wzajemne wytykanie sobie błędów podważa wiarygodność obu pism - mówi Szurmiński.
W pierwszej połowie br. średnia sprzedaż ogółem "W Sieci" wyniosła 79,6 tys. egz, a "Do Rzeczy" - 63,5 tys. egz. (dane ZKDP).

(MW, 02.10.2014)

* Jeśli znajdziesz błąd, zaznacz go i wciśnij Ctrl + Enter
Pressletter

PODOBNE ARTYKUŁY

Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.