Wydanie: PRESS 07-08/2016

Nic o tym nie wiedzieliśmy?

Z Klaasem Van Dijkenem, dziennikarzem, który jako jedyny ostatnio przedostał się do centralnego Darfuru, rozmawia Łukasz Koterba

Do górskiego regionu Dżabal Marra w Darfurze nie docierają dziś ani dziennikarze, ani nawet Lekarze bez Granic – a Tobie się udało. Skąd pomysł?

Od dawna to planowałem, bo o tym regionie świat zapomniał. Między 2006 a 2009 rokiem zainteresowanie Darfurem na świecie było większe. W Ameryce i Europie podejmowano próby, by ten region, mówiąc wprost, ocalić. Toczy się tam szalona, bardzo skomplikowana wojna między rządem a grupami opozycyjnymi. Opozycja domaga się demokracji, równego traktowania i uczciwego podziału dóbr, a siły rządowe wszystkie wpływy z wydobycia ropy i złota zatrzymują dla siebie, zaś ludność lokalną w Darfurze dyskryminują. Rząd zorganizował milicje arabskiego pochodzenia i wykorzystuje je przede wszystkim w walce z afrykańskimi plemionami i grupami lokalnymi. Społeczność międzynarodowa przez lata próbowała coś z tym zrobić. Dziś można powiedzieć, że siły rządowe wygrały – jeśli w ogóle można tam mówić o jakichś wygranych. W każdym razie rząd utrzymał władzę i jest niezwykle skuteczny, jeśli chodzi o niewpuszczanie dziennikarzy do tego kraju. Dlatego tak trudno dostać się reporterom do Darfuru.

Jednak wcześniej, gdy już trwała wojna, dziennikarze jakoś się tam przedostawali?

Na początku było to możliwe, bo opozycja była silniejsza, a granice z Sudanem nie były tak dobrze strzeżone. Potem jednak opozycja zaczęła walczyć nawet między sobą. Rząd porozumiał się z niektórymi grupami opozycyjnymi i wykorzystywał je w walce z pozostałymi. Teraz sudański rząd mówi, że w ogóle nie ma u nich żadnej wojny i jest pokój. Działa tam jednak niezależna lokalna stacja radiowa – Radio Dabanga, bardzo wiarygodna, niezwiązana ani z rządem, ani z opozycją.

W jakim języku nadają?

Według mnie chyba w pięciu różnych, na przykład po arabsku i w lokalnych językach, ale w Internecie jest też wersja anglojęzyczna. Właśnie z Radia Dabanga dowiedziałem się, że w centralnej części Darfuru, regionie Dżabal Marra, ponad sto tysięcy ludzi uciekło w góry i od dawna są odcięci od wszelkiej pomocy. Zostali otoczeni przez siły rządowe i pomagające im milicje i gdyby nie jedno z ugrupowań opozycyjnych, które ich broni, zostaliby pewnie wymordowani lub przepędzeni. Gdy o tym usłyszałem, uznałem, że muszę tam pojechać.

Już wcześniej próbowałem, ale mi się to nie udawało – między innymi dlatego, że żadne siły opozycyjne nie chciały ze mną współpracować lub nie dotrzymywały umów. Dopiero w przypadku tej grupy, z którą się ostatnio skontaktowałem, było inaczej.

Łukasz Koterba

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.