Wydanie: PRESS 06/2016

Czas wolny

Po pierwszej wygranej w sądzie z „Wprost” Kamil Durczok nabiera wiatru w żagle. Do publicystyki już wrócił, choć na razie głównie na Twitterze. Przeczytaj, kiedy zamierza wrócić do mediów na dobre, jakie ma na to szanse i po co mu spółka Coal Minders.

Ledwo zmieściliśmy się w windzie wiozącej nas na trzecie piętro Sądu Okręgowego w Warszawie, ale humory dopisywały. – Panowie, wciągnijcie brzuchy – zażartowała kobieta w średnim wieku.

– To nic nie da, bo już wciągnięte – odpowiedział ze śmiechem Kamil Durczok.

Były szef „Faktów” TVN przyjechał do sądu 9 maja br. usłyszeć wyrok w swojej sprawie, którą wytoczył wydawcy „Wprost” i byłemu naczelnemu Sylwestrowi Latkowskiemu oraz byłym dziennikarzom tego tygodnika Michałowi Majewskiemu i Oldze Wasilewskiej.

Miał na sobie drogi garnitur, spod rękawów którego wystawały mankiety ozdobione inicjałami „K.D.”. Domagał się od dziennikarzy i wydawcy 7 mln zł za to, że w lutym ub.r. opisali, jak uciekał przed policją z mieszkania, w którym później – oprócz jego notatek dotyczących „Faktów” – znaleziono biały proszek, erotyczne gadżety i płytę DVD z zoofilskim filmem pornograficznym.

Proces toczył się za zamkniętymi drzwiami, ale po myśli Durczoka. – Mówiłem, żeby sędzina wydała wreszcie ten wyrok, bo była tak stronnicza, że wiadomo było, jaki on będzie. Na pierwszej rozprawie wnieśliśmy wniosek o jej wyłączenie. Przebieg tego procesu urągał wszelkim standardom – opowiada Sylwester Latkowski.

Przed wejściem na salę sądową były szef „Faktów” jeszcze się uśmiechał. Gdy sędzia Magdalena Kubczak zasądzała 500 tys. zł i przeprosiny dla Kamila Durczoka, zaczęło się z nim dziać coś dziwnego. Widać było, że z trudem trzyma się na nogach, brał głębokie wdechy, pocił się, drżała mu prawa ręka.

Potem obejmował żonę i kolegów, którzy przypominali biznesmenów z wczesnych lat 90., ze sztuczną opalenizną i w niedopiętych koszulach. „Ja nie wiem, czy ja muszę odbudowywać swoje imię” – mówił butnie. I zaczął ustalać, w jakim lokalu będą świętować wygraną.

Mariusz Kowalczyk

Aby przeczytać cały artykuł:

Zapisz się na nasz newsletter i bądź na bieżąco z najświeższymi informacjami ze świata mediów i reklamy. Pressletter

Press logo
Ta strona korzysta z plików cookies. Korzystając ze strony bez zmiany ustawień dotyczących cookies w przeglądarce zgadzasz się na zapisywanie ich w pamięci urządzenia. Dodatkowo, korzystając ze strony, akceptujesz klauzulę przetwarzania danych osobowych. Więcej informacji w Regulaminie.